Rozdział 6: Fałsz Prawdy

152 6 41
                                    

Zaledwie dwa dni po zaimprowizowanej wizycie Macaque u Sandy'ego ktoś zapukał do jego drzwi.


Macaque czuł się okropnie. Drzemka, którą miał z kotami Sandy'ego, była jego jedynym dobrym snem od jakiegoś czasu; za każdym razem, gdy kładł się, żeby odpocząć, miał wrażenie, że udusi się od ciśnienia w płucach. Dlatego przez ostatnie kilka dni nie spał dłużej niż godzinę na raz i zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać. Ledwo widział wyraźnie i nie pomagał fakt, że nie jadł od tamtej miski bulionu, którą wypił w Pigsy'ego jakieś pół tygodnia temu.


Pukanie nie ustawało, a Macaque zmarszczył brwi ze zmęczeniem. Prawdopodobnie był to po prostu MK. Dzieciak był irytująco uparty. Czy nie mógł po prostu zostawić ramen i odejść, proszę? Macaque i tak nie miał zamiaru go jeść.


Ale po kolejnej minucie ciągłego pukania do drzwi Macaque w końcu wstał z kanapy i wyszedł z sali treningowej. Zatrzymał się przed drzwiami i otworzył je, jęcząc głośno z irytacji.


- MK, co ty...


Chwila.


To nie był MK.


- Hej. - Wukong leniwie pomachał mu. - Co tam?


Macaque bez namysłu zatrzasnął mu drzwi przed nosem.


Nie, nie, nie, nie. Tętno natychmiast wzrosło, a jego gardło wydawało się puchnąć od kwiatów, które chciały się z niego wydostać, nawet jeśli miały go przy tym zabić. Dlaczego? DLACZEGO?


Pukanie rozpoczęło się ponownie i wydawało się, że knykcie uderzają w samą czaszkę Macaque. Zacisnął zęby z bólu, jego pazury rysowały linie na drzwiach. Powinien był posłuchać, kto to jest, zanim otworzył drzwi. Powinien rozpoznać bicie serca; znał bicie serca Wukonga. Zasypiał przy nim niezliczoną ilość razy na Górze Kwiatowo-Owocowej, zanim ich przyjaźń się rozpadła i stali się zaciekłymi wrogami.


Powinien był zwrócić uwagę. Macaque winił swoje długotrwałe zmęczenie za to, że nie zauważył, kto to był, ale teraz ta irytująca osoba pod jego drzwiami wiedziała, że ​​tam jest i nie odejdzie, dopóki nie dostanie tego, czego chce.


Wziął więc głęboki oddech, starając się nie kaszleć, czując szelest płatków w gardle, i lekko uchylił drzwi.


- Tutaj jesteś! - Wukong powiedział, jakby nic się nie stało.


Małpa o złotym futrze była ubrana w żółtą bluzę z kapturem i czerwone spodnie dresowe, a na głowie miała parę dużych, jaskrawych okularów przeciwsłonecznych. Czy w ogóle starał się być niezauważalny? Bo jeśli tak, to spisał się fatalnie.


Wukong podniósł rękę, prezentuje plastikową torebkę z wytłoczonym na boku logo Ramen u Pigsy'ego.


- Dzieciak słyszał od Sandy'ego, który powiedział, że ​​jesteś chory, więc poprosił, żebym ci to podrzucił. Jest zbyt zajęty pracą, żeby samemu przyjść, więc... - Wukong nonszalancko wzruszył ramionami. - No wiesz...

Kwiaty Brzoskwini [Tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz