4. Przyjazne twarze

72 3 117
                                    

Budząc się z westchnieniem, Tommy chwycił się prześcieradła, a resztki snu prześlizgiwały się między jego palcami jak woda.

Miał kolejny sen wspomnieniowy. Nie był pewien, skąd wiedział, że to wspomnienie, po prostu wiedział.

Nadal nie widział żadnej twarzy. Pamiętał jednak drobne szczegóły.

Szeroki uśmiech.

Błysk brązowych włosów.

Śmiech, który odbił się echem w jego klatce piersiowej.

Podbródek oparty na głowie i ciepłe ręce na ramionach.

Postać z jego snów była znajoma. Och, tak boleśnie znajoma. Mimo że Tommy nie widział jego twarzy ani nie słyszał jego głosu, mimo że nie byłby w stanie nadać tej postaci imienia, w umyśle Tommy'ego wciąż powtarzało się jedno słowo.

Brat.

Tommy nigdy nie miał prawdziwego rodzeństwa. Gdy był dzieckiem, podrzucono go pod drzwi szpitala i dorastał w rodzinie zastępczej. Jasne, miał przybrane rodzeństwo, ale tak naprawdę nigdy nie troszczyło się o niego tak, jak Tommy uważał, że rodzeństwo powinno troszczyć się o siebie nawzajem. W każdym domu, w którym mieszkał, był obcym i miał ciągłe poczucie, że wkracza w coś prywatnego. Jakby był na imprezie i gospodarz chciał, żeby wyszedł, ale był zbyt uprzejmy, żeby cokolwiek powiedzieć.

W końcu Tommy odszedł. Uciekł z systemu zastępczego. Jasne, kilka razy został odciągnięty z powrotem, ale szybko zorientował się, jak nie dać się złapać.

Spanie w zaułkach i opuszczonych budynkach. Okradanie kieszeni bogatych ludzi, którzy wychodzili ze sklepów jubilerskich. Uważanie na każdego, kto patrzył na niego dłużej niż pięć sekund. To było samotne życie, ale było jego. Nikt nie mógł mu mówić, co ma robić i gdzie ma mieszkać. Był wolny i dlatego było warto.

Tommy był sam.

Kim więc był brat, którego widywał w swoich snach?

W jego głowie nie było żadnej odpowiedzi, jedynie echo tego śmiechu. W pewnym sensie brzmiało to niemal jak kpina.

Po tym jak przez kilka minut wpatrywał się w swoją pościel, wplatając palce w miękki biały materiał, w końcu chwycił telefon ze stolika nocnego, żeby sprawdzić godzinę.

Był poranek. Trochę wcześniej niż zwykle wstawał, ale nie na tyle wcześnie, aby uzasadniało to powrót do snu.

Coś kapało na ekran jego telefonu. Marszcząc brwi, Tommy uniósł dłoń do policzka i zdał sobie sprawę, że płakał przez sen. Ponownie. Stawało się to jego irytującym nawykiem.

Wściekle wycierając policzki dłońmi, Tommy wstał i wyszedł ze swojego pokoju. Pobiegł do łazienki, zamykając drzwi, żeby oblać twarz wodą, zanim Dream dostrzeże ślady łez na jego twarzy.

Kilka minut później Tommy poszedł do kuchni. Drewno było zimne pod jego stopami i po cichu żałował, że nie założył skarpetek, zanim wyszedł z pokoju.

Dream siedział już przy stole w jadalni. Jego maska ​​była podniesiona, odsłaniając usta, a przed nim stał talerz jajek i tostów.

- Dzień Tommy. - wymamrotał Dream, podchodząc do stołu. - Włożyłem twoje jedzenie do kuchenki mikrofalowej, żeby odstraszyć muchy.

Tommy uśmiechnął się. Chociaż nie było niczym niezwykłym, że Dream robił mu śniadanie, to wciąż była to niewielka życzliwość, która zawsze go zaskakiwała.
- Dzięki, Dream. - powiedział, kierując się do kuchni i otwierając kuchenkę mikrofalową.

The World Forgetting By The World Forgot //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz