11

65 12 3
                                    

Jeśli ktoś z was jest przewrażliwiony na punkcie substancji psychoaktywnych (narkotyki) proszę nie czytaj tego rozdziału bądź przewiń do momentu ***

Przez chwilę pomiędzy nami zapadła cisza, była ona dosyć niekomfortowa. Po chwili jednak blondyn postanowił się odezwać.

- Dziękuję, obiecuję że nie pożałujesz że dałeś mi szansę.

- Miejmy nadzieje.- powiedziałem pod nosem na tyle cicho aby blondyn mnie nie usłyszał.

- Wracaj do domu aby zaraz Tony na mnie nie wybiegł z pięścią. - zaśmiał się pod nosem Clay.

- Uważaj na siebie wracając.- powiedziałem przelotnie i odwróciłem się idąc w kierunku swojego domu.

- Do zobaczenia jutro Gogy!- wykrzyczał Clay na co już nic nie odpowiedziałem.

Gogy? Co to w ogóle za ksywka. Skąd on ją wymyślił? Chujowa jest.

Wróciłem do domu i zamknąłem za soba drzwi. W korytarzu czekał zdenerwowany Tony, który chodził w kółko.

- Na chuja pobiegłeś za nim!- wykrzyczał zdenerwowany Tony.

- Tony! Nie mogłem w takim stanie zostawić go!- wykrzyczałem.- Poza tym znów się przyjaźnimy, jeśli można tak to nazwać.

- Super.- powiedział sarkastycznie blondyn.- Może uda nam się przez niego ogarnąć tańszy towar.

- Tony. On nie może widzieć że ćpamy.- powiedziałem.

- O mnie już i tak wie że ćpam co ci robi różnica że będzie wiedział. Skoro się przyjaźnicie nie wyda cię.- odparł Tony wzruszając rękoma.- Wyobraź sobie, towar za połowę ceny! Przecież to byłoby marzenie.

- Nie.- powiedziałem.- Czego ty nie rozumiesz?

- Dobra weź kurwa trochę mefy to cię rozluźni. Jakiś spięty jesteś.- wywrócił oczami blondyn idąc do salonu a ja podążyłem za nim.

Tony wyciągnął biały proszek w torebeczce wysypując go trochę na stół. Następnie wyjął kartę robiąc sześć białych kresek.

- Sześć?- zapytałem trochę zaskoczony.

- Jesteś dzisiaj trochę spięty.- odparł blondyn.- Spokojnie po sześciu nic ci nie będzie i tak masz wolną chatę praktycznie codziennie na noc. Co ci szkodzi?

Zastanowiłem się nad tym co powiedział Tony i miał faktycznie rację. Muszę się rozluźnić. Kucnąłem przy stole wyjmując dolara, zwijając go w rulon. Przyłożyłem jedną dziurkę do rulonika a drugą dziurkę zatkałem.

Tony obok dla siebie zrobił dwie kreski.

- Tylko dwie?- zapytałem zdziwiony. Blondyn zazwyczaj wciągał cztery a czasami pięć.

- Jakoś dzisiaj nie mam ochoty na więcej.- odparł. Było to dla mnie dziwne ale zlałem zachowanie chłopaka.

Wciągnięcie szczęściu kresek nie było dla mnie czymś trudnym. Już po chwili poczułem się jak w euforii.

Życie po narkotykach jest takie piękne. Czemu ludzie tego aż tak bardzo nie doceniają? Ludzie nie są uzależnionymi ćpunami, chcą tylko poczuć szczęście i radość.

- Suszy mnie w gardle.- mówiąc to wstałem i udałem się do kuchni po dwie szklanki. Dla mnie i dla Tony'ego.

Nie raz zażywałem mefedron i wiem jak po nim suszy w gardle. Napełniłem dwie szklanki wodą i udałem się do salonu gdzie siedział Tony. Podałem mu szklankę na co podziękował.

- Więc? Co robimy?- zapytałem aby przerwać krępującą ciszę.

- Nie mam pojęcia. Totalnie mnie nie złapało.

- Wziąłeś dwie krechy.- wywróciłem oczami.- Zaprośmy kogoś, chce kogoś poznać!- oznajmiłem.- Wybierz kogokolwiek.

- To nie jest dobry pomysł George.- odpowiedział Tony.- Masz rozszerzone źrenice, widać że coś jest nie tak z tobą.

- No proszę cię!

- Nie.

- Nudziarz.- westchnąłem.- W takim razie ja kogoś zaproszę!

- Kogo niby George?- zapytał Tony.- Nikogo nie masz, oprócz Clay'a, który cię zostawi jak dowie się że ćpasz.

- Właśnie że mam.- odparłem cicho.

Tak naprawdę chłopak miał rację. Nie miałem kogo zaprosić. Karl? Karl to mój kolega z ławki a Clay? Jak dowie się że ćpam zrobi mi lekcje o tym że jego znajomy umarł i bla, bla, bla same nudy.

- Tak to kogo?- zapytał zaciekawiony Tony.

- Oj no zamknij się.- zaśmiałem się i rzuciłem się na chłopaka, walcząc z nim. Niestety Tony był silniejszy i ze mną wygrał.

- To nie fair.- powiedziałem.

- Dlaczego? Nie oszukiwałem.

- Jesteś ode mnie silniejszy.- odparłem.

- Ale to nie oznacza że gram nie fair. Mieliśmy równe szanse.

- Właśnie że nie! Jesteś silniejszy.

Nie dokończyliśmy rozmowy bo zadzwonił telefon Tony'iego.

- Muszę odebrać to mama.- powiedział do mnie na co kiwnąłem głową że rozumiem. Wstał i udał się do innego pomieszczenia rozmawiając ze swoją rodzicielką.

Po jakiś pięciu minutach wrócił do pokoju ewidentnie smutny.

- Co się stało?- zapytałem.

- Przepraszam George ale muszę się zbierać do domu. Moja mama mnie potrzebuje, ubzdurała sobie że chce zrobić przemeblowanie a mój ojciec jest na wyjeździe służbowym więc zostaje jej tylko ja. Sama sobie nie poradzi.

- Spoko rozumiem, pozdrów ode mnie mamę.- uśmiechnąłem się miło do chłopaka.

Gdy chłopak wyszedł strasznie się nudziłem, byłem trochę na siebie zły że moja faza się marnuje na siedzeniu na kanapie.

***
Była godzina osiemnasta więc jakie było moje zdziwienie gdy mój ojciec nagle wrócił do domu. Przestraszyłem się, faza ze mnie już praktycznie zeszła, ale nie oznacza to że moje źrenice wróciły do normy.

Drzwi od mojego pokoju otworzyły się a w drzwiach stanął mój ojciec.

- Posprzątaj w kuchni.- rzucił.

- Dobrze tato, zaraz zejdę i to zrobię.

- Teraz.- powiedział i chyba nie zamierzał wyjść z mojego pokoju dopóki nie wstanę i zejdę do kuchni.

Skinąłem głową że rozumiem i wstałem z łóżka wymijając mojego ojca.

- Idę spać jestem zmęczony po pracy.

- Okej dobranoc.- rzuciłem mu chłodno na co nic nie odpowiedział.

Westchnąłem i wszedłem do kuchni patrząc na to ile mam talerzy do zmycia. Patrząc na to od razu mi się odechciewa. Jednak wziąłem się do roboty im szybciej zacznę tym szybciej skończę.

Włączyłem na słuchawkach jakąś przyjemna playlistę i wziąłem się do roboty.

Chce powiedzieć że nie wspieram takich zachowań jak w tym rozdziale i nie chce abyście brali z jakiegokolwiek bohatera autorytetu. Ćpanie jest to poważne uzależnienie.

One More Chance ||dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz