Rozdział 2

29 5 0
                                    

Patrzyłem na ciało mojego ojca gdy po chwili się roześmiałem. Tak po prostu. Wtedy nie czułem się dziwnie robiąc to, czułem tylko szczęście. Czułem tylko, że moje życie w końcu się polepszy.
Po chwili maniakalnego śmiechu, gdy się już uspokoiłem, zdjąłem jego ciało z żyrandola i wrzuciłem je do szafy. Nie mam piwnicy, a po dłuższym namyśle uznałem szafę za odpowiednie miejsce. 
Kiedy włożyłem martwe ciało swojego ojca do szafy poszedłem posprzątać szkło oraz zdjąć linę z żyrandola. Była czwarta trzydzieści osiem, kiedy skończyłem. Wtedy wróciłem do swojego pokoju i pierwsze co zrobiłem to przemeblowanie. Balkon zastawiłem szafką, a materac dałem w najbardziej oddalony od balkonu kąt. Później poszedłem do sypialni ojca i zabrałem mu kołdrę oraz kilka poduszek. Posprzątałem też w swoim pokoju pod tą szafką i pod materacem bo wcześniej zawsze gdy próbowałem to zrobić, ojciec uznawał że robię przemeblowanie i mnie za to karcił. 
Gdy już skończyłem, poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Była sobota więc dziś do szkoły iść nie muszę. Zrobiłem sobie tosty z serkiem czosnkowym który ostatnio dorwałem na promocji. 
Jedząc śniadanie dotarło do mnie, że rząd nie pozwoli mi tu samemu mieszkać. Uznałem więc że postaram się utrzymać w sekrecie że mój ojciec jest martwy. Jak najdłużej. O rachunki i inne takie i tak się nie bałem bo od prawie samego początku ja na nie zarabiałem. 
Po skończonym śniadaniu wróciłem do pokoju i wyciągnąłem telefon, notes oraz ołówek automatyczny. Dostałem ten ołówek w szkole na dzień dziecka. 
Włączyłem piosenkę i zacząłem wsłuchiwać się w jej tekst.

"This night is cold in the kingdom, I can feel you fade away. From the kitchen to the bathroom sink and, Your steps keep me awake" (Tytuł: Let me down slowly - Alec Benjamin)

Zacząłem cicho nucić piosenkę wsłuchując się w kolejne jej słowa.

"Don't cut me down, throw me out, leave me here to wasteI once was a man with dignity and grace. Now I'm slippin' through the cracks of your cold embrace. So please, please"

Refren już zacząłem śpiewać. W tym samym momencie także zacząłem rysować. Co rysowałem? Nie wiem. Dawałem mojej ręce robić co chciała.

"Could you find a way to let me down slowly? A little sympathy, I hope you can show meIf you wanna go then I'll be so lonely If you're leavin', baby, let me down slowly Let me down, down, let me down, down, let me down Let me down, down, let me down, down, let me down If you wanna go then I'll be so lonely If you're leavin', baby, let me down slowly" 

Mój głos roznosił się po domu a moja ręka przyciskała ołówek do kartki. 
Po chwili gdy już skończyłem śpiewać, spojrzałem na kartkę. Narysowałem swoją matkę. Co się dziwić, kochałem ją. 
Chwilę patrzyłem na rysunek kiedy z mojego telefonu wyrwał się dźwięk reklamy. Wyrwało mnie to z zamyślenia. Szybko wyłączyłem reklamę i wstałem. Spojrzałem na deskorolkę leżącą w rogu mojego pokoju i podszedłem do niej. Jeszcze jak moja matka żyła udało mi się ją dorwać na olx za kilka funtów. Świetnie się sprawdziła. Potwierdza to fakt, że mam ją do teraz. 
W sumie byłem już ubrany, bo obudziłem się o trzeciej i wtedy się ogarnąłem. Dlatego nie szkodziło mi wyjść pojeździć. 
Spakowałem w plecak głośnik, słuchawki oraz telefon. Do tego wrzuciłem tam butelkę wody i opatrunki na wszelki wypadek. Zarzuciłem swój czarny plecak na plecy i wziąłem deskę. Teoretycznie deskorolka ta jest biała, ale ostatni raz myłem ją tak dawno że już jest szara. Kilka osób z mojej klasy podpisało się na niej kolorowymi markerami. 
Poszedłem do lustra w łazience żeby poprawić moje niesforne włosy i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.



4:02Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz