Peterek: wkurzyliście mnie strasznie
Peterek: zajmijcie się swoim życiem a nie moim
Peterek: to ile będę jadł i co będę jadł jest moją sprawą, nie waszą
Peterek: możecie też przekazać May, żeby nie grała teraz takiej cudownej bo przez ostatni miesiąc miała mnie głęboko w dupie
Nat: Peter, my to robimy bo się o ciebie martwimy
Nat: możesz tu przyjść i porozmawiać o tym co się stało?
Peterek: nie chce dziś z nikim rozmawiać
Peterek: odczepcie się i dajcie mi spokój.
Nat: zostawiłeś tu psa.
Peterek: super, już po niego idę:)
Peterek: On jedyny nie będzie mógł się do mnie przypieprzać 🤷🏻♂️
~ godzinę wcześniej ~
Po rozdaniu prezentów, wszyscy zasiedli ponownie do stołu, aby porozmawiać i pojeść ciasta upieczone przez Bucky'ego i Rogersa.
— Mhm, to brownie jest świetne. A ty co myślisz Pete? — May spojrzała na nastolatka, przed którym stał wciąż pusty talerz. — Nie no zaraz, czemu ty nie jesz?
— Co? Ah, nie jestem głodny. — odpowiedział z lekkim uśmiechem. Nie wiedział, że były osoby, które większą część kolacji wpatrywały się właśnie w niego.
— Czym się tak najadłeś? Całą kolacje zjadłeś może z 4 pierogi. — Steve spojrzał na niego zdumiony, a Tony powoli przeniósł wzrok na nastolatka. Natasha obróciła głowę w jego stronę.
— To prawda, Peter? — Spytała powoli Romanoff. Parker spojrzał na nią z rozdziawionymi ustami. Pokręcił przecząco głową. — Nie? To co jeszcze zjadłeś?
— A co was to interesuje? — Spytał wkurzonym tonem. — Nie powinniście się wtrącać w nie swoje sprawy. Jem jak każdy inny.
— Tak? To zjedz, proszę kawałek jakiegokolwiek ciasta. — Stark spojrzał wymownie na Parkera, gdy ten siedział w bezruchu. Pokręcił głową. — No widzisz, Pete. Nie jesz jak każdy inny.
— Jem! To, że tego nie widzicie, nie jest moją winą! — Wykrzyknął zdenerwowany.
— Ale tego nikt nigdy nie widzi! — krzyknęła May, patrząc na Petera.
— A ty skąd niby możesz to wiedzieć, jak od ostatniego miesiąca nawet cię nie widziałem? — May otworzyła usta, ale nie wiedząc co powiedzieć od razu je zamknęła.
— To prawda Peter? Głodzisz się? — Loki spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem, a gdy chciał położyć swoją rękę na dłoni Parkera, ten odepchnął go, wstając wzburzony. Oczy miał całe we łzach, ale żadna nie potoczyła się na jego policzku.
— Zajmijcie się swoim życiem. — Warknął wychodząc z pomieszczenia, w którym panowała teraz niekomfortowa cisza.
Peter wszedł do swojego pokoju i głośno trzasnął drzwiami. Łzy automatycznie poleciały mu po policzkach, a oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz szybszy. Brakowało mu powietrza. Potrzebował oddychać. Dusił się łzami. Chwiejnym krokiem podszedł do okna, poczym otworzył je na oścież, ale to niewiele dawało.
— Oddychaj Pete. Wdech... — Mówił do siebie chcąc powstrzymać opanowujące go emocje. — I wydech...
Powtórzył tą czynność kilka razy, poczym usiadł na łóżku i sięgnął po telefon. Pomimo, że łzy wciąż ciurkiem wypływały mu z oczu, oddychał już miarowo, a ręce nie drżały tak jak przed chwilą. Wysłał kilka wiadomości na grupę, poczym zamknął okno czując mróz który dostawał mu się do pokoju. Wrócił na łóżko i odpisał na wiadomości Natashy.
Poraz kolejny wkurwiony wyszedł z pokoju, I nie patrząc na nikogo zabrał do pokoju psa. Znów trzasnął drzwiami, a średniej wielkości Bull Terrier wskoczył mu na łóżku gdzie wygodnie się położył. Parker usiadł obok zwierzaka.
— Trzeba wymyśleć Ci imię, co? — Mruknął drapiąc psa za uszami. — Nie wiem nawet, czy ty jesteś chłopem czy babą. — Mruknął. Nie chciał tego sprawdzać, ale musiał. — Okej, baba.
Peter wciąż drapał psa za uchem, co najwidoczniej jej się podobało.
— Co powiesz na... Dina? — Peter w dziwny sposób zauważył, że mina jego pupila zrzedła. — Noon? Okej też nie. To co powiesz na... Tessa? — Zadowolona mina psa powróciła. — Okej, czyli Tessa. Ładnie w sumie.
Wybiór imiona dla Tessy lekko poprawił mu humor, ale nie na tyle aby zapomnieć o wcześniejszej sytuacji. Poraz kolejny pogłaskał Tesse po głowie, zszedł z łóżka i poszedł w kierunku biurka, na którym leżały jego słuchawki. Sięgnął po nie, a przed założeniem ich na uszy ubrał na siebie dwie bluzy. Włożył słuchawki na głowę, sięgnął po dwa koce i spokojnym krokiem ruszył w stronę w drabinki stojącej w jednym z kątów jego pokoju. Otworzył klapę, wrzucił koce na dach, a potem sam na niego wszedł.
Gdy tylko pojawił się na zewnątrz, biały puch leciał mu prosto w twarz. Na dworze nie było bardzo zimno, lecz padający śnieg na pewno dodawał chłodu. Peter spokojnym krokiem podszedł do krawędzi budynku i rozłożył jeden z koców. Usiadł na nim, a chwile później opatulił się drugim.
Wyjął telefon z tylniej kieszeni I połączył się ze słuchawkami przez Bluetooth. Włączył aplikacje Spotify i wybrał jedną z najczęściej używanych playlist. Do jego uszu dotarł tekst piosenki " Young " od Vacations.— Another days goes by
And where was I?
Didn't think i'd still be here
Just to make things clear
What's the use?
Im not talking sense
Call it a ruse
On myself
I wanted to go
I wanted to say — śpiewał pod nosem.Nie zapamiętał, ile siedział jeszcze na dachu, ale napewno długo. Bardzo przemarzł, więc gdy wrócił do pokoju odłożył rzeczy w kąt pokoju i poszedł wziąć gorącą kąpiel.
Później już nie dotykał telefonu, podłączył go do ładowarki i położył się spać.
Peter niestety nie mógł powiedzieć, że się wyspał.
~~~~~
Ciekawe co się stało że Peterek się nie wyspał🤔🤔
CZYTASZ
Co się dzieje, Peter? // Chat Marvel Wrong Number Pt2 // irondad
Fanfiction2 część wrong number!!! Ogólnie małe wyjaśnienia, nie będzie to wrong number a zwykły chat z czasem normalnymi rozdziałami, tyle że bez czytania wrong number będzie można się pogubić, więc zalecam najpierw przeczytac pierwszą część. Myślę też, że w...