Rozdział 3: Czas na herbatę z przyjaciółmi

127 7 24
                                    

Macaque wrócił do domu późnym wieczorem, a następny tydzień upłynął mu dość spokojnie. Kaszlał, chodził na zakupy spożywcze, kaszlał, pracował nad książką, kaszlał i drzemał, kiedy tylko mógł.


Wspomniał, że kaszlał? Tak, jego stan zdecydowanie pogarszał się; kropelki krwi stawały się coraz częstszym zjawiskiem, a ilość płatków była większa. Ale nie mógł nic na to poradzić, poza wyznaniem swojej miłości do Wukonga, co oczywiście nie wchodziło w grę. I nie wiedział nic o swojej chorobie poza tym, co powiedziała mu Sandy.


Skoro już mowa o Sandy'm... może Macaque powinien go odwiedzić. Ale Macaque tak naprawdę nie miał powodu do odwiedzin; została mu jeszcze jedna torebka herbaty (trzymał ją na wypadek, gdyby nie udało mu się więcej dostać), ale może mógłby powiedzieć, że się skończyła? Nie mógł tak po prostu się pojawić bez powodu. To było coś, co robili przyjaciele, i... Macaque nie wiedział, czy ich dwójkę można nazwać już przyjaciółmi.


Tak więc w niedzielny poranek Macaque został w domu, nadrabiając zaległości w obowiązkach domowych. Nie miał zamiaru ich odkładać na później, ale był zajęty innymi sprawami (takimi jak znalezienie alternatywnego lekarstwa na swoją przypadłość; zaczął gorączkowo, ale bardzo poważnie rozważać, czy wypicie trutki na chwasty zabiłoby kwiaty w jego ciele). Zresztą kilka dni temu skończyły mu się czyste ubrania, więc najlepiej było po prostu zacisnąć zęby i zabrać się do pracy.


Macaque nucił pod nosem, sortując brudne pranie; pochodziła z musicalu, który pewnego wieczoru wystawiano w teatrze kilka przecznic dalej, gdzie zwykł wystawiać swój teatrzyk cieni. Nie poszedł tam i nie widział przedstawienia, ale doskonale go słyszał z dachu swojego budynku.


Może powinien udać się na spektakl osobiście, zanim... cóż, na wypadek, gdyby nie zostało mu już dużo czasu. Bo kto wiedział, ile mu jeszcze zostało? Może jakimś cudem znalazłby lekarstwo i nie musiałby się już martwić nieznaną datą ważności swojego życia. Wtedy nie musiałby się martwić listą rzeczy, które chciał zrobić, zanim ponownie umrze.


Wyciągając brudną parę dżinsów z kosza na pranie, sprawdził kieszenie i ze zdziwieniem coś znalazł. Wyciągnął to i stwierdził, że była to zatłuszczona szmata poplamiona zaschniętą krwią. Och, no tak. Na łodzi Sandy użył jej do oczyszczenia krwi, kiedy...


Macaque uśmiechnął się do siebie. Wyglądało na to, że miał teraz powód do odwiedzin.


🌸🍑🌸🍑🌸🍑🌸🍑🌸


- Panie Maquack!


Sandy zauważyła Macaque, zanim Macaque zauważył go. Gigant przebywał na pokładzie swojej łodzi i podlewał kilka liściastych roślin w pobliżu dziobu. Wyszedł na przeciw Macaque, gdy małpa weszła na trap.


- Wspaniale jest cię znowu widzieć! Co Cię tu sprowadza?


Macaque wyciągnął z kieszeni szmatkę (teraz czystą i starannie złożoną) i podał ją Sandy'emu.


- Chciałem ci to zwrócić.


- Och! Dziękuję! - Sandy wziął szmatę i odłożył ją na skrzynkę z narzędziami. - Jestem wdzięczny.

Kwiaty Brzoskwini [Tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz