[3] Co się ze mną dzieje?

184 12 12
                                    

Sandy szybko pakował drugie śniadanie ponieważ Gus już stał i czekał by móc razem pójść do szkoły. Szybko chwycił plecak i zbiegł po schodach. Jego rodzice już byli w pracy więc chwilę pomęczył się jeszcze z zamkiem do drzwi i podbiegł do Gusa.

- Cześć!!
- Hmm.. Jesteś podejrzanie pełny energii, wiesz, że nie musisz udawać wyspanego przy mnie tylko dlatego, że... A no tak.. Sam cię o to poprosiłem..
- Nie przejmuj się, jestem troche bardziej wyspany niż zwykle bo posłuchałem się twoich rad!
- A więc, przespałeś cała noc?

I tak gadając zupełnie beztrosko obaj wyruszyli do szkoły. Gdy weszli do budynku, musieli sie rozstać więc zamienili jeszcze pare słow i Sandy poszedł w stronę swojej klasy. Rozległ się dzwonek na lekcje, Sandy usiadł w swojej ławce gdy nauczyciel mówił o tym by każdy wyjął swoją prace domową. Sandy przeszukał cały swój plecak. Nic. Zamarł i próbował przypomnieć sobie gdzie mógł schować swoją pracę domową. Ah tak! Przypomniał sobie chłopak. Zostawiłem ją na biórku, z rana myślałem tylko o tym chłopaku którego spotkałem we śnie..! I zrozpaczony wyruszył w stronę nauczycielki.

- Sandy wiesz nie spodziewałam się tego po tobie.. taki pilny uczeń.. Pamięć cię zawiodła..?
- Może pani wstawić mi tą głupią jedynkę i odesłać mnie do ławki, a nie naśmiewać się ze mnie?

Cała klasa umilkła. W gruncie rzeczy Sandy miał racje

- Grzecznej do nauczyciela! Pozatym pewnie tobie, jak i reszcze osób które nie mają pracy domwej poprostu nie chciało się jej odrobić!
- Zamknąć się pani nie potrafi!?

Powiedział widocznie kipiący złością Sandy.

- Do dyrektora. Już!!

Sandy jak mogliście się spodziewać był w nieprzyjemnej sytuacji. Jedna z jego najbardziej surowych nauczielek myślała, że jest pyskatym gówniarzem, i na domiar złego jego ojciec został wezwany do szkoły. Gdy Sandy i jego ojciec wyszli ze szkoły i jego ojciec nawet się do niego nie odezwał. W milczeniu dotarli do domu i gdy wkońch jego ojciec się do niego odezwał było to "Telefon do mnie."

Sandy miał dość. Siedział zmaknięty w pokoju i miał przygnębiającą atmosfere w domu. Nudził się gdyż był to piątek i nie miał - tym razem - pracy domowej. Stwierdził, że się wyciszy. I poszedł po jego skórzaną kórtkę oraz latarkę wrazie gdyby nie wrócił przed zachodem słońca. Spacerował po pięknym lesie niedaleko jego ulicy. Często miali go rowerzysci czy spacerujący z psami. Miający nie przykuli jego uwagi, prócz jednego. Pewnien chłopak w bluzie i jakaś dzieczyna najwidoczniej grali w berka i biegali jak szaloni po całej drodze. Nie zwracali uwagi na przechodniów więc gdy sandy chciał ich minąć, Chłopak szyurchnął go ramieniem a Sandy o mało nie stracił równowagi. Co za dzieciak. Pomyślał.

Po spacerze czuł sie dużo bardziej spokojny i wypoczęty i nawet jego mama zaczeła próbować z nim porozmawiać, lecz za każdym razem gdy to robiła ojciec Sandiego wściekły patrzył sie na nią więc ta rezygnowała.

- Tato..
- Sandy.
- ... przepraszam..?
- Za?
- Za to, że zawiodłem ciebie i matkę swoim zachowaniem.. Ale przysięgam ci! Ta nauczcielka była dla mnie wredna!
- Wredna czy nie, zacząłeś do niej pyskować.

- A i nie myśl, że jak mnie przeorosisz to otrzymasz telefon spowrotem. Do końca dnia jutrzejszego leży zamknięty na cztery spusty u mnie!
- Tato!

Zupełnie mnie to nie obchodzi! To tylko telefon! Będe miał czas na wypoczynek a ojciec kiedyś zobaczy, że ta nauczycielka to głupia szm.. zresztą.

I tak pełny negatywnych myśli Sandy poszedł do łóżka.

"Ciche dni, Głośne noce" - Leon x Sandy Brawl StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz