Reszta dnia minęła nawet szybko jak na wtorek. Pogoda dopisywała więc uznałem że przejdę się w stronę domu. Były to dodatkowe kalorie na minusie więc dlaczego by nie skorzystać. Założyłem słuchawki na uszy i zacząłem się kierować w stronę domu.
Analizowałem cały swój dzień od wstania do momentu w którym znajduje się teraz. Miałem nadzieję że pani od matematyki jak najpóźniej wstawi oceny z kartkówki bo nie uczułem się na tyle aby poszła mi ona dobrze. Też byłem zdziwiony że Karl ze mną nie usiadł na matematyce, wiedział że z tego przedmiotu nie idzie mi zbyt dobrze. Jednak nie mogłem obwiniać chłopaka to ja nie byłem zbyt wystarczający i zbyt mało się uczyłem do kartkówki.
Byłem zmęczony już takim życiem, zastanawiałem się po co to wszystko? Dlaczego jest dla mnie tak ważne aby być w oczach mojego ojca jebaną perfekcją. Dobrze wiedziałem że to wszystko mnie wyniszcza. Chciałem sięgnąć po jakieś używki, jednak obiecałem mamie. Obiecałem jej że nigdy nie tknę papierosów a jak się napije alkoholu to mój ojciec od razu zauważy.
Zastanawiałem się nad prochami jednak nie wiem od kogo brać taki towar. Również przez narkotyki dużo osób umiera i szybko jest popaść w jakiś dług.
Było to złe rozwiązanie lecz i tak niszczyłem siebie na milion sposobów. Musiałem Clay'a zapytać czy może widzi jakieś skutki uboczne po narkotykach, bo jestem pewien że nie jeden raz zażywał takie substancje.
Nie raz zastanawiałem się jak to być taki popularny jak Clay. Zawsze chciałem zamienić się jeden dzień z taką osobą, każdy uważa ją za wystarczająca i nikomu nic nie musi udowadniać.
Nikt nigdy mnie nie zapraszał na żadne imprezy i nigdy na takiej nie byłem. Zawsze zastanawiałem się czy wygląda to tak jak jest ukazane w filmach czy serialach. Nikt mnie nigdy nie lubił więc po co mieli by mnie zapraszać ja jakieś imprezy. Byłem kojarzony jako zwykły kujon który podlizuje się nauczycielom.
Potrzebowałem chwili oparcia na kimś, jednak kto to był? Jedyną osobą która z nim normalnie był to Karl i może Clay jednak nie ufał bym mu aż tak.
***
Gdy otworzyłem drzwi zdziwiłem się obecnością mojego ojca. Zazwyczaj wracał późno, około dwudziestej drugiej.- Cześć tato, czemu jesteś tak wcześnie?- zapytałem.
- Wziąłem urlop, sąsiedzi mi się ostatnio skarżą że robisz wielki hałas wchodząc przez swoje okno.- odpowiedział mężczyzna a ja zamarłem. Clay. Musieli mnie pomylić z Clay'em jednak jak teraz to przedstawić ojcu.
- Coś im się przewidziało nigdy nie uciekałem z domu przecież.
- Nie jestem pewien, dlatego biorę urlop. Muszę dokładnie przyjrzeć się tej sytuacji. Wiedz jednak, że jeśli to prawda to jestem zawiedziony.- powiedział mężczyzna.
Muszę to jak najszybciej przekazać Clay'owi, będzie miał przejebane. Pewnie ja też dlatego że mu w tym pomagałem.
- Nie musisz się martwić, nic takiego nie robię. Pozatym nie miałbym nawet z kim bo ja znajomych nie mam.
- Miejmy nadzieję.
- Na co mamy mieć nadzieję?- pojawiła się niespodziewanie mama Clay'a. Kobieta miło się uśmiechnęła do mnie, nieodwzajemniłem uśmiechu.
- Sąsiedzi się skarżą na George'a.- wywrócił oczami mężczyzna.
- Naprawdę?- zapytała zdziwiona kobieta.- Co mówią?
- Że wchodzi przez swoje okno, nie przeszkadzało by im to tylko robi to dosyć głośno.
- Ojej, już nie bądź taki zły. George jest nastolatkiem daj mu trochę luzu. Może z kimś kręci?
- Nie ma mowy! Ma dobrze zarabiać a nie jakaś miłość!
- Sam masz dziewczynę to trochę hipokryzja z twojej strony.- wyszeptałem.
- Coś mówiłeś?- zapytał podejrzliwie mężczyzna.- Jak ci coś nie pasuje na siłę cię nie trzymam.
- Tak tato wiem, jestem zbyt niewystarczający.
- Dlaczego ty go tak traktujesz?- zapytała kobieta.
- Bo jestem za mało wystarczający.- odpowiedziałem.
- Ale to nie znaczy że ma cię tak traktować.
- Ale czy ktoś cię pytał o zdanie?!- krzyknął. Zdenerwował się, jest źle.
- Czy wy musicie się tak drżeć?- zapytał Clay wchodząc do mieszkania.- Słychać was nawet na zewnątrz. A jeśli już, dlaczego się kłócicie? Chce wiedzieć po jakiej stronie mam być.
- To nie jest śmieszne Clayton.- powiedział przez zęby ojciec.
- Sąsiedzi skarżą się na George'a że wchodzi przez okno i robi to dosyć głośno ostatnio.- wytłumaczyła kobieta.- Może wiesz coś o tym?
Mina Clay'a się zmieniła, była ona bezcenna.
- Nie mam pojęcia.- odpowiedział Clay.- Uciekasz z chaty? Ale frajda.
Japierdole. Wsypie mnie za tą uwagę od nauczycielki.
- Ja nie mogę z tym dzieckiem.- powiedział mężczyzna.
- Nie przesadzaj, wszystko będzie okej. Może sąsiedzi się mylili i to szopy?- próbowała uspokoić sytuację kobieta.
- Oni nigdy się nie mylą! To jebane kamery i chcą nas tylko wsypać!
- To Clay! To Clay wchodził przez moje okno.- krzyknąłem wreszcie.
- Dlaczego kłamiesz? Co ja ci zrobiłem, od początku nie byłeś dla mnie miły ale takie świństwo?- powiedział Clay udawanym smutkiem w głosie.
- Gdybyś mnie nie szantażował już dawno by się dowiedzieli.- rzekłem.- Najlepiej to się wszyscy się zamknijcie i się pierdolcie!
Po tym zdaniu pobiegłem do swojego pokoju i się zamknąłem. Bałem się jak mój ojciec zareaguje na takie słowa. Przez chwilę słyszałem jeszcze jak ta trójka kłócą się o coś a później słyszę płacz kobiety.
Współczuję jej, jeszcze nie wie że mieszka z potworem. Dla jej zdrowia psychicznego najlepiej by było gdyby stąd się wyprowadziła z Clay'em. Chyba że chcą być bici, tak czasami (często) mojego ojca ponosi. Wygląda na pożądanego człowieka ale to tylko z pozoru. Nie wiem jak moja mama z nim tyle wytrzymała.
Słyszę po chwili pukanie do mojego pokoju.
- George?- słyszę głos blondyna.
Tylko nie on, nienawidzę go kurwa. Niszczy mi tylko życie było mi dobrze w tym domu bez niego i jego pierdolonej matki.
- Wiem że tam jesteś.
Zajebiście niech on się wreszcie odpierdoli od mojej osoby.
- Otwórz drzwi chyba że mam ci zniszczyć zamek.
- Odpierdol się.- powiedziałem, nie miałem zamiaru wchodzić z nim w jakieś dłuższe dialogi.
Miałem każdego po dziurki w nosie.
Nie chciałem żyć.
Ta myśl mnie przerastała.