Pov: Oliwia
Oparłam się o oparcie krzesła, skierowałam głowę do góry i głośno westchnęłam.
- Ile jeszcze będę na nich czekała? - Powiedziałam do rudego pudelka siedzącego na moich kolanach. Piesek przekręcił łebkiem jakby doskonale wiedział co mówię. Poklepałam go po główce i uśmiechnęłam się do niego.
Teraz już wiem co czują moi współpracownicy gdy to ja się spóźniam, ale bez przesady! Moje pół godziny to totalne maksimum.
Poprawiłam się na niewygodnym krześle przez które bolał mnie już cały tyłek i sięgnęłam po kieliszek z winem i wypiłam jego zawartość, odstawiłam naczynie spowrotem i wyciągnęłam z torebki swój telefon. Zerknęłam na wyswietlacz urządzenia, aby sprawdzić godzinę, ale mój wzrok padł na dwa sms-y. Dlaczego wcześniej nie wyciągnęłam telefonu, ukróciłabym sobie nudę! Jedna wiadomość była od Marii. Napisała, że jedzie zabić Maxa. Z tego co pamiętam to miała to zrobić po spotkaniu, ale jak tam chce.
Druga była od samego Maxa. Kliknęłam w nią i przeczytałam krótką wiadomość o treści "Pomocy". Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torebki.
- No Klopsik - Zwróciłam się do pudelka na co on radośnie szczeknął i pomachał ogonkiem. - jedziemy ratować dupsko naszemu przyjacielowi, znowu.
Piesek zeskoczył z moich kolan. Wstałam, poprawiłam swoje rude włosy i garnitur, wyciągnęłam z torebki stówkę zwiniętą w rulonik i położyłam ją na stole obok pustego kieliszka po winie. Gwizdnęłam do Klopsika na znak, że wychodzimy.
Wychodząc z restauracji szybko odnalazłam swoją czerwoną Miate. Kocham te autko i nie żebym była blacharą, bo nie jestem, a ten samochód dostałam od Maxa na urodziny, bo stwierdził, że Mazda Miata bardziej do mnie pasuje. Mu czasem odwala całkowicie od kasy. Ale muszę się z nim zgodzić, ta słodka czerwona bestia pasuje do mnie i to w cholere.
Podniosłam Klopsika i wsiadłam do auta. Psa przypięłam na siedzeniu obok. Odpaliłam auto i nieśpiesząc się pojechałam do hotelu Bristol.
***
Jakieś dwadzieścia minut później parkowałam swój samochód pod hotelem. Zanim wysiadłam przejrzałam się jeszcze tylko w lusterku, a następnie sięgnęłam po torebkę, która podczas jazdy zleciała na podłogę i pudelka który już nie mógł się doczekać spotkania z Maksiem.
Weszłam do ogromnego budynku i od razu skierowałam się do recepcji, przy której stał dobrze mi znany recepcjonista ubrany w czerwony mundurek. Od lat tu przyjeżdżam, ale jeszcze nigdy nie widziałam innego pracownika na tym stanowisku, pojebane.
- Cześć - Przywitałam się z Wiktorem z uśmiechem na twarzy, na co ten zareagował tak samo i sięgnął do Klopsika, aby go pogłaskać. - Szukam Maksymiliana...
- Pokój numer 213 piętro czwarte, wy robicie jakiś zlot rodzinny, czy co? - Zapytał śmiejąc się.
- Akurat dzisiaj przybyłam ratować waszego stałego klienta, Maria pewnie już zdążyła mu wydrapać oczy.
- To powodzenia! - Powiedział i wrócił do swojej pracy, a ja ruszyłam w stronę windy.
Gdy już byłam prawie na czwartym piętrze od razu usłyszałam piskliwe wrzaski blondynki i dźwięk tłuczonego szkła? Co tam sie do jasnej anielki dzieje! Wypuściłam Klopsa z rąk i wyszliśmy razem z windy, od razu ruszyłam w stronę odpowiedniego pokoju, ale kątem oka zauważyłam pootwierane sąsiednie pokoje. Pewnie myślą sobie, że biedny Maksik sprowadził dziwke, a Maria to jego wkurwiona żonka, która chce go tylko zatłuc.
Dzień jak codzień.Otworzyłam drzwi do pokoju numer 213, mojemu wzrokowi nie umknęła domalowana siódemka na końcu. Niezły śmieszek to zrobił, przewróciłam oczami i weszłam do środka pokoju w którym zaraz mogłoby dojść do tragedii gdyby nie to, że blondynka miała cela jak baba z wesela. Zatrzymałam się i założyłam ręce na klatkę piersiową. Wewnątrz pokoju odgrywała się scena jak z jakiegoś pierdolniętego kabaretu.
CZYTASZ
Miłość pod latarnią
HumorCzy interesujesz się tym co dzieje się w Warszawie nocą? Na pewno nie to co w Katowicach. Prorok jest męską prostytutką, która zostaje wynajęta przez biznesmena. Jednak jak się okazuję Max ma inne zamiary wobec niego. Jak potoczą się ich losy? Czy...