Powoli otworzyłem oczy, a zaraz po tym głośno ziewnąłem. Leżąc na dużym łóżku przeciągnąłem się i wstałem do siadu. Obróciłem się na stronę Maxa, ale go już tam nie było. Już gdzieś mój banknocik uciekł.
Odkryłem się, wyszedłem z łóżka i skierowałem sie do salonu. Przetarłem oczy gdy zobaczyłem ile jedzenia stoi na stoliku. To jest dopiero śniadanie! Tylko gdzie jest Max? I jak na zawołanie drzwi wejściowe otworzyły się, a przez nie wlazł nie kto inny jak moja złotóweczka.
- O już wstałeś? Zakładałem, że obudzisz się po dziesiątej. - Spojrzałem na niego i się uśmiechnąłem, myślałem, że jest po czternastej - jedz co tylko chcesz, w sypialni na szafce nocnej masz kartę. Wiesz co z nią zrobić.
- Nie martw się papciu! Poradzę sobie - powiedziałem i podniosłem talerz z naleśnikami.
- Ja wychodzę, do zobaczenia wieczorem - oznajmił i wyszedłem.
Zabawne, że mi tak ufa. Ja sam sobie nie ufam. No nic. Nawpierdalam się i idę szukach łachmanów.
***
Zatrzymałem się przed Salonem Recman. Wydaje się dobrym sklepem, a poza tym i tak się nie znam na tej całej modzie. Wszedłem do wnętrza sklepu i od razu do moich uszu wpadła typowa muzyczka sklepowa. Rozejrzałem się po salonie, ale nikogo nie zobaczyłem, pustki. Jakby wszedł ktoś inny to dawno temu by coś zajumał. Dobrze, że trafili na mnie!
Po jakimś czasie spacerowania po sklepie ktoś postukał mnie po ramieniu. Nie straszcie biednej prostytutki no proszę was!
- Pomóc w czymś? - zapytała kasjerka. Można by rzec, że lalunia z tej dziewoi. Kobitka prawie mojego wzrostu, włoski spięte w wysoki kucyk i te okularki! Pięknisia.
- Tak, właściwie szukam aniołka co uciekł z nieba - będzie moja.
- A w kwestii zakupów? - zapytała zniesmaczona.
Jednak nie będzie moja - Eh, szukam garnituru, a najlepiej kilku na kolację, ogólnie coś poważnego, mój... pracodawca tego wymaga.
- Według mnie garnitury nie pasują do ciebie, ale chodź zaraz coś znajdziemy tak, aby szefowi się podobało - posłała mi miły uśmiech i zaczęła mnie prowadzić w stronę jakiejś kolekcji. - Tutaj mamy eleganckie kamizelki, nie będzie się pan w nich tak męczył.
Popatrzyłem na kilka. Jakby i tak założę je tylko raz więc nie będę się pierdolił w tańcu i tracił czasu na wybieranie kolorków. Pierwsza lepsza do torby, jakies spodnie w kanty, biała koszula i heja.
- No są całkiem okej?
- Chce pan którąś przymierzyć? Od razu wybiorę spodnie, koszule i dodatki.
- A może ładna pani mi coś wybierze? - niech da mi którą kolwiek.
- Oczywiście, zapraszam do przymierzalni - wskazała dłonią stronę w którą mam pójść i grzecznie bez przypału poszedłem w wyznaczone miejsce.
Dosłownie chwilę później damulka rozchyliła zasłonę, bez pytania czy może wejść. A co jakbym se teraz walił kitę? Dam im dwie gwiazdki. Dwie za to, że pracownica ładnie wygląda.
- Proszę się rozebrać.
- Dla mnie to bez problemu, ale czy chcesz droga pani patrzeć na moje ciałko? - a może mój podryw jednak zadziałał?
- Ja tylko wykonuję swoją pracę - wzruszyłem ramionami i szybko wyskoczyłem ze swoich ubrań.
Najpierw podała mi białą koszule, podstawa, a później dostałem czerwoną kamizelkę i jakies przyciasne spodnie tego samego koloru. Będę wyglądał jak nasz hotelarz.
- Proszę sie przejść, zrobić przysiad lub schylić się.
Wyszedłem z przebieralni, było ciężko, bo te spodnie nieziemsko mocno wbijamy mi sie w dupe. Po kilku krokach pochyliłem się do przodu. Największy kurwa błąd. Poczułem tylko jak moja dupa zostaje wyzwolona z uścisków tej czerwonej szmaty. Nawet sie nie prostowałem, tylko zostałem w tej samej pozycji w której przed chwilą doszło do tak strasznej tragedii.
- Mocno jebły?
- Mocno... zaraz poszukam większych rozmiarów, a pan te ściągnie.
I tak ściągnąłem te szmaty ze swojej męskiej dupy, a godzinę później miałem kilka tym razem dopasowanych kompletów wieczorowych. Japierdole na chuj mi to było? Po wyjściu ze sklepu od razu nawróciłem na hotel, nie mam zamiaru szwędać się po mieście z tymi torbami.
***
Rzuciłem torby na łóżko, kilka szmatek wypadło z toreb, ale chuj z nimi. Wyszedłem z sypialni i ruszyłem do naszej mini kuchni gdzie stała moja ukochana. Lodówka. Otworzyłem ją w oczekiwaniu na procenty i się nie zawiodłem. Wyciągnąłem z niej butelkę jakiegoś szampajna. Oby był drogi. Wystrzeliłem korkiem prosto w lusto, które pękło i przechyliłem butelkę.
- Dobre - szepnąłem do siebie i upiłem kolejny łyk.
I tak jakoś zawartość butelki znikła, właściwie to drugiej też a o trzeciej nie wspomnę. Nie dlatego, że też ją opróżniłem tylko dlatego, że wyślizgnęła mi się z rąk.
Wróciłem do salonu. Na stole dostrzegłem czarny marker. Teraz wiem co będę robić.
Wyszedłem z markerem na korytarz i stanąłem przed drzwiami do naszego apartamentu, następnie bez jakiegokolwiek zastanowienia dopisałem cyferkę "7" do numeru naszego pokoju.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. - przeżegnałem się i wróciłem do środka zostawiając magiczne "2137" na drzwiach.
----------------------------------------------------------
Za chuja nie podoba mi się ten rozdział xD
CZYTASZ
Miłość pod latarnią
Hài hướcCzy interesujesz się tym co dzieje się w Warszawie nocą? Na pewno nie to co w Katowicach. Prorok jest męską prostytutką, która zostaje wynajęta przez biznesmena. Jednak jak się okazuję Max ma inne zamiary wobec niego. Jak potoczą się ich losy? Czy...