19. Sprawiedliwości stało się zadość

44 3 0
                                    

Z wielkim żalem, żegnałam się z Tylerem.

Chociaż spędziliśmy ze sobą prawie miesiąc, to ten czas zleciał aż za szybko. I prawdopodobnie inni ludzie mieliby już dosyć swojej obecności.

Ale nie my.

Z tyłu głowy miałam cały czas tylko jedną myśl - że możemy zobaczyć się za miesiąc, albo za rok. I z każdym uciekającym dniem, pojawiała się coraz częściej, niczym natrętny komar.

Dopinałam właśnie swoją walizkę. We Włoszech zrobiłam spore zakupy i martwiłam się, że nie zapakuję wszystkiego, na szczęście jednak, mój brat pozwolił mi zostawić niektóre ubrania tutaj i obecnie nie miałam najmniejszego problemu.

- I tak będziesz tutaj najczęstszym gościem. I prawdopodobnie jedynym. Następnym razem nie będziesz musiała chociaż brać ze sobą walizki. Ułatwi nam to życie.

Chyba bym się popłakała, gdybym miała zostawić moją wymarzoną torebkę od Chanel. Co prawda, kosztowała 20 euro, ale nie było sensu przepłacać, prawda? W końcu z wyglądu niczym się nie różniły, a i tak założę ją tylko ze dwa razy.

Dlatego zostawiłam praktycznie wszystkie swoje ubrania i kosmetyki tutaj. Pozapychałam wszystkie szafy i szuflady, a wtedy Tyler dopiero się zorientował, jak wielki popełnił błąd.

Mimo, że nic nie powiedział, to jego mina, gdy wszedł rano do łazienki i zobaczył, że każdy centymetr zajmowały moje rzeczy, powiedziała mi wszystko. I do dzisiaj, gdy sobie ją przypominałam, to się śmiałam.

Ale nie była to moja wina, okej? Tylko moich włosów.

- Puk, puk! Ziemia do Madison. Musimy już zaraz wychodzić.

- Och, przepraszam. Trochę się zamyśliłam. Która już jest godzina?

- Piętnaście po ósmej. Zostały niecałe 3 godziny do wylotu.

- Dobra, możemy już schodzić. Wszystko spakowałam.

- Tylko zanim to, chciałbym Ci coś jeszcze dać. Taki przedwczesny prezent urodzinowy. Prawdopodobnie nie będzie mnie na Twoim przyjęciu, a chciałem dać Ci go od kilku miesięcy. U mnie się raczej nie sprawdzi, a szkoda, żeby taka pamiątka się zmarnowała. Dziewczyny lubią tego typu pierdoły, więc pewnie i Tobie się spodoba.

Zza pleców wyjął jakąś dziwną paczuszkę, którą okazał się być... jakiś notes.

- Dajesz mi na urodziny zeszyt?

- Jest on przekazywany z pokolenia na pokolenie, niby od kilku dekad. Według mnie to bzdura, ale ojciec był przy tym tak poważny, że sam nie wiem już, co na ten temat myśleć. Każdy członek rodziny coś tam pisał, a dla mnie byłoby to dziwnie niekomfortowe. Więc przekazuję go Tobie.

- O mój Boże. Dziękuję! - krzyknęłam i zarzuciłam mu ramiona na szyję.

- Nie ma sprawy. - Zachichotał. - To tylko zwykły zeszyt, jak zresztą powiedziałaś. Tylko uważaj, bo w każdej chwili może się rozpaść, a tego ojciec by już nie wybaczył. Miał fioła na jego punkcie i przez pierwszy rok, codziennie się o niego pytał.

- Jasne. Będę go pilnować jak oka w głowie. Słowo harcerza!

- Byłaś harcerką kiedyś? Nic nie mówiłaś.

- Nie byłam. Ale fajnie brzmi.

Jego gest bardzo mnie wzruszył. Był to niezaprzeczalny sygnał, że on postrzega mnie jako siostrę. I gdyby nie napięte stosunki z Francisem, to mogłabym pomyśleć, że są dla mnie jak druga rodzina.

Hate Over Us: PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz