* 29 października, sobota
* Wiktoria
Zadowolona wybrałam dzisiejszy strój. Postawiłam na skórzane spodnie i sweter, natomiast włosy spięłam klamrą.
Dziś mogłam sobie pozwolić na relaks. Zawiozłam psa do schroniska wczesnym rankiem, gdyż ktoś chciał go wziąć na weekend i zaczęłam robić gofry. Normalnie nie mam na to czasu, ale teraz.... Teraz jest sobota - mój ulubiony dzień w tygodniu.
Zjadłam śniadanie i skierowałam się do sypialni.
Mój pokój był dość przestronny. Na przeciwko wejścia były dwa duże przeszklone fragmenty, między którymi stało białe łóżko z ciemnoszarym nakryciem i dwie (też białe) szafki nocne. Po za tym przy ścianie po prawej stronie miałam biurko, a po lewej dużą szafę (również białą). Na środku leżał ogromny szary puchowy dywan.
Usiadłam za biurkiem z kubkiem kawy i wzięłam się za pracę.
***
Kończyłam już kolejny projekt kiedy usłyszałam dzwonek.
Wstałam leniwie z miejsca i podeszłam do wejścia.
Nie wiem, kto i na jaką cholerę przylazł, ale niech wraca skąd jest.
Otworzyłam drzwi i już miałam kulturalnie wyprosić tą inteligentną osobę, która przychodzi o 10.00 do mojego mieszkania, ale zamarłam.
Patrzyłam się tępo na mężczyznę za drzwiami i wiedziałam, że mam jakieś specjalne szczęście.
* Vincent
- Co tu robisz? - usłyszałem.
Jak kulturalnie.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - odparłem ze spokojem i ku swojej satysfakcji zobaczyłem zirytywanie na twarzy blondynki.
Kobieta przepuściła mnie w drzwiach.
- Salon na wprost.
Poszedłem za jej radą i już po chwili siedziałem na wygodnej kanapie.
Salon był połączony z kuchnią. Na wprost od wejścia była cała przeszklona ściana, na prawo kuchnia z wyspą i prostokątny stół, na lewo dwie kanapy na przeciwko siebie i stolik kawowy między nimi. Kuchnia była w kolorach czerni i bieli natomiast w salonie przeważał kolor szary nie licząc śnieżnobiałych ścian.
- Ponowię swoje pytanie. Co tu robisz? - Wiktoria stała oparta o ścianę korytarza.
Przyjrzałem jej się dokładnie. Po raz pierwszy miałem możliwość zobaczenia jej w czymś mało oficjalnym jak na przykład sweter, który swoją drogą całkiem dobrze igrał z urodą swojej właścicielki.
- Dziś wyjeżdżam i nie będzie mnie w Nowym Yorku przez tydzień a mamy wiele rzeczy do ustalenia w związku z naszą współpracą. - odparłem kładąc nacisk na ostatnie słowo i nawiązując do wcześniejszych wydarzeń.
- Aha. - padła odpowiedź i blondynka wyszła na chwilę z pomieszczenia.
Ja w tym czasie bezwstydnie rozglądałem się po mieszkaniu. Chociaż mieszkanie to nieodpowiednie słowo. To był raczej mały apartament. Nie wiem czego się spodzieałem po chrześniaczce Micka, ale na pewno nie małego i uporządkowanego kwadratu, po którym za nic nie da się spodziewać jakichkolwiek związków z kimś z Organizacji.

CZYTASZ
The Broken Rules |CZĘŚĆ I|- V.M [KOREKTA]
FanfictionKsiążka przychodzi korektę, dlatego mogą w niej występować różne niezgodności w treści. Fragment: "- Dlaczego uciekasz? Tak bardzo mnie nie znosisz? - zapytałem składając lekkie pocałunki na jej szyi. - Nic dla mnie nie znaczysz. - powiedziała, a za...