Święto dziękczynienia,czas rodzinny,dzień w którym rodziny siadają ze sobą przy jednym stole i dziękują za wszystko co mają.Każda rodzina ma swoje tradycje,jedną z tradycji Walterów jest to,że każdy członek robi jakąś swoją potrawę,ja naprzykład co roku robię swoją popisową tartę dyniową której nauczyła mnie moja babcia,Nathan zawsze mówi,że moja tarta zbija z nóg.I chyba faktycznie tak jest bo Benny zawsze po niej idzie szybciej spać,chociaż to chyba nie ma za dużo wspólnego
-kuchnia jest narazie wolna,możesz działać-powiedział wchodzący do mojego pokoju Nathan
-jasne,już idę-powiedziałam
-okej-powiedział chłopak i wyszedł z mojego pokoju,po chwili udałam się do kuchni,umyłam ręce,wyciągnęłam składniki i zaczęłam robić tartę dyniową,do kuchni po chwili wjechał na desce Lee
-wiedziałem.....mój węch jest niezawodny-powiedział,podjechał bliżej i zabrał trochę mieszaniny do ciasta na palec
-nie jedz jeszcze-powiedziałam i pacnęłam go w dłoń,chłopak oblizał palec z uśmiechem
-pychota-powiedział,uśmiechnęłam się delikatnie
-dzięki,ale już zostaw-powiedziałam,a on wywrócił oczami
-zrobię więcej....dla ciebie-powiedziałam
-dzięki-powiedział,wsiadł na deskę i wyjechał z kuchni,ja natomiast wróciłam do swojej tarty,wtedy do kuchni wbiegła trójka najmłodszych z pistoletami zabawkowymi
-dzieciaki nie w kuchni-powiedziałam,Parker szturchnęła w mąkę która spadła na podłogę i się rozsypała
-cholera jasna-powiedziałam
-przepraszam-powiedziała Paker
-to nie ja-powiedział Benny i zaczął uciekać
-nic się nie stało,po prostu wyjdźcie z kuchni-powiedziałam,Jordan przybliżył swoją kamerę w moją stronę,ale zakryłam ją ręką
-po prostu stąd wyjdźcie-powiedziałam,a dzieciaki wyszły z kuchni.Gdy oni wyszli,ja wzięłam się za sprzątanie,gdy posprzątałam dokończyłam to co zaczęłam i zrobiłam miejsce dla kolejnych osób w kuchni,poszłam do swojego pokoju gdzie przy moim biurku siedział Isaac
-moja kuchareczka wreszcie znalazła dla mnie czas?-zapytał,podeszłam bliżej
-na to wygląda kochasiu-powiedziałam,spojrzałam na szafę na której była powieszona biała zwiewna sukienka
-co to?-spytałam marszcząc brwi,ja jej tam nie powiesiłam zdecydowanie
-uznałem,że będziesz w niej świetnie wyglądała-powiedział
-dziękuję-powiedziałam,ja bym pewnie wybrała coś na ostatnią chwilę
-nie ma za co gwiazdko-powiedział,czule go pocałowałam,a on odwzajemnił pocałunek
-a ty co ubierasz?-spytałan
-niespodzianka-powiedział
-mi nie powiesz?-spytałam
-nie tym razem-powiedział i pstryknął mnie w nos,pewnie jeszcze nie wie w co się ubrać i po prostu nie chce tego przyznać.Kilka minut później Isaac poszedł na rozmowę ze swoim ojcem wraz z Lee,a ja zaczęłam się powoli szykować,niedługo Isaac wrócił raczej niezadowolony
-co jest?-spytałam,a on cicho wdzychnął
-tata znów nie mógł rozmawiać.....Lee jest wściekły-powiedział
-tak mi przykro,wiem jak wam zależało na tej rozmowie-powiedziałam
-nic się nie stało,przyzwyczaiłem się-powiedział,ich ojciec jest wojskowym,więc to normalne,że nie zawsze ma czas i zasięg,mimo to to i tak przykre jak chłopacy czekają przed ekranem,a ich ojciec się nie zjawia
![](https://img.wattpad.com/cover/360070607-288-k795230.jpg)
CZYTASZ
enchanted || My Life With The Walter Boys
Fanfictionnic nie jest takie jakie by się mogło wydawać