⸺ 23 ⸺

173 19 60
                                    

„Pomiędzy chwilami słabości" 

***

Plan Erwina, jak zwykle zawierał więcej niewiadomych, niż faktycznie zwięzłych i pewnych punktów. Tym razem sytuacja wymagała podobnego działania. W tym przypadku na szali postawiliśmy życia tysięcy ludzi żyjących za Siną i wcale nie byłam z tego dumna.

Przyjrzałam się rozłożonej na stole mapie, a na widok dystryktu Orvud coś nieprzyjemnie ścisnęło mnie w żołądku. Kątem oka zerknęłam także na Hanji, która pomimo odniesionych obrażeń zdecydowała się pomóc w jakikolwiek sposób, a ja uparcie podążyłam za nią.

Nie rwałam się do walki z użyciem sprzętu do manewrów, ale jeśli mogłam zrobić cokolwiek, nie miałam zamiaru siedzieć bezczynnie. 

 — Ustalono pozycję tytana Roda Reissa. — Niechętnie oderwałam się od własnych myśli i skupiłam uwagę na osobach w sali narad. — Zmierza do Orvud z południowego zachodu. Podejrzewamy, że dotrze do Muru przed świtem.

— Przyjęliśmy. — Dowódca Stacjonarki skinął głową. — Generale, chcieliśmy wysłuchać pańskiego planu. W jaki sposób chce pan ewakuować ludzi na czas?

Przymknęłam zmęczone powieki i podobnie, jak wszyscy zwróciłam wzrok na Erwina. 

 — Nie będzie żadnej ewakuacji — oznajmił ze spokojem, jak gdyby tematem rozmowy była pogoda.

Żołnierze Stacjonarni spojrzeli po sobie z niezrozumieniem, niepewni, czy nasz generał postradał zmysły, czy też oni czegoś nie dosłyszeli. W ich oczach poza sceptyzmem czaił się strach. 

 — Słucham?

— Mieszkańcy pozostaną w domach.

Napięcie wzrosło, gdy wszyscy w ciszy dali sobie czas na przyswojenie tych słów, by ostatecznie w myślach okrzyknąć nas szaleńcami. Mimo wszystko doskonale wiedziałam, jak się czuli. 

 — Postradałeś zmysły?! — wybuchnął dowódca. — Każesz zostawić cywilów w mieście, zamiast ich ewakuować?! Ten chrzaniony potwór dotrze tu nad ranem, nie słyszałeś?

— Tytan Reissa jest odmieńcem — wtrąciłam ze szczerą nadzieją, że ktokolwiek usłyszał mnie w plątaninie podniesionych, zdenerwowanych głosów.

Silniej ścisnęłam palce wokół przedramienia zranionego przez Garsona i z trudem przełknęłam ślinę, nie potrafiąc dłużej ignorować promieniującego bólu. Bolało tak okropnie, że ledwie byłam w stanie skupić się na dalszej rozmowie. 

 — I jakie to ma niby znaczenie?!

— Takie, że odmieńców przyciągają duże skupiska ludzi, jak ten dystrykt. Nie zainteresuje się byle wioseczką, a skieruje się w miejsce, gdzie wyczuje więcej ludności — wyjaśniła Hanji. — Dlatego, jeśli wyślemy ludzi w kierunku stolicy, tytan ruszy za nimi, przebijając się przez Sinę.

— Szybko dotarłby do Mitras, a zniszczenia, jakich by dokonał, dałyby nam marne szanse. Bylibyśmy bliżej upadku ludzkości niż kiedykolwiek. — Bez głębszego zastanowienia dołączyłam do słów Hanji, aby dodatkowo położyć nacisk na ich powagę.

Rod Reiss w tej postaci nie mógł dostać się do stolicy. Skoro był odmieńcem takich rozmiarów, niewiele było w stanie go zatrzymać. Moc Erena, która służyła do kontrolowania tytanów, w tej kwestii także była bezużyteczna, a co dopiero my, ludzie. Nie istotne było, że mieliśmy w szeregach najsilniejszego żołnierza ludzkości, czy Mikasę, oboje z rodu Ackermannów, czy co tam specjalnego znowu wynaleziono. 

The Strongest Soldier | Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz