Rozdział 5

18 6 0
                                    

Obudził je wchodzący do pokoju James.

-Co wy, dalej śpicie? - zapytał, zaskoczony.

Sophia spojrzała z przestrachem na zegarek i zobaczyła, że jest za pięć ósma. Oczywiście! Zapomniały nastawić budzik. Zerwała się z łóżka i zaczęła ubierać w strój znaleziony w szafie. Dziewczyny, widząc godzinę, zrobiły to samo. Stwierdziły, że zębów już raczej nie umyją, więc wybiegły z pokoju i ruszyły za idącymi przed nimi chłopakami. Kiedy weszli na sale, rozejrzeli się i zauważyli, że dużej części osób jeszcze nie ma. Sophia odetchnęła z ulgą. Nienawidziła momentów, kiedy coś nie szło zgodnie z jej planem.

-Ciszaaaa! - krzyknęła Idalia, stając na środku sali. - Oddajmy cześć naszym żywiołom!

Sytuacja z wczoraj się powtórzyła. Lily przypomniała list od Emily, która nie wspomniała o żadnych żywiołach. Co tu się, do cholery, dzieje?! - zastanawiała się. Możliwe, że była to ta część, o której kuzynka nie chciała mówić, ale wydawało się to ważne. Odrzuciła myśli krążące po jej głowie i zaczęła wypatrywać czarnowłosej dziewczyny ze zdjęcia. Niestety, ponieważ nie wiedziała, na którym jest roku, ani jakiemu żywiołowi oddaje cześć, nie znalazła Emily w tłumie. Po chwili wszyscy wrócili na miejsca i wtedy rozniesiono jedzenie. Niestety, to nie było to samo, co wczorajsza uczta. Każdy z nich dostał po trzy kanapki z szynką, kiszonego ogórka do przegryzienia i banana, który chyba miał pełnić funkcję deseru. Kiedy skończyli jeść (a nie zajęło to zbyt długo), jacyś pomocnicy Idalii i Icara rozdali im plecaki. James, zawsze ciekawski, otwarł plecak, żeby sprawdzić, co jest w środku. Znalazł coś, co chyba było planem lekcji. Idąc jego tropem, wszyscy zaczęli otwierać plecaki i sprawdzać, co jest wewnątrz. Każdy znalazł podobną kartkę. Były tam wypisane różne lekcje, które bynajmniej nie przypominały tych w szkole — strategia bojowa, trening siłowy czy jazda konna to jedne z wielu nazw, wypisanych na kartce.

-Ej, a jaki jest dzień tygodnia? - spytała Alvara, a Lily i Sophia uznały to za ważne pytanie.

Zaczęły się rozglądać w poszukiwaniu odpowiedzi, aż zauważyły wiszący na ścianie mały telewizor. Najwyraźniej miał on dotykowy ekran, bo kilku kadetów właśnie coś przełączało.

-Waszym pierwszym zadaniem na dzisiaj będzie znalezienie sali lekcyjnej! - krzyknęła Idalia, po czym wyszła z sali.

Zapanował chaos, każdy chciał dostać się do telewizorka. Sophia miała jednak inny plan. Zawołała Alvarę i Lily, a chłopacy z pokoju obok również się dołączyli. Sophia podeszła szybko do tłumu przed ekranem.

-Jaki jest dzień tygodnia? - wrzasnęła.

-Poniedziałek! - odkrzyknęła dziewczyna, stojąca najbliżej telewizora. - A teraz cicho, próbuję wydrukować tę mapę.

Rzeczywiście, po chwili rozległ się chrzęst i z dołu wysunęła się zadrukowana kartka papieru. Lily i Alvara patrzyła jak zahipnotyzowane w to dziwne urządzenie, ale po chwili Sophia pociągnęła je za ręce.

-Idziemy za Idalią, pierwszą lekcję mamy z nią. - wyszeptała.

Reszta ruszyła za nią i wyszli z budynku. Idalia znikała właśnie za zakrętem budynku naprzeciwko. Grupa podążyła za nią. Szli tak około dziesięciu minut, zachowując odpowiednią odległość od przywódczyni. Nagle, Idalia weszła do dużego budynku. Odczekali chwilę i również tam weszli. Znaleźli się w pomieszczeniu przypominającym trochę salę kinową. Stały w nim długie rzędy krzeseł, a na ścianie naprzeciwko wisiał wielki ekran. Wszyscy rozejrzeli się, nie wiedząc, co robić, bo Idalia zniknęła. Ostatecznie usiedli na miejscach z przodu, trzymając w rękach plecaki. Niespodziewanie, w drzwiach stanęła Idalia.

Wyspa smokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz