Słodki smak dziczyzny

20 4 1
                                    

W poprzednim rozdziale:

Stiles wybiera się w poszukiwaniu drewna do lasu. Tam przerażony ucieka przed demonem, który okazuje się być delikatnym wilkiem, który łagodzi ból jego kostki.

///

Minęło kilka długich dni, w które był zmuszony zostać zamknięty w domu i pilnowanym, aby nie próbował wstawać. Miejscowy uzdrowiciel Deaton powiedział, że ma leżeć w łóżku przynajmniej przez dziesięć dni. Przez cały ten czas towarzyszył mu Scott, który nie dał się przekonać do tego, że wypadek nie był jego winą.

Historia o leśnym spotkaniu zainteresowała wszystkich w osadzie. Uważano, że pod postacią wilków mogły kryć się rozmaite demony, a nawet ludzie! Jednak zostało to uznane za dobry znak, Stiles wyszedł z tego cało, ba! Stworzenie nawet okazało mu dobroć.

- Scott! - krzyknął zdenerwowany chłopak. - Nie możesz mi odebrać czegoś takiego! - wymachiwał rękami na wszystkie strony w złości. Jak jego przyjaciel mógł mu zrobić coś takiego.

- Jeszcze nie wyzdrowiałeś w pełni! - argumentował. - Nie pójdziesz z nimi na polowanie.

- Wiesz jaką radość mi to sprawia! - uwielbiał tropić zwierzynę, stąpać jej śladami, a następnie dzielić się z wioską smakowitym mięsem i pożerać je z satysfakcją.

- Ale twoja kostka... - zostało mu przerwane.

- Deaton powiedział, że mogę już chodzić. - prychnął oburzony. Opiekuńczość Scott'a była miła, nie dało się go nie kochać, ale czasami potrafiła doprowadzić do szału.

- Chodzić. - podkreślił. - Nie biegać!

- No to będę chodzić. - spojrzał prosto w jego oczy, jakby to miał być koniec dyskusji.

- Stiles. - powiedział delikatnie, widocznie zmiękł pod ciężarem tego bursztynowego spojrzenia. - Nie chcę, żeby coś ci się stało. - usiadł blisko niego na łóżku. Ich kolana zetknęły się. - Już raz przeze mnie mogłeś stracić życie.

- Nie obwiniaj się już. - westchnął z brakiem cierpliwości. Chwycił jego policzki przybliżając ich twarze. - To nie twoja wina. Mam to przeliterować? - uniósł brew. Serce go bolało od patrzenia na zmartwioną postawę Scott'a. - Z resztą, - odsunął się. - wilk był przyjazny. - machnął lekceważąco ręką.

- A gdyby nie był?

- Scott. - już brakowało mu sił do użerania się z nim. - Skończ już. - westchnął. Widząc jednak, że jego przyjaciel zamierza dodać coś jeszcze, szybko zabrał mu taką możliwość. - Ojciec na pewno mi pozwoli, a myśliwi nie będą mieli nic przeciwko, jestem świetny w tropieniu. - uśmiechnął się dumnie. Zdecydowanie nie był człowiekiem skromnym, jeśli tylko posiadał jakąś umiejętność uwielbiał się nią chwalić.

- Ale będziesz ostrożny? - drugi widząc wywrócenie oczami chłopaka skrzywił się lekko. - Obiecaj mi. - wyciągnął do niego dłoń z wyprostowanym, małym palcem.

- Obiecuję. - zahaczył swój mały palec o ten jego, przypieczętowując umowę.

~{}~

Chodzenie po lesie z grupą ludzi u boku nie było już tak bardzo przerażające. Wszystko co wprowadziło jego serce w niespokojny rytm ostatnim razem zdawało się zniknąć. Nie było już tak ciemno i cicho. Nie czuł ciarek przechodzących na plecach, ani czarnych myśli przychodzących do głowy.

Jedyną rzeczą jaką mógł odczuwać była ekscytacja i radość z podziwu jakim darzyła go starszyzna. Miło było czuć się docenionym.

Wielki Zły Wilk | sterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz