4. Wojna pomiędzy rodzeństwem

122 8 0
                                    

- Co tutaj się do jasnej cholery stało?! - usłyszałam krzyk, zza moich drzwi. Przez chwilę zastanawiałam się, o co może chodzić, ale wtedy przypomniałam sobie wydarzenia z minionej nocy. Na podłodze prawdopodobnie nadal leżało szkło.

Sądziłam, że Tyler będzie na tyle mądry i po sobie posprząta, ale on pewnie nie kontaktował ze światem. Upił się, a teraz nie jest w stanie wstać z łóżka. Nie wiedziałam, ile wypił, ale patrząc na jego zachowanie, było to o wiele za dużo.

Nie zdziwiłabym się, gdyby jeszcze miał do mnie pretensje o nieposprzątanie tego. Nie byłam jednak sprzątaczką, a do chłopaka nie żywiłam żadnych pozytywnych uczuć, więc nie miałam zamiaru mu pomagać. On pewnie zachowałby się tak samo w stosunku do mnie. Ba, on nawet nie wyszedłby z pokoju, aby mi pomóc.

Nie zamierzałam wychylać się i niczego tłumaczyć. Szkło znajdowało się w końcu pod jego drzwiami, więc nie ja będę mieć problemy, a on. Był on prawie dorosły, dlatego mógł wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Chociaż dla niego jest to pewnie nowością, bo pewnie ludzie robili połowę rzeczy za niego. Że nie chce on jeszcze, aby ktoś przeżył za niego życie...

Spojrzałam na zegar na komodzie. Była 6.55, więc obudziłam się 5 minut przed budzikiem. Normalnie bym je przeleżała, ale byłam na to zbyt zdenerwowana i chciałam zająć czymś mózg. Wczoraj wieczorem planowałam się pomalować, aby pierwszego dnia zrobić na ludziach dobre wrażenie, ale jak to często bywało w moim przypadku, nie chciało mi się. Dlatego założyłam na siebie mundurek i jedynie upewniłam się, że wszystko jest okej z moimi włosami. Potem chwyciłam plecak i wyszłam z pokoju i na całe szczęście, nikogo nie było w pobliżu. Sprzątaczka musiała niedawno tutaj być, ponieważ nie było ani kryształka szkła na ziemi, a nie podejrzewałam domowników, o pozbieranie tego. Gdy wyobraziłam sobie któregoś z nich z miotłą i szufelką, zachciało mi się śmiać. Co jak co, ale sprawiali oni wrażenie zbyt dumnych, żeby zajmować się tak... poniżającymi czynnościami.

Zeszłam na dół do kuchni, aby zrobić sobie kanapki. Nie lubiłam jeść tak rano, więc nie zmuszałam się do tego i brałam więcej do szkoły. Zaczęłam szukać potrzebnych składników w lodówce, jednak z zaskoczeniem zauważyłam sześć przygotowanych i poskładanych tostów. Leżały one na talerzu, więc jedyne co musiałam zrobić, to zawinąć je w folię. Znalezienie jej zajęło mi kilka minut, bo leżała ona w szafce... z naczyniami, wepchnięta w najdalszy kraniec.

Kiedy zawijałam kanapki, zobaczyłam przechodzącego obok mnie chłopaka. Otworzył lodówkę, wyjmując pozostałe dwie, które zostawiłam, wpatrując się krytycznie w moje cztery, ale nic nie powiedział i tylko wrzucił je do plecaka. Luzem. Potem przeszedł obok regału, na którym leżały trzy pary kluczyków, chwytając jedną z nich. Nie patrząc już więcej w moim kierunku, zarzucił kurtkę i gdybym go nie zatrzymała, to by wyszedł.

- Tyler! Poczekaj na mnie! - krzyknęłam, a wtedy chłopak odwrócił się w moją stronę z wyraźną niechęcią.

- A po co mam czekać? Nie mam zamiaru Ciebie niańczyć i oprowadzać po szkole. Nie masz w końcu 5 lat.

- Masz mnie zabrać do szkoły.

- A nie masz prawa jazdy? W garażu stoi wystarczająco dużo aut. Weź sobie jakieś.

Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Wiedziałam, że nie jest on zbytnio inteligentny, ale nie przypuszczałam, że aż w takim stopniu. I jakim cudem on zdawał w szkole przez te wszystkie lata? Z tak niskim IQ musiało być to wyzwanie.

Hate Over Us: PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz