Rozdział 64 Prawda, a przynajmniej jej większa część

124 11 4
                                    

* Vincent

Byłem wściekły. Nie wiedziałem tylko na kogo bardziej - Mickela, Wiktorię, siebie, czy mojego ojca, który z pewnością o wszystkim wiedział.

Minęło około pół godziny od kąd dowiedziałem się prawdy i uciekłem do swojego gabinetu.

Zostało jednak sporo kwestii, które musiałem poruszyć, dlatego w końcu zacząłem szukać Wiktorii.

Była w swoim pokoju - tak jak ją zostawiłem, aczkolwiek teraz na jej łóżku leżała walizka, którą nieudolnie próbowała zamknąć.

- Co robisz? - zapytałem.

- Tą noc raczej spędzę w hotelu. Pewnie chcesz pomyśleć nad wieloma kwestiami, nie będę ci przeszkadzać. - odparła cicho.

- Uspokój się. - podszedłem do niej żwawym krokiem.

- Póść mnie. - poprosiłam, gdy złaapałem jej nadgarstki.

- Nie zrezygnuję z umowy, jeżeli opowiesz mi o wszystkim jeszcze raz. Dokładniej.

Jej postawa była tak odmienna od tej z jeszcze z rana - miała spuszczoną głowę, a każdy jej ruch był tak niepewny...

- Obiecujesz?

- Tak. Usiądź i odpowiedź na moje pytania.

W ten sposób znowu znaleźliśmy się na balkonie, ale z tą różnicą, że tym razem znałem już to, co najgorsze.

A przynajmniej tak mi się wyadwało.

- Nie wiem od czego zacząć. - powiedziała lekko zachrypniętym głos. Dopiero po chwili zorienowałem się, że musiała płakać, bo jej oczy były czerwone oraz lekko opuchnięte.

- Najlepiej od początku. - starałem się okazać swój gniew jak najmocniej, choć nie wychodziło mi to do końca tak, jak planowałem.

- Nazywam się Wiktoria Lisitsynoy i jestem nielegalną imigrantką bez wizy pozwalającej mi na pobyt w Stanach Zjednoczonych. Mam dwadzieścia sześć lat, pochodzę z małej wioski na północy Walii.

- Opowiedź mi całą historię, ale że szczegółami.

- Moje wczesne dzieciństwo to nic ciekawego. Ojciec zmarł, jak miałam trzynaście lat, cztery lata później w wypadku zginęły żona i córka Mickela. Gdy skończyłam osiemnaście lat wyprowadziłam się z domu i zaczęłam prowadzić niezależne życie. Moja matka nie mogła się z tym pogodzić, była wściekła z tego powodu, a gdy jakieś dwa miesiące później odwiedziłam ją i poinformowałam, że jestem w ciąży, wpadła w furię. Jej zdaniem dziecko w tamtym momencie niszczyło moje życie. Mimo to byłam gotowa zaryzykować całą tą karierą i wszystkimi innymi bzdetami, bo chciałam mieć kogoś kto by mnie kochał. Tak po prostu, bez względu na wszystko.

Wyciągnęła w moją stronę paczkę papierosów, a ja bez wahania wziąłem i zapaliłem jednego z nich.

- Tego dnia po okropnej awanturze wróciłam do swojego pokoju w internacie. Gorzej się poczułam. Chyba zemdlałam, nie pamiętam... Obudziłam się w szpitalu, gdzie poinformowano mnie, że stres był zbyt duży i że dziecka nie udało się uratować. - przerwała na chwilę. - Bardzo to przeżywałam. Niecały tydzień później znalazłam się w psychiatryku po pierwszej, a zarazem ostatniej próbie samobójczej. Tam przeszłam terapię, podczas której zwalczyłam też samookaleczenie.

Kurwa mać!

Kolejne kłamstawa wychodziły na jaw, a ja jedynie słuchałem nie mogąc uwierzyć ile było przedemną zatajone.

- Nie miałam problemu z takimi instytucjami, bo mój tata leczył się u psychiatry przez długi czas. Nie widziałam w ludziach, którzy tam przebywają nic złego. Byli zagubieni, tak jak ja.

The Broken Rules |CZĘŚĆ I|- V.M [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz