Rozdział 3

17 6 0
                                    

Kiedy kobieta skończyła mówić, usiadła, a jej miejsce zajął około trzydziestoletni mężczyzna — chyba jedna ze starszych osób na tej sali.

-Mówiła Idalia, nasza obecna przywódczyni. Ja mam na imię Icar i jestem jej doradcą. Dla kadetów, czyli najmłodszych osób na tej sali, wszystko tutaj musi wydawać się dziwne, ale uwierzcie, że wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Zaraz będziecie mogli zacząć jeść, ale najpierw oddajcie cześć swoim żywiołom. Po skończeniu jedzenia przekażę kadetom dalsze instrukcje. Reszta osób może rozejść się po zjedzeniu kolacji. - Icar usiadł, a wstały wszystkie osoby z pozostałych stołów.

Lily i Sophia z zaciekawieniem wpatrywały się w idący tłum, za to James i Charlie łapczywie wpatrywali się w jedzenie. Dziewczyny zauważyły, że przed mniejszym stołem, gdzie siedziała np. Idalia, tłum rozdziela się na dwie mniejsze grupy, po czym sytuacja się powtarza, więc wszyscy ostatecznie ustawiają się w czterech kolejkach. Pod ścianą stał cztery rzeczy na małych stoliczkach przypominających szafki nocne. Lily i Sophia wychyliły się, żeby lepiej widzieć. Na stolikach stał dwie miski, świeczka i słoik. Sophia, widząc to, domyśliła się, że te rzeczy symbolizują wspomniane przez Icara żywioły. Świeczka oczywiście symbolizuje ogień, ale jak rozszyfrować pozostałe rzeczy? Sophia stwierdziła, że ponieważ w słoiku nic nie ma, to na pewno chodzi o powietrze, a w miskach musi być ziemia i woda, symbolizujące te właśnie żywioły. Sophia przerwała swoje rozmyślania, ponieważ zauważyła, co robią osoby podchodzące do stolików. Każdy, kto stawał na czele kolejki, kłaniał się przed danym symbolem. Teraz chłopacy, jak i reszta ich stolika, wgapiali się w plecy starszych osób. Kiedy kolejki zaczęły się kurczyć, również Idalia oraz Icar wstali i ukłonili się przed dwoma żywiołami-Idalia przed powietrzem, a Icar przed wodą. Kiedy już to zrobili, Idalia znowu stanęła na środku.

-Zaczynamy ucztę! - krzyknęła i wszyscy rzucili się na jedzenie.

Lily nałożyła sobie trochę pieczonego kurczaka i podała półmisek Alvarze.

-Nie, dzięki. Jestem wegetarianką. - powiedziała Alvara.

-Aha, spoko. Chcesz sałatkę? - zapytała Lily, zerkając na otaczające ją jedzenie.

-Tak, poproszę. Przyjechałaś tutaj z tą trójką? - zapytała, wskazując na Jamesa, Charliego i Sophię.

-Tak, a ty z kim?

-Z Elie. Niestety, jest okropna. Kiedy tylko się obudziłam, zaczęła mnie wyzywać, twierdząc, że to wszystko moja wina. - powiedziała Alvara, patrząc ukradkiem na dziewczynę siedzącą obok niej.

-Przykro mi.

Na tym skończyła się ich rozmowa, ponieważ Lily nie wiedziała, co dodać. Może ona, na razie, nie zaprzyjaźniła się z osobami, które poznała na placu, ale jednak byli oni mili i uprzejmi.

Kiedy uczta się skończyła, Idalia znów wyszła na środek.

-Kadeci! Za chwilę zostaniecie podzieleni na trzyosobowe grupy. W każdej grupie będą same dziewczyny lub sami chłopacy. W jednym domku będą znajdować się cztery trzyosobowe pokoje, które będziecie mogli wybrać, ale nadal pozostając w grupach. Śniadanie jest o 8:00, w każdym pokoju znajdziecie budzik. Po śniadaniu będziecie mieć lekcje, ale na razie nie mogę powiedzieć wam nic więcej. - zakończyła Idalia i na środek wszedł Icar.

-Każda grupa udaje się do drzwi, gdzie czeka na was ktoś, kto zaprowadzi was do Domkowego Osiedla. Grupa pierwsza: James, Charlie, George. Grupa druga: Anna, Carolina, Mia. Grupa trzecia: Elie, Jane, Alice. Grupa czwarta: Sophia, Alvara, Lily. - Icar kontynuował, ale dziewczyny już nie słuchały, bo wyszły z sali.

Rzeczywiście, przed drzwiami stała dziewczyna, pewnie około roku starsza od kadetów.

-Cześć, jestem Nadia! - powiedziała radośnie. - Cieszycie się, że jesteście razem?

-Tak. - odpowiedziały prawie jednocześnie dziewczyny i się roześmiały.

-To dobrze. Wiem, że na razie możecie czuć się lekko skołowane, bo zostałyście porwane, ale zobaczycie, że będzie fajnie. - powiedziała, a dziewczyny zapałały do niej sympatią. - No dobra, to, do którego domku chcecie iść? Chcecie być z jakimiś konkretnymi osobami?

-Tak, chyba mogłybyśmy być z Jamesem i Charliem. - powiedziała Lily, uważając, że zawsze to lepiej być z nimi, niż na przykład z Elie.

Nadia wyciągnęła tablet i chwile klikała, a potem się uśmiechnęła.

-Dobra, są w domku dziesiątym. - powiedziała i ruszyła w stronę widocznego w oddali Osiedla.

Kiedy dziewczyny tam dotarły, zobaczyły, że domek dziesiąty znajduje się na końcu długiej alejki. Lily bardzo się ucieszyła, ponieważ było to dość ustronne miejsce. Domek był bardzo ładny. Był dość nieduży, ale wystarczający, by pomieścić dwanaście osób. Nad drzwiami miał czarny napis - 10. Był to po prostu numer domku. Kiedy weszli do środka, otoczyła ich cisza. Wszystkie dźwięki z pola zniknęły, a Sophii wydało się to bardzo dziwne, jednak nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać. Usłyszeli tupot i już po chwili obok nich znaleźli się James, Charlie i George.

-Chodźcie na górę! Jest wolny pokój obok nas! - wykrzyknął Charlie.

-Dobra, idziemy. - zadecydowała Sophia.

-Czyli wybieracie pokój na górze? - zapytała Nadia.

-Tak. - odpowiedziała Sophia, bo Lily i Alvara już wchodziły po schodach.

Sophia wspięła się za nimi i zobaczyła wszechstronny korytarz i dwoje drzwi. Pierwsze z nich były otwarte, więc najwyraźniej należały do chłopaków, ale drugie były zamknięte, a w drzwiach tkwił klucz. Dziewczyny skierowały się właśnie tam i weszły do pokoju. Chłopacy weszli za nimi, ale od razu zostali wypchnięci.

-No co wy?! Żartujecie sobie? Nie zaprosiłyśmy was! - krzyknęła Lily.

Dziewczyny zatrzasnęły drzwi i na wszelki wypadek zamknęły je na klucz. Wtedy się rozejrzały. Weszły właśnie do małego salonu. Na środku stał stoliczek, a obok niego sofa. Poza tym w pokoju stała szafka i wieszak. Po prawej znajdowało się wejście do małej łazienki z prysznicem. Na wprost zaś było wejście do sypialni. Znajdowały się tam dwa łóżka, w tym jedno piętrowe, a całą ścianę na wprost od wejścia zajmowały 3 regały. W szafkach na dole znajdowały się komplety ubrań dla każdej z dziewczyn, a półki były puste. Kiedy wróciły do salonu, zauważyły jeszcze jedne drzwi. Te prowadziły na balkon. Oględziny przerwało im głośne pukanie do drzwi.

-To pewnie ci durnie! - powiedziała Sophia, ale poszła otworzyć drzwi.

-Nie, oni by nie pukali, tylko próbowali je wyważyć! - krzyknęła, śmiejąc się, Lily.

Okazało się, że to nie chłopacy, a Nadia.

-Hej! Macie trochę swoich rzeczy, każdy dostaje takie paczuszki rzeczy z domu. - powiedziała Nadia, wchodząc. - Rozejrzałyście się?

-Tak. - odpowiedziała Alvara.

-Jak coś to w tej szafce macie jakieś przegryzki i picie. Wydaje mi się, że powinny być też bidony, polecam brać na treningi. - dodała Nadia.

-Dzięki za informację! - odparła Lily, a Nadia rozdała im paczki.

-Dobra, muszę iść. Powodzenia jutro i dobranoc, choć pewnie jeszcze nie idziecie spać. - zaśmiała się.

-Pa! - odpowiedziały.

W drzwiach Nadia minęła się z chłopakami, którzy weszli do pokoju. Tym razem dziewczyny ich nie wyganiały.

-Chłopacy, to jest Alvara. - przedstawiła koleżankę Lily.

-Hej! - powiedział Charlie, a James i George tylko kiwnęli głowami na powitanie.

-A to jest George. - powiedział Charlie, wskazując na trzeciego chłopaka.

-Otwarliście już paczki? - zapytała Alvara, a pozostałe dziewczyny spojrzały zaciekawione na chłopaków.

-Nie! - odparli wszyscy, prawie jednocześnie.

-To idźcie otwierać, bo my też chcemy! - powiedziała Lily i razem z Sophią i Alvarą wyprosiły chłopaków z pokoju.

Wyspa smokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz