⸺ 09 ⸺

182 21 27
                                    

„Najgorsze koszmary" 

***

Tego samego wieczora w stołówce przy szerokich stołach zastawionych w większości alkoholem zebrało się naprawdę wielu Zwiadowców. Nie byłam przekonana do upijania się w noc przed wyprawą poza Mury, ale najwidoczniej tylko ja miałam podobne odczucia. Albo zwyczajnie odzwyczaiłam się od tego, co kiedyś nazwałabym normalnym.

Nigdy wcześniej nie stroniłam od wypicia kilku lampek wina, bądź czegoś, co bardziej odbiegało od mojej tolerancji w zakresie alkoholu, tuż przed wyjazdem, bo był to dobry sposób, by rozproszyć myśli. Nie upijałam się jedynie do nieprzytomności. Sama myśl o tym mnie odrzucała i sprawiała, że traciłam humor.

Szybko, więc odwróciłam swoją szklaneczkę do góry dnem, gdy tylko Gelgar zbliżył się do mnie z do połowy opróżnioną butelką najtańszego alkoholu, jaki w ogóle istniał. Zapewne w parze z jego niską ceną szedł ohydny smak, ponieważ nawet David, który zazwyczaj wlewał w siebie wszystko, nieważne jak smakowało, skrzywił się z obrzydzeniem. Zaraz potem odstawił szklankę na stół z cichym stuknięciem i wyszczerzył zęby do poirytowanego Noego. 

 — Co to za kobieca solidarność — prychnął Gelgar, kręcąc głową z dezaprobatą, kiedy mierzył wzrokiem jedyne dwie odwrócone szklanki. Chwilę później uśmiechnął się uprzejmie do Eli i ponownie zaproponował kapkę, chociażby wina, na co ta szybko mu odmówiła.

— Ja się nie solidaryzuję — wtrąciła Nanaba, podsuwając mu swoją szklankę. — Mi nalej — powiedziała.

Ze śmiechem oparłam głowę na dłoni i przymknęłam zmęczone powieki.

Tak naprawdę byłam w drodze do łóżka, ale szybciej niż zamknęłam się w pokoju, znalazł mnie David, a potem ściągnął tutaj, do wszystkich. W międzyczasie dziesięć razy zarzucił mi, że się izoluję, kolejne trzydzieści wytknął, że jego brat jest dupkiem i na koniec jeszcze pięćdziesiąt o tym, jak bardzo nienawidzi tytanów. Wyraźnie był już wstawiony. 

 — Ale i tak nikt nie zrobiłby lepszego koniaku niż tatko — wspomniał głośno ze smętnym uśmiechem, a potem wzniósł kolejną szklankę alkoholu ponad głowę. — Za koniak tatka.

Wszyscy zawtórowali mu z równym entuzjazmem i tylko Colt wcześniej odetchnął ciężko, ale w końcu podniósł swoją szklankę. Przechylił ją szybko i zdecydowanie nawet na nikogo nie patrząc.

Coś boleśnie ścisnęło moje serce przy tym względnie niewinnym toaście. Nie dałam tego jednak po sobie poznać i jedynie uśmiechnęłam się niemrawo na miłe wspomnienie pana Millera w podartym kaszkiecie, kłócącego się o jakąś głupotę z panią Miller. 

 — Czemu tak wrzeszczycie? — zapytał zdezorientowany Edel, zajmując wolne miejsce obok Miche. Z małym opóźnieniem skinął głową w kierunku Hanji i Moblita, którzy odpowiedzieli mu tym samym. — Przyhamuj kolego, bo nie wiem, kto cię będzie ściągał jutro z wyra — westchnął, a potem niemal wyszarpał z garści Davida trunek.

Czasem zastanawiałam się, gdzie się podział ten pobladły kadet, który wypluwał wnętrzności za każdym razem, kiedy przychodził czas na wyjazd za Mury. Teraz wydawał się jakby była to zupełnie niewymagająca nerwów sprawa. Prawdopodobnie jedynie udawał, ale wciąż nie mogłam wyjść z podziwu. 

 — Co tam? Spisałeś już ostatnią wolę? — spytał Colt ze złośliwym uśmiechem.

Edel mało dyskretnie przewrócił oczami i przyciągnął do siebie wypełnioną do połowy szklankę.

— Tak i nie wiem, czemu wy tego nie robicie.

— Myślę, że większość z nas nie ma po prostu komu przepisywać jakichś śmiesznych pieniędzy — wymruczał David, wzruszając obojętnie ramionami.

The Strongest Soldier | Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz