13

37 2 1
                                    

-Cześć Lena. –po długich czterech sygnałach w końcu odebrała.

-No cześć. Co tam??

-No wiesz był ten facet, znaczy Edgar i rodzice podpisali kontrakt! Mam super warunki... Opowiem ci jak się spotkamy. Może jutro??

-Poco czekać do jutra. Przyjdź teraz.

-A jesteś już sama??

-Yyy....Tak. –czułam jakiś podstęp ale....

-No dobra to przyjdę za... Pół godziny.

-Dobra,to czekam na ciebie.

Zeszłam do rodziców, powiedziałam ze wychodzę i ruszyłam w stronę domu Leny. Miałam iść normalna trasą, ale skręciłam w dzielnice willową. Miałam nadzieje że zobaczę Toma. Nie będę z nim rozmawiać, ale tylko go zobaczę. Dzisiaj los mi nie sprzyjał a przynajmniej tak myślałam. Doszłam do Leny, zadzwoniłam. Drzwi otworzyły się, ale wcale nie stała w nich Lena. To był chłopak,stanowczo i był to Tom. Czyli moja nadzieja się spełniła, jednak byłam zła na Lenę. Powiedziała, że jest sama.

-Lenami kazała. Wejdź, siedzimy w salonie. –weszłam do salonu trochę zła.

-Majka nie wkurzaj się. Przed chwilą przyszli, nie mogłam ich wygonić.

-Ta....Rozumiem cię. Nie mogłaś.

-Opowiadaj co tam w kontrakcie.

-Kiedy indziej ci powiem.

-Nomów, oni też są ciekawi.

-No właśnie...

-Oj Maja opowiadaj... –z uśmiechem na twarzy powiedział Bill.

-No niech wam będzie. To po pierwsze jak na razie mam stałą pensję, wciągu 8 miesięcy wydam płytę... -opowiedziałam im co z grubsza warunki kontraktu. –I najfajniejsze jest to że muszę sama znaleźć nazwę dla zespołu. Tylko jak na razie nie mam pomysłu.

-Pomożemy ci, co nie chłopacy??

-Jasne że tak. A co do zespołu. Myślałaś nad jakimś??

-Nie.Na razie muszę znaleźć nazwę, nauczyć się trochę śpiewać i wypromować się jakoś. –czułam się dobrze w tym towarzystwie.Godzina była już dość późna. –Ja już idę, bo kochana mama zaraz będzie dzwonić. –wstałam i już miałam wyjść.

-Odprowadzę cię.

-Nie trzeba- próbowałam spławić Toma.

-Jednak ja chcę i chcę też porozmawiać.

Wyszliśmy razem. Czekałam na pierwsze jego słowa.

-Maja...Ja... No, bo... Rozmawiałem z Martinem i on już się nie gniewa. Imam nadzieje, że ty też przestaniesz... Bo teraz nie ma o co...

-Może i nie ma. Myślę że powinieneś dostać nauczkę za takie kłamstwa.

-Uwierz mi że już dostałem.

-Nie zauważyłam, ale skoro tak mówisz. –wracaliśmy normalną trasą,śmialiśmy się, rozmowa była spójna, nie czułam do niego jakiejś niechęci i nie wstydziłam się. Po prostu był w tej chwili jak dobry, stary przyjaciel, zwłaszcza ze znamy się od niedawna.Doszliśmy pod dom. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Lampa rzucała światło wprost na twarz Toma, na jego oczy, dredy związane w kucyk... Nasze twarze niebezpiecznie się zbliżały... Moje ręce się unosiły. Zamknęłam oczy i czekałam na przebieg sytuacji.Delikatne usta dotykały moich ust... Dłonie trzymały dredy...

TonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz