Gdy Peter i Steve skończyli robić pierogi, zauważyli że zbliża się już 18, więc oboje ruszyli do swoich pokoi już oficjalnie się wyszykować. Peter trochę się załamał faktem, że znów będzie musiał wiązać krawat, ale teraz jakoś bardzo o tym nie myślał, bo gdy wszedł do pokoju, od razu został przywitany uroczym uśmiechem Lokiego.— Wyprasowałem Ci tą koszule, tam wisi. — Mruknął pokazując palcem na szafę, gdzie wisiała biała jak śnieg koszula Parkera. Nastolatek bez przetwarzania co robi, zdjął koszulkę i przemienił ją na koszule. Dopiero gdy odwrócił się w stronę Laufeysona, zrozumiał co właśnie zrobił. Loki patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem, przez co Peter poraz kolejny oblał się rumieńcem i poczuł zażenowanie.
— Sorry, zapomniało mi się. — Westchnął przecierajac twarz dłońmi, poczym zajął się zapinaniem guzików. Loki wciąż leżał na łóżku cicho, patrząc tylko co jakiś czas na Parkera. Gdy oboje byli już gotowi, w ciszy ruszyli do jadalni, która była połączona z salonem. Usiedli razem na kanapie, a Peter zafascynowany patrzył na piękną choinkę, która stała na tle Nowego Yorku, który widać było zza wielkich okien. W końcu stwierdził, że podzieli się swoją fascynacją z siedzącym obok Lokim, który teraz rękę miał zarzuconą na ramieniu Parkera i spokojnie słuchał słów Petera, który na dobre się rozgadał.
Loki uwielbiał słuchać Petera. Chłopak często dawał mu zrozumienie, pomagał gdy jakiś problem stanął na jego drodze. Loki przy nim zaczął uśmiechać się w... taki na prawdę szczęśliwy sposób. Gdy widział młodszego chłopaka, serce od razu szybciej mu biło, a na twarz automatycznie wkradał się uśmiech. Bardzo go lubił, nawet za bardzo.
Powiedział by mu o tym, ale zbyt się boi.
Boi się, że znów zostanie odrzucony.
Ale nie chce już o tym myśleć, więc totalnie wsłuchał się w monolog Parkera, a myśli o strachu odstawił na bok.Lauyefosn nie może się bać. Przynajmniej tak sobie wmawia.
— Patrz! Śnieg pada! Koooocham śnieg. Może pójdziemy po kolacji na spacer? — Peter podbiegł do okna i wciąż gadając do Lokiego, przyglądał się spadającym płatkom śniegu.
— Jasne, jeśli chcesz. — Odpowiedział Laufeyson patrząc z uśmiechem na Petera. W tym momencie wyglądał jak małe dziecko, które dostało nowy prezent.
No właśnie. Ciekawe, jak Stark zaplanował tą niespodziankę dla Petera, bo jeśli coś zjebał, to ja go zajebie. — Pomyślał Laufeyson przypominając sobie, co kupili Peterowi.
Gdy Pete wrócił na kanapę, jeszcze chwile posiedzieli, poczym usłyszeli krzyk dzieci. Laura Barton miała pojawić się wcześniej, ale korki na drodze spowodowane świętem, opóźniły jej przyjazd. Pierwsze co zrobiła, to jeszcze raz przeprosiła Steva za to, że nie pomogła, a potem przywitała się ze swoim mężem w bardzo romantyczny sposób.
— Ach, w ogóle Stark, zostajemy z dzieciakami do sylwestra. — Powiedziała do Tony'ego, z którym właśnie się witała.
— A co? Moja wieża to jakieś przedszkole? — Spytał żartobliwie. Tak naprawdę nie przeszkadzało mu, że dzieciaki z Laurą chwilę u niego posiedzą. Może Clint I Laura w końcu pojadą na jakąś randkę, a dziećmi zajmie się Peter wraz z Wandą? Pewnie by im to nie przeszkadzało, patrząc na to, że oboje teraz przytulali dzieci Bartonów.
— Tak. — Odpowiedziała składając jeszcze jednego całusa na policzku Starka, bo wszyscy tu w zwyczaju mieli witać się w ten sposób.
— A może zostaniecie od razu na ferie? Przecież są od razu po sylwestrze, może byśmy gdzieś wspólnie wyjechali. O! Może jeszcze May I Happy by się załapali. — Zaproponował Peter z uśmiechem, na co Laura powiedziała, że to bardzo dobry pomysł i się nad tym zastanowi.
CZYTASZ
Co się dzieje, Peter? // Chat Marvel Wrong Number Pt2 // irondad
Fanfiction2 część wrong number!!! Ogólnie małe wyjaśnienia, nie będzie to wrong number a zwykły chat z czasem normalnymi rozdziałami, tyle że bez czytania wrong number będzie można się pogubić, więc zalecam najpierw przeczytac pierwszą część. Myślę też, że w...