Rozdział 9 - To jakieś przeznaczenie?

12 1 0
                                    

Pov: Prorok

*
Podniosłem się powoli z podłogi, a gdy już stanąłem na nogach otrzepałem ubrania z brudu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajdowałem. Niewielki salon strasznie przypominał mi ten w którym spędziłem swoje wczesne lata dzieciństwa. Umeblowanie było niemalże identyczne, szara kanapa, białe czyste sciany i szklany stolik kawowy. Przeszedłem się po pokoju w towarzystwie ciszy przyglądając się wszystkim meblom po kolei oraz rzeczą stojących na nich. Na jednej komodzie zauważyłem kilka zdjęć oprawionych w ramki. Szybkim krokiem podszedłem do mebla i złapałem pierwszą fotografię z brzegu. Zdjęcie przedstawiało mężczyznę który obejmował kobietę, jednak ich twarze były całkowicie rozmyte i za nic nie wiedziałem kto to jest.

Po odłożeniu zdjęcia na miejsce, za moimi plecami rozległ się nagły huk. Pędem odwróciłem się w stronę z której dobiegł tajemniczy dźwięk, ale jedyne co zobaczyłem to delikatnie uchylone drzwi. Przełknąłem ślinę i wolnym krokiem skierowałem się ku kawałkowi dechy zaopatrzonej w klamkę. Cisza znów wypełniła całe pomieszczenie.
Dłonią musnąłem klamkę, którą wystarczyło już tylko złapać i pociągnąć w swoją stronę aby dowiedzieć się co się kryje po drugiej stronie, ale coś z tyłu głowy mówiło mi żebym tego nie robił. I znów rozbrzmiał głośny trzask. Odsunąłem sie trzy kroki do tyłu.

- Kamil! Zostaw go to tylko dziecko! - Kobiecy głos przyprawił mnie o ciarki, czy to mogła być ona?

- Mamo? - Szepnąłem cicho.

Podbiegłem spowrotem do drzwi i jednym zamaszystym ruchem pociągnąłem je. Jednak w środku nikogo nie było prócz całkowicie zdemolowanej kuchni pochłoniętej ciemnością. Spowrotem zamknąłem drzwi i wzrokiem wróciłem do salonu. Przetarłem oczy i popatrzyłem jeszcze raz w głąb pomieszczenia. Wszystko było zniszczone, stolik rozbity w drobny mak, kanapa stała pod ścianą cała rozszarpana, a z samej ściany odpadał tynk. Jakby ominęło mnie tornado. Jak bym był w moim domu rodzinnym...

Patrzyłem ślepo przed siebie, aż w głowie zapaliła mi się lampka i raz dwa pobiegłem w stronę gdzie powinna znajdować się łazienka. Doskonale pamiętałem rozmieszczenie tej dziury, więc znalezienie łazienki zajęło mi niecałe dwie minuty. Gdy dobiegłem w odpowiednie miejsce, miałem przed sobą kolejne uchylone drzwi. Ze szczeliny uciekało oślepiające jasne białe światło.Wyciągnąłem rękę aby wejść do środka pomieszczenia, przez co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Pierdole, już raz to przeszedłem... wiem co tam jest, na chuj ja się boję? Otworzyłem drzwi bez dłuższego zastanawiania się, jaskrawe światło lekko mnie oślepiło, dlatego osłoniłem oczy ręką. Teraz już nic nie sprawi, że sie wycofam.

- Mamo? - Mój głos obił się tylko o łazienkowe kafelki.

Przekręciłem głowę w prawą stronę, wiedząc co tam zobaczę, ale co z tego?

W wannie pełnej wody zabarwionej szkarłatną barwą leżała naga kobieta,  wyglądała jakby spokojnie spała jednak rany na jej nadgarstkach mówiły całkowicie coś innego. Podszedłem do niej i odgarnąłem jej mokre włosy z twarzy. Woda z wanny zaczęła gwałtownie się unosić a potem wylewać, ale postanowiłem zostać z białowłosą. Czerwona ciecz zaczęła szybko wypełniać całe pomieszczenie i nawet jeśli chciałbym teraz uciekać to poczułem się jakby coś mnie złapało za nogi i nie chciało puścić. To coś chciało abym został przy niej.

Może gdybym wtedy nie był tylko wystraszonym dzieciakiem to mógłbym ją uratować?

- Prorok, skarbie obudź się.

- Nie obudzisz go w taki sposób.

Z letargu wyrwały mnie całkiem dobrze mi znane głosy tyle, że jakby z innej strony wszechświata.

Miłość pod latarniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz