Harry nie do końca wierzył własnym oczom, Draco Malfoy w długim czarnym płaszczu stał właśnie przy głównym wyjściu na dziedziniec i spoglądał zniecierpliwiony na przelatujące nad nim sowy. Jego blond włosy zakręcały się na ramionach i unosiły na wietrze, zawsze jednak układając się w idealne fale.
- Malfoy- odezwał się po krótkim chrząknięciu gdy ten nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
Po kilku sekundach chłopak leniwie na niego spojrzał i westchnął, jakby był zniechęcony tym spotkaniem. A przecież to on sam je zażądał.
- Potter.
- Skoro już się sobie przedstawiliśmy to możemy iść- rzucił okiem na wąską ścieżkę do Hogsmeade.- Bo mieliśmy, tak?
Draco znów na chwilę zamilkł, potem ruszył się z miejsca, zupełnie od niechcenia, a jednak z gracją i dołączył do śniadego chłopca, nadal trzymając się od niego w minimalnie metrowej odległości.
Szli w absolutnej ciszy, było słychać tylko świst wiatru i przelatujące nad nimi ptaki. Harry zastanawiał się nad kilkoma rzeczami, przede wszystkim dlaczego nagle stał się tak cichy. Nie wyzywał go, ani nie narzekał. Nie wyglądał na specjalnie zadowolonego, ale to wciąż pewna nowość. Zerkał na niego co chwila, rzucał niewinnie okiem i analizował jego kamienny wyraz twarzy. Draco wyraźnie nie był tu dla towarzystwa, miał interes w tym spotkaniu i Harry o tym wiedział, ale liczył chociaż na małe śledztwo, albo chociaż kilka wskazówek dotyczących tego co on w ogóle będzie robił. Wydawał się przecież wtedy taki zdesperowany.- Widzę kiedy się na mnie patrzysz Potter- mówił spokojnie, ale dość stanowczo. Nie oderwał wzroku od krętej ścieżki.
- Nie, tylko... Właściwie po co idziesz do miasteczka?
- Nie twój interes.
- Trochę mój- wzruszył ramionami chcąc brzmieć na pewnego siebie.- Jestem teraz za ciebie odpowiedzialny.
Draco zatrzymał się jak wryty, spojrzał na Harrego z ukosa, przewrócił oczami i ruszył dalej, nie odpowiadając absolutnie nic. Potter domyślił się, że uznał to zwyczajnie za śmieszne. Uśmiechnął się, bo faktycznie odrobinę tak brzmiało i dorównał mu kroku.
- Wiesz... dziwnie tak tu z tobą, razem do...
- Potter- znów syknął.- Nie jestem tu z tobą. Rozejdziemy się tak szybko jak zamek zniknie z pola widzenia.
- Oh. Tak, no tak, wiedziałem przecież- zaśmiał się.- Ale...
- Żadnych ale. Najlepiej będzie jak przestaniesz się odzywać.
I przestał, przynajmniej na chwilę, aż grupa sów nie przeleciała im nad głowami. Obejrzał się za nimi, nawet jedną rozpoznał.
- Właściwie nie wiem dlaczego mnie tak nienawidzisz. To znaczy ja też nie jestem najlepszym przykładem, ale...
- Potter!- Krzyknął tak głośno, że jego głos odbił się echem od pobliskich drzew. Wziął głęboki wdech i przymknął oczy jakby potrzebował chwili namysłu.- Zamilknij, albo ci pomogę.
Tym razem posłuchał.
Cichy marsz był jednak znacznie gorszy niż jego dokuczliwe gadanie. Jeszcze intensywniej zaczynał wtedy myśleć o tym po co Draco w ogóle tu jest, przypomniał sobie o feralnym meczu, potem wieży astronomicznej, zrobiło się jakoś dziwnie, nagle jeszcze bardziej nienaturalnie niż zazwyczaj.
- Tu rozdzielają się nasze drogi- w końcu pierwszy odezwał się bez pytania. Przystanął na chwilę i mocniej okrył się czarnym szalem.- Będę tu za równo trzy godziny i możemy wracać tak, żeby nikt się nie domyślił.
CZYTASZ
Heliophilia ° Drarry
FanfictionHeliofilia- niepohamowana chęć pozostania w promieniach słonecznych, miłość do słońca Choć Harry Potter dla Draco był zawsze jasnym, pełnym energii słońcem, to ich historia zaczęła się w deszczu. Niebo zakryte było szarymi chmurami i tylko jeden gr...