XVIII

98 7 14
                                    

Trochę się stresowałem jutrzejszym dniem, gdyż to były właśnie urodziny Minho. Bałem się, że prezent mu się nie spodoba, chociaż upewniał mnie, że będzie się cieszył z tego, że po prostu przyjdę.

Starałem się bardzo i z niemałą pomocą Hyunjina, namalowałem na płótnie jego trzy pociechy życiowe. Soonie, Dongie i Dori. Zakupiłem jeszcze dwa puddingi dla starszego, gdyż ostatnio zauważyłem, że jadł je prawie codziennie i widocznie bardzo mu smakowały.

Zapakowałem prezent w śliczną torbę urodzinową i postawiłem na biurku. Usiadłem na łóżku i wziąłem telefon do ręki, jak już to miałem w zwyczaju, gdy się nudziłem i przeglądałem wszelakie media społecznościowe.

Jakoś pół godziny później, zadzwonił do mnie Felix. Dziwne to było, gdyż młodszy nie lubi rozmawiać przez telefon, więc musi być to coś ważnego. Odebrałem i od razu usłyszałem jak po drugiej stronie Felix wykrzyczał moje imię. Wystraszyłem się trochę.

- Boże Jisungie pomóż mi! - wykrzyczał poddenerwowany młodszy, co spowodowało u mnie podniesione tempo i stresik. - Możemy się szybko spotkać? To pilne!

- Felix, co się stało? - spytałem, wystraszony. - Jasne, że możemy się spotkać, ale odpowiedz mi co się stało - błagalny głos Felixa, sprawił, że ja, jak i moja dusza zaraz padniemy na zawał. Mam nadzieję, że to nic poważnego.

- Aish opowiem ci jak do ciebie przyjdę, będę za dosłownie pięć minut - powiedział, po czym najprawdopodobniej przez pośpiech, strącił coś, co się potłukło. - Za dziesięć. Musze posprzątać to co zepsułem, więc przez ten czas zrób mi herbaty, tej mojej ulubionej, a ja zaraz będę - stwierdził, rozłączając się, a ja stanąłem w miejscu zdezorientowany.

Musiałem przetworzyć wszystko, co mówił w pośpiechu, gdyż nie dość, że mnie wystraszył to i zdezorientował, na tyle, że stoję jak kołek na środku pokoju, nie mając kompletnego pojęcia o co mu chodziło. Z jednej strony bałem się, że to coś na prawdę poważnego, a z drugiej miałem przeczucie, że to tylko błahostka, którą się zamartwia, a nic mu do życia nie wniesie.

Zszedłem do kuchni i z przyzwyczajenia wymsknęło mi się z ust „Cześć mamo" chociaż wiedziałem, że jej nie ma w domu. Stanąłem przy blacie i zrobiłem to co mi nakazał młodszy, w międzyczasie robiąc kawę dla siebie.

Usłyszałem pukanie do drzwi, które uświadomiło mnie o tym, że Felix już jest. Dość szybko się tu znalazł, patrząc na to, że mieszkamy około dwudziestu minut od siebie. Wpuściłem go do środka, analizując jego wyraz twarzy, co było dość trudne, ponieważ nie mogłem nic wywnioskować z jego mimiki. Chłopak podszedł do wyspy kuchennej i wziął kubek herbaty w dłonie, biorąc porządnie dużego łyka. Młodszy odłożył naczynie na blat i się blado do mnie uśmiechnął.

- Możemy iść do ciebie do pokoju? - spytał. - Nawet jeśli nie ma twojej mamy w pobliżu, tam czuję się swobodniej - dodał, na co uległem, bo nie miałem innego wyjścia, a ja również chciałem wrócić do swojej sypialni.

Weszliśmy do pokoju, od razu zajmując swoje miejsca. Ja na krześle, a Felix na łóżku na przeciw mnie. Nie miałem zamiaru na niego naciskać, więc czekałem aż się odezwie na temat o którym chciał porozmawiać.

- Wiesz, że mam wyśmienity kontakt z Changbinem - zaczął, na co przytaknąłem. - Wczoraj wydarzyło się pomiędzy nami coś dziwnego. Coś.. nowego. Nie odczuwałem tego jeszcze przy nikim innym, co na prawdę mnie przeraziło - powiedział, a ja zacząłem się domyślać o co chodzi. Felix możliwe, że zauroczył się w Changbinie.

- Co się pomiędzy wami wydarzyło? - spytałem, poprawiając się na krześle. Młodszy wziął poduszkę w dłonie, którą położył na kolanach i ją lekko zacisnął.

List. MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz