Macaque pojawił się w cieniu swojego przedpokoju i natychmiast opadł na ścianę, z trudem łapiąc powietrze. Wymiotował i kaszlał, a krew i płatki kapały z jego ust na podłogę poniżej. Gardło go paliło, a Macaque w drodze do kuchni potknął się o własne nogi.
Macaque uderzył ramieniem w drzwi, gdy w końcu dotarł do kuchni, a jego oddech świszczał przy każdym wdechu i wydechu. Nie zawracał sobie głowy włączaniem światła - widział dobrze w ciemności dzięki głębokiemu połączeniu z cieniami. Zamiast tego chwycił brudną szklankę z blatu i podetknął pod kran, napełnił wodą i wypił na jeden haust. Zimna woda niewiele złagodziła jego ból, ale Macaque udało się wziąć głęboki oddech, nim ponownie napełnił szklankę.
Jego twarz i szyja płonęły, gdy gorąca krew płynęła w jego żyłach, ale nie ze wstydu. Nie, był zły - na Tanga, na Wukonga, ale przede wszystkim na samego siebie za to, że miał takie głupie, durne uczucia. Gdyby nie ta niedorzeczna szczenięca miłość ukryta w jego piersi, która sprawiała, że jego serce trzepotało jak koliber, ilekroć tylko pomyślał o tym falującym złotym futrze...
Jego ramię zadrżało, gdy zacieśnił uścisk na szklance, a woda w niej zafalowała, gdy z jego gardła wydobył się sfrustrowany warkot. I nie tylko jego własne uczucia go zabijały, ale też nikogo to nawet nie obchodziło. Macaque był przestraszony i samotny, i...
Oczywiście nikogo to nie obchodziło. Nikt z nich nie tęskniliby za nim. Nikogo by...
Szklanka trzasnęła, natychmiast zalewając jego dłoń i rękaw wodą. Odłamki szkła spadły na podłogę z brzękiem i dźwiękiem nie harmonijnych dzwonków na wietrze, i Macaque syknął, czując natychmiastowy kłujący ból w dłoni, gdy spomiędzy jego palców zaczęła cieknąć krew. Cholera...
Macaque uklęknął i zaczął zbierać połamane kawałki, wrzucając je przy tym do zlewu. Wyrzuci je do kosza za chwilę, po tym jak posprzątał cały bałagan... Przynajmniej ból pomógł mu otrząsnąć się ze złości i po prostu odetchnąć.
Jego lewa dłoń wylądowała na długim, postrzępionym odłamku, który podniósł i obrócił w dłoni. Był przejrzysty i krystaliczny, a jego krawędzie ostre jak ostrze. Chciał wrzucić go do zlewu, ale... z jakiegoś powodu jego ciało nie posłuchało jego polecenia. Miał wrażenie, że zamarł w miejscu, a bicie serca było niemal ogłuszające w jego sześciu uszach.
Kiedy pojawił się ból, jego myśli się uspokoiły. Jego hałaśliwe, nieustanne, niechciane myśli, które sprawiały, że postępował głupio i pragnął rzeczy beznadziejnych, co odbierało mu oddech i sprawiło, że tęsknił za świeżym powietrzem i spokojnym umysłem. Spędził niezliczone bezsenne noce, dręczony słowami i obrazami w swoim umyśle, ale... teraz, z piekącym bólem dłoni, jego umysł był spokojny. Stłumiony.
Wstrzymał oddech i wyglądało to prawie tak, jakby jego dłoń poruszała się sama, podczas gdy jego palce powoli, celowo owinęły się wokół odłamku szkła.
I zacisnęły.
Ból był natychmiastowy. Gorący, ostry, kłujący. Oczy mu zaszły łzami, gdy jego dłoń zrobiła się ciepła i mokra od rozlewającej się krwi. Karminowy płyn zebrał się pomiędzy jego palcami i lśnił w świetle księżyca wpadającym przez okno. Ale... czuł się... dobrze, w pewnym sensie. Pomimo kwiatów w płucach Macaque miał wrażenie, że w końcu może oddychać.
CZYTASZ
Kwiaty Brzoskwini [Tłumaczenie PL]
Fiksi PenggemarMacaque kiedyś kochał Sun Wukonga. I ta miłość objawiła się w postaci kwiatów w jego płucach. Ale potem wszystko się zmieniło. Więzi zostały zerwane, a ostatecznej zdrady dokonano bez litości, pozostawiając Macaque zgorzkniałego i urażonego w stosun...