Pov : Fang
Wkońcu po trzech latach mieszkania u starych za granicą mogę wrócić do swojego domu. Wyjechałem tam bo miałem kryzys tożsamości i nie wiedziałem kim jestem ani kim się czuje.
Teraz kiedy wróciłem wiem kim się jestem i kim się czuje. Stu procentowa hetero sigma zwana także jako najkarz lub popkorniarz.
Po trzech latach nauki w liceum za granicą mogę wkońcu wrócić do zakładu dla osób o kryzysie bezdomności zwanym moją dawną szkołą. Chodziłem do niej przez pół roku zanim wybąbiłem za granice naszego państwa.
Ciekaw jestem czy klasa nadal składa się z takich samych osób czy nie.
Złapałem za swoje żółte szelki kiedy podjechała taksówka to bez żadnego bagarzu udałem się do środka.
- Dobry, gdzie jedziemy? - zapytał się typ zakładając okulary i poprawiając swój kolczyk w uchu. Wyglądał jak małpa przez nadmierne owłosienie na każdej widocznej części ciała.
- Walentego 69. - odpowiedziałem uprzejmie i spojrzałem na imię kierowcy. Mico.
Podróż z lotniska pod dom minęła szybko mimo, że jechaliśmy kilkanaście kilometrów. Szukając kluczy w doniczce pod ziemią, które zakopałem tam trzy lata temu, usłyszałem ten piskliwy głos.
- FAAAAAAANG!!
Taki uschnięty trzyletni kwiatek komponował się pięknie i wcale nie podejrzanie, że w wysuszonej po ostatnie atomy ziemi może być coś zakopane.
- Część. Przyszłaś.
- No wkońcu wróciłeś! Tęskniliśmy wszyscy. Wkońcu jesteś! - zielono włosa dziewczyna ścisnęła mnie mocno a jej lis zwieszony na szyi wbił się w moją skórę.
- Wszyscy? Shelly, też tęskniła? - zapytałem wchodząc do mieszkania i ciesząc się porządkiem, które już zaczęło znikać.
- Nadal ci nie przeszło. Przecież ona dała ci w dupe jakieś sto jak nie więcej razy, a ty nadal do niej wzdychasz.
- W zasadzie to jestem tylko ciekawy. Na wyjeździe poznałem taką foke. Piper się nazywa. Cudowna pod każdym względem była.
- A nie wątpię. Dobra opowiadaj co jeszcze. - usiadła na stole i przyglądała mi się kiedy przez aplikację zamawiałem jakieś zwarcie.
- Nie zawracaj mi dupy - mruknąłem - Chcesz coś do żarcia?
- Cziki nagets.
- Spoko.
Cisza między nami trwała do czasu dostawy jedzenia czyli jakieś dwadzieścia minut. Odebrałem płacąc pełną sumę i zaniosłem jedzenie do kuchni.
- Masz i żryj. - podstawiłem jej jedzenie pod nos - udław się.
- Wzajemnie.
Zaczęliśmy jeść ale dziewczyna nie zamknęłam się ani na trochę. Ciągle o coś mnie pytała a ja albo odpowiadałem albo olewałen. Cenne słowa trzeba szanować.
Wkońcu przypomniałem sobie o mojej klasie i teraz mogę ją o nią zapytać.
- A ten no, Lola.
- Co.
- Jak teraz wygląda nasza klasa? Tak samo czy nie.
- No ogólnie to przez ten cały czas mało co się działo. Mandy razem ze swoim bratem Chesterem przenieśli się do innej klasy i dołączył jeden typ.
- Kto?
- A taki czarny, emo zjeb, który nie odzywa się prawie wcale i pisze coś tylko w notatniku. Z tego co zwróciłam na niego uwagę raz z rudym to dowiedzieliśmy, się że Colette to jego jakaś kuzynka czy coś.
CZYTASZ
•Fangar1•Odejście[Zakończone]
FanfictionJeden wielki wylew gejostwa, które kocham pisać jak i czytać. Zapraszam.