10. Więzi rodzinne cz. 2

84 4 0
                                    

Chłopak podszedł do tych ludzi i ich przytulił. Cała ta sytuacja wydawała mi się coraz bardziej abstrakcyjna. Babcia i dziadek? Tyler kogoś przytulił? On w ogóle wiedział, jak to się robi?

Proszę, żeby byli to chociaż dziadkowie od strony jego matki... Bo chociaż z tym by mnie wtedy nie okłamano.

- Mama i tata! Mówiliście, że nie dacie rady w tym roku przyjechać! - powiedział Francis, schodząc na dół.

Czyli wychodziło na to, że byli to również rodzice mojego ojca. I również moi biologiczni dziadkowie.

Stałam z boku, starając się wtopić jak najbardziej w tło. Miałam wielką ochotę stąd uciec, ale byłoby to po pierwsze, niegrzeczne, a po drugie, szybciej by mnie zobaczyli.

A tak miałam jeszcze chwilę na zrozumienie sytuacji. Chociaż raczej mi się ona nie przydała, bo i tak nadal nic do mnie nie docierało. Czy naprawdę było to takie trudne, żeby powiedzieć mi od razu o wszystkim? I co? Może za kolejne kilka miesięcy okaże się, że mam nagle drugich dziadków w Kanadzie?

Tata zawsze mówił, że jego rodzice zginęli w wypadku samolotowym, kilka lat przed moim urodzeniem. A teraz tak nagle mam ich poznać?

Zaczynałam czuć lekką nienawiść do ojca. Było to naprawdę przykre, zwarzywszy na całą sytuację. Po jego śmierci, powinnam myśleć jedynie o dobrych rzeczach z nim związanych, jednak z miesiąca na miesiąc było to coraz trudniejsze. Ile rzeczy jeszcze przede mną zataił?

- A to kto? - zapytała kobieta, wpatrując się we mnie z zainteresowaniem. Lekko przełknęłam ślinę, siląc się na uśmiech.

- Ja jestem...

- To dziewczyna Tylera! Wreszcie sobie kogoś znalazł! I to nawet ładna, nie za niska, nie za wysoka. - powiedział mężczyzna, stojący obok. Podszedł bliżej i wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą niepewnie uścisnęłam.

- No, nawet ma ładną figurę, chociaż powinna trochę przytyć. Co, rodzice nie dają Ci jeść, drogie dziecko? - wtórowała mu jego żona, chwytając mnie za ramiona i oglądając od góry do dołu.

- Nie, ja nie...

- To nie jest jego dziewczyna! - przerwał Francis.

Tyler stał z boku, jednak widać było, że jest jednocześnie rozbawiony i zniesmaczony. Rozumiałam go, bo gdyby nie to, kim byli Ci ludzie, sama bym się zaśmiała. Być dziewczyną Tylera? Za żadne skarby świata!

- Jak nie dziewczyna, to może narzeczona? Ale jesteście tacy młodzi, a Tyleruś nie jest nawet pełnoletni! Chociaż z tego co wiem, to jakoś za zgodą rodziców da się wziąć ślub. W sumie to nawet lepiej. Wtedy będziecie mieć szybciej dzięki, a ja chciałabym poznać prawnuków, dopóki żyję.

- Nie, mamo. - przerwał jej Francis, wywracając oczami - To jest córka Richarda i Lilly.

Lekko się cofnęłam, czując się nieswojo pod ostrzałem spojrzeń tej dwójki.

- Jak to, przecież oni nie mieli dziecka. Na pewno by nam o tym powiedzieli! Przecież nie przemilczeliby oni takiej sprawy!

- Dla mnie też to było zaskoczenie.

- A oni co tutaj robią? Postanowili nagle wrócić do zarządu? Nie wiedzą, że już dawno wykreśliliśmy ich imiona z akt? Niech ja ich tylko spotkam. Wracają po 17 latach i....

- Oni nie żyją. - wtrąciłam cicho.

Gdy to powiedziałam, zapadła cisza. Widziałam, że nie wiedzieli nawet, co powiedzieć. W końcu kobieta lekko westchnęła, kręcąc głową: - Teraz ma to sens, dlaczego tutaj jesteś. Adoptowałeś ją? - to pytanie było skierowane bezpośrednio do Francisa, który jedynie skinął głową.

Hate Over Us: PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz