Rozdział 7 - Where you go I go

379 29 19
                                    


Rozdział 7 Where you go I go

- Wujek! - zaśmiał się radośnie Teddy, podbiegając do kominka.

Małe dłonie zacisnęły się na jego nodze i Harry schylił się, z szerokim uśmiechem na ustach podnosząc swojego chrześniaka na ręce. Chłopczyk śmiał się, a jego włosy wydawały się przybierać każdy kolor tęczy, mieniąc się pod wpływem promieni słońca wpadających przez wysokie, nieprzysłonione zasłonami okna.

- Dzień dobry, Harry - powiedziała ciepło Andromeda, przekraczając próg salonu.

- Dzień dobry - przywitał się, na chwilę odwracając wzrok od Teddy'ego.

- Jak pierwsze dni w Hogwarcie? - zapytała, siadając przy stole. - Falbanko!

Usłyszeli pyknięcie i tuż przy długiej sukni kobiety pojawiła się skrzatka.

- Falbanko, przyniosłabyś nam po herbacie? Tej, którą lubi Harry - poprosiła czule.

Falbanka nie była skrzatem, który się ociągał i już po chwili białe filiżanki z ciepłym, parującym naparem pojawiły się na jasnym obrusie.

- Odliczam dni do końca - odparł ze śmiechem. Teddy chwycił kosmyk jego włosów, nieznośnie ciągnąc. - Och, oczywiście, że coś mam dla ciebie, daj mi tylko chwilę.

- Rozpieścisz go - potrząsnęła głową. Jasnobrązowe loki, przeplatane siwym włosem, okalały jej szczupłą twarz.

- O to właśnie chodzi - stwierdził rozbawiony.

Posadził chrześniaka na fotelu. Jego wielkie, tym razem błękitne oczy patrzyły z fascynacją na Harry'ego, gdy spod kurtki wyciągał słodycze z Zaczarowanego Królestwa.

- Ulubiony... - w fioletowych oczach Teddy'ego odbił się wielki lizak w kształcie pszczoły, którego ulepione z miodu skrzydła lekko się poruszały.

- Ulubiony - powtórzył z uśmiechem.

Chłopczyk wyciągnął ręce i z wdzięcznością chwycił patyk. Harry zmierzwił jego włosy i sam usiadł przy stole.

Ciepło rozpływało się po jego ciele na widok Teddy'ego. Mając zaledwie trzy lata, jego chrześniak, nawet nie będąc tego świadomym, wielokrotnie ratował mu życie, a ich weekendowe spotkania, niczym światło w długim, czarnym tunelu, były jedyną rzeczą, której wyczekiwał.

- Pisali o tobie - wspomniała Andromeda, odkładając filiżankę, na spodek.

- Znowu? - zapytał.

- Tak - kiwnęła lekko głową. - Dawno nie pojawiłeś się w Anglii, więc twoja obecność wywołała niemałe poruszenie.

- Co tym razem? - westchnął, nerwowo przeczesując włosy dłonią.

- Nic szczególnego. Głownie... Głównie skupiali się na Teddym.

- Na Teddym? - powtórzył, prostując się szybko. Odwrócił głowę w stronę roześmianego chrześniaka. - Jakim... Jakim cudem?

- Widzieli was - powiedziała. Jej palce zacisnęły się na rączce filiżanki. - Słuchaj, Harry...

- Nie. Już o tym rozmawialiśmy - przerwał jej szybko.

- Tylko on mi został - kontynuowała cicho, a cień bólu przebiegł przez jej ciemne oczy.

- Andromedo, obiecuję ci - wstał, podchodząc do kobiety. Chwycił jej zimną dłoń i ukrył w swoich, których ciepło kontrastowało z chłodem. - Obiecuję, że nie odbiorę ci go.

Runaway | SNARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz