— Naprawdę musisz tam iść? — zagadnął Seokjin, trzymając w ręce bilecik z zaproszeniem od Kim Taehyunga.
Jimin nic na to nie odpowiedział. Stał przed lustrem, skupiony na poprawianiu swojego wyglądu. Rozprostował kołnierzyk, wygładził mankiety koszuli i odwrócił się bokiem, chcąc lepiej ocenić całość. Przez chwilę patrzył na siebie w zamyśleniu, a później zanurzył dłoń we włosach, przeczesując je palcami, by sprawiały wrażenie gęstszych i bardziej puszystych. Gwałtownym ruchem odgarnął grzywkę, odsłaniając przyciemnione kredką powieki. Zaraz potem sięgnął po kasetkę z biżuterią i wyjął z niej perłowy naszyjnik, który drżącymi rękami założył na szyję. Ostatni raz rzucił okiem na swoje odbicie, a kiedy uznał, że prezentuje się całkiem nieźle, przeniósł wzrok na Jina.
— Dlaczego mam przeczucie, że o czymś mi nie mówisz? — zapytał ze zmarszczonym czołem.
Seokjin westchnął i przysiadł na brzegu łóżka, miętosząc w palcach perfumowany bilecik, na którym widniało nazwisko Jimina. Nie wiedział, jak rozpocząć ten temat. Zazwyczaj trzymał się z daleka od plotek, jednak w tym wypadku był gotowy dać im wiarę. Tae zmienił się nie do poznania. Żył ponad stan, marnotrawił majątek ojca, a wielu ludzi twierdziło, że zaczął coraz częściej zaglądać do butelki. Jedni przypisywali to długom, inni — problemom małżeńskim. Blondyn ożenił się w dość młodym wieku. Miał wtedy siedemnaście lat, liczne perspektywy i całe życie przed sobą. Ślub wziął w błyskawicznym tempie, ale choć początkowo sprawiał wrażenie naprawdę zakochanego, z czasem zapragnął mocniejszych rozrywek.
Młodszy z Kimów od początku podejrzewał, że Taehyung żywi jakąś szczególną słabość do rudzielca. Być może dlatego nie chciał, by ich drogi ponownie się skrzyżowały.
— To nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie — odparł po namyśle.
Jimin roześmiał się na głos, a potem podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.
— Ekhem — chrząknął wymownie. — Chcę ci tylko dyskretnie przypomnieć, że nie mam już nastu lat i umiem o siebie zadbać — dodał z błyskiem w oku.
— W to nie wątpię.
— Tae bywa specyficzny, ale raczej nie przetrzymuje ludzi w ścisłej tajemnicy — zażartował.
— Najbardziej niebezpieczni są ci, którzy pod przykrywką cynicznej szczerości udają, kłamią i...
— I...? — dopytywał Park z pobłażliwym uśmiechem. — Nie sądzę, żeby Taehyung miał jakieś fenomenalne zdolności w tym względzie — dorzucił, kiedy nie usłyszał już nic więcej.
— W takim razie mało jeszcze widziałeś.
Chłopak westchnął i zatopiony w myślach podszedł do okna. Sam nigdy nie potrafił do końca rozgryźć Kima. W dzieciństwie uważał go za prawdziwego przyjaciela i dopiero z biegiem czasu uświadomił sobie, że uczucia Tae nie były wyzbyte z egoizmu. Wcześniej tego nie dostrzegał, albo bardzo chciał wierzyć w jego dobre intencje. Teraz rozumiał, że ich przyjaźń wynikała z potrzeb samotności, a nie z wzajemnej i szczerej sympatii.
Jimin wiedział o wszystkim: o tajonej zazdrości blondyna, o listach, które ten wysyłał w jego imieniu i słabości, którą żywił do niego. Nigdy jednak nie poruszał tego tematu — ani z nim, ani z kimkolwiek innym. Dlaczego? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Może z sentymentu, a może dlatego, że było między nimi coś nieuchwytnego.
— Taehyung by mnie nie skrzywdził — podkreślił, odwracając głowę od okna.
— Ciebie nie — odparł wymownie Jin, spoglądając mu w oczy z naganą. Zaraz potem zebrał ze stolika brudne filiżanki i wyszedł z pokoju, nie czekając na odpowiedź.
CZYTASZ
Orange Crush | Yoonmin
Fanfiction'Ania z Zielonego Wzgórza' rainbow version. Jimin od zawsze bujał w obłokach. Lubił komplikować rzeczy z pozoru proste, traktował życie jak teatr i nie uznawał z nikim rywalizacji. Mówił dużo, a przy tym wielokrotnie szokował swoją bezpośredniością...