Christian's POV:
– Stary farmer farmę miał... – podśpiewywał Ivan, ocierając opuszkami palców o swoje kajdanki.
Uderzyłem mocniej głową o murowaną ścianę. Miałem ochotę przejść przez celę, i przyłożyć mu w gębę by nie mógł dokończyć tej głupiej piosenki. Po raz dziesiąty.
– Ivan, zamknij już mordę. – wybłagałem.
– Daj mi spokój. – warknął. – Śpiewam co mi się żywnie podoba.
– Wymieniłeś już każde możliwe zwierzę, ucisz się wreszcie.
– Mówiłem, złapią nas... – zmienił temat, i odwrócił się do mnie z grymasem na twarzy.
– A co, mieliśmy uciekać do innego kraju?
– Na przykład.
– To był twój pomysł, by podrzucić tą bombę!
– A ty się na to zgodziłeś! – odgryzł się, przez co policjantka przy swoim biurku przewróciła oczami. Od jakiegoś czasu trzyma wartę za swojego kolegę, a jej zabijaczem nudy był pasjans na srebrnym laptopie.
Zachowywałem spokój. Od ponad trzech godzin, po których Valentina z pomocą powinna już tu być. Nabrałem podejrzeń, że nie pojechała prosto na komisariat. Albo w ogóle nie ruszyła się z mieszkania, by dać nam nauczkę. Z jednej strony chciałem, by nas stąd zabrała, ale z drugiej bałem się, co będzie po tym jak zdejmą mi kajdanki, i wypuszczą. Wtedy dopiero Valentina, ewentualnie razem z April, zgotuje nam piekło.
Na samą myśl o tym, co ta kobieta może mi zrobić za to, że jej akademik wypełnił się dymem, natychmiast się wyprostowałem.
Przynajmniej niech mnie stąd wypuści. Kajdanki zaczęły wpijać mi się w nadgarstki. Głowa zaczęła pulsować od burczenia w brzuchu, nie mówiąc już o uszach, które więdły za każdym razem gdy słowa wychodziły z ust Ivana.
– Mój biedny Szopen... – zaczął litanię, marudząc niemiłosiernie. – Pewnie się boi.
– Dziecko, bądź już cicho. – odparła policjantka w średnim wieku, z bardzo mocno ulizanymi włosami spiętymi w niskiego koka. – Ile można słuchać o jakimś zwierzęciu.
– Pani policjantko, otóż można bardzo długo słuchać. – Ivan wstał z ławki naprzeciwko mnie, i oparł się o metalowe kraty. Kobieta nawet nie uniosła wzroku znad ekranu komputera. – Bo to mój szop. I gdybym miał telefon, który mi zabraliście, to może pokazałbym pani zdjęcie.
Kobieta nawet nie mrugnęła na wspominkę o dzikim zwierzęciu.
– W takim razie cieszę się, że go nie masz. – cmoknęła, ciągnąc myszką po blacie. – Jeśli bardzo tęsknisz za swoim szopem, mogę ci przynieść jednego z kontenera na zewnątrz.
Ivan w szoku otworzył usta, i powoli skierował się do swojej ławeczki. W międzyczasie bezgłośnie poruszał ustami, przekazując mi, że jest wredną siksą. Zgodziłem się ruchem głowy.
– Pani kolega był o wiele milszy. – burknął, sadzając swoje cztery litery na zimnym siedzeniu.
– Wielka szkoda. – mruknęła, biorąc łyk kawy w białym kubku. – Ale zostaję z wami aż do rozprawy.
Oboje zwróciliśmy do niej głowy w tej samej sekundzie. Słowo, które spokojnie sprawiło, że poczułem jak wszystkie narządy upadają na samo dno mojego brzucha, a serce boleśnie się zaciska.
– Rozprawy? – westchnęliśmy obaj, jakby brakowało nam powietrza w płucach. Mój przyjaciel zbladł. Okropnie zbladł.
Policjantka po raz pierwszy uniosła wzrok, zerkając na nas jakbyśmy zerwali się dopiero z choinki. Ale gdy zrozumiała po naszych zdezorientowanych minach, że nie żartujemy, odchrząknęła.
CZYTASZ
My Broken Artist
RomanceDRUGA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI. Zniszczony poeta to najpiękniejsza forma sztuki. Christian Bradford po skrzyżowaniu życiowych dróg z skomplikowaną Valentiną Carrerą staje się zapierającym dech w piersi przykładem zdewastowanego artysty. Po wyjeździe s...