20. Sweet sixteen

62 4 0
                                    

Obudziłam się rano, na dźwięk budzika. Nastawiłam go, aby zdążyć się wyszykować na nadchodzące przyjęcie.

Francis nalegał na wynajęcie jedynie jakiejś sali, ale po ostatnich słowach Aidena, chciałam coś większego. Czegoś wow.

Więc co zrobiłam? Skopiowałam pomysł Tylera na jego urodziny.

Wyszłam z założenia, że chłopak prawdopodobnie znał się na tego typu imprezach i wie, jak zaimponować innym. Miałam trochę inny gust, ale w końcu nie chodziło tutaj jedynie o mnie, ale również o bogatą i zapatrzoną w siebie elitę.

Nie było praktycznie żadnych problemów z przygotowaniem, bo kiedy masz kasę, masz wszystko co chcesz. I pomimo moich ogromnych oczekiwań, ekipa wyrobiła się ze wszystkim w dwa dni.

Moja rola kończyła się tylko na podpisaniu papierów i zweryfikowaniu tego.

Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, celowo patrząc się na sam dół, gdzie do dzisiaj leżał owy dokument. Podniosłam go, ponuro się uśmiechając.

Całkowicie się odcięłam od tego tematu i nawet zdążyłam o tym zapomnieć. Dałam całkowicie wolną rękę Lauren, która razem ze swoimi wspólnikami, miała wszystko przygotować.

I miałam nadzieję, że robiła to po mojej myśli.

Zaczęłam przeglądać wieszaki, aż w końcu znalazłam to, co chciałam. Planowałam założyć na siebie białą sukienkę, którą zamówiłam z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Była piękna, jednak jak kiedyś skomentował Tyler, wyglądałam bardziej jak panna młoda niż już szesnastoletnia solenizantka.

Wciśnięcie się w nią zajęło mi prawie dziesięć minut.

Czyżbym przytyła? Mogłabym dać sobie rękę uciąć, że kiedy ją zakładałam po raz pierwszy, była idealna. A nawet odrobinkę za luźna.

Ale to wtedy oznaczało, że... Elliot nie kłamał.

Próbowałam zbyć tę myśl, ale w jakiś sposób zalęgła mi się w głowie. I to w takim stopniu, że po kilku minutach postanowiłam się przebrać w wygodniejsze ubrania, a kreację zabrać ze sobą i założyć ją dopiero za kilka godzin.

Moim oficjalnym wytłumaczeniem była wygoda. I tylko ja znałam prawdziwy powód.

Kiedy zeszłam na dół, usłyszałam jakieś głosy, które dobiegały z jadalni. Zaciekawiona weszłam do środka i stanęłam wtedy naprzeciwko... moich dziadków.

- Solenizantka wreszcie zeszła! - krzyknęła babcia, gdy mnie zauważyła. Podniosła się z krzesła i zbliżyła się, a potem przytuliła.

- Wszystkiego najlepszego słońce! Życzenia złożę Ci już na przyjęciu, żeby nie powtarzać dwa razy.

- Dziękuję bardzo!

Przeniosłam spojrzenie na dziadka, który obserwował nas z dziwnym grymasem na twarzy.

- Coś się stało? - zapytałam, gdy zasiadłam z resztą przy stole i zaczęłam nakładać sobie jedzenie.

- Sam nie wiem. Ktoś złożył na mnie jakieś zawiadomienie na policji. Moi prawnicy starają się ich uciszyć, ale średnio to wychodzi.

- A wiadomo o co chodzi?

Hate Over Us: PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz