Rozdział 28

3.1K 156 50
                                    

Hunter

Dwóch idiotów. Tak, to idealne określenie Colina i Kendalla. Wydawało mi się, że takie zachowania się nabywa, ale w ich przypadku towarzyszyły im od urodzenia. Jakby ktoś już od początku wiedział, co ich czeka i nie chciał tego przeciągać.

Podsumowując: dwóch praktycznie dorosłych facetów, zrobiło sobie wyzwanie na najwięcej frytek upchanych w ustach. Nie wiedziałem, czy któremuś kibicować, czy może jednak wezwać pogotowie, zanim doszłoby do zadławienia. Patrzyłem na to z politowaniem, co chwilę wywracając oczami, kiedy ledwo wkładali sobie kolejne porcje.

Colin coś zaburczał, ale przez jego pełną gębę nic nie zrozumiałem. Popatrzyłem na drugiego chłopaka, zwanego moim przyjacielem, ale on tylko wzruszył ramionami. Sądziłem, że mając ten sam poziom inteligencji się porozumieją, ale myliłem się.

- Albo coś napisz, albo przeżuj to, zanim zwrócisz - warknąłem.

Miałem zjebany humor już od paru dni, a ich śmieszna wyprawa nie miała dla mnie żadnego sensu, a co gorsza, tylko bardziej podnosiła mi ciśnienie. Kto normalny szuka miłości życia w galerii handlowej? Tutaj można co najwyżej poznać dziewczynę na jedną noc, nic więcej. Młode laski uganiają się za ciuchami, a nie za idiotami, wpychającymi sobie frytki do gęby.

Miałem ochotę wrócić do budynku, który przez jakiś czas muszę nazywać domem, ale wiedziałem, że by mi nie odpuścili. Colin za bardzo się wkręcił w te poszukiwania. Wyłapywał jakąś dziewczynę i pokazywał Kendallowi, ale ten tylko kręcił nosem. Żadna, dosłownie żadna mu się nie podobała. Już zaczynałem nawet podejrzewać, że zmienił orientację...

- Wygrałem - oznajmił blondyn, przełykając ostatni kęs.

Jak on to, do chuja, zrobił?

Przed chwilą miał ich pełno w buzi, a teraz oblizywał palce, jakby nic takiego się nie wydarzyło.

Tym razem to Kendall coś zaburczał, więc jemu też posłałem wkurwione spojrzenie. Tylko że on, zamiast zrobić to, co jego przyjaciel, po prostu wypluł całą zawartość na tackę przed nim. Przymknąłem powieki i odchyliłem głowę.

- Jesteście idiotami, tyle wam powiem - burknąłem i podniosłem się.

- Ale weź chociaż rozstrzygnij, kto wygrał - Colin wyrzucił ręce w górę, będąc wielce oburzonym.

- Mam was dosyć, idę się przejść - powiedziałem i odszedłem niewiadomo gdzie. Musiałem się ulotnić stamtąd jak najszybciej, zanim mój mózg doznałby urazu.

Prawdę mówiąc nie znałem się zbytnio na galeriach. Rzadko tu bywałem i to był mój sukces. Nienawidziłem takich miejsc. Nic tak nie wprawiało w chujowy nastrój, jak wieczne tłumy i chichoczące małolaty. Kurwicy szło dostać, a ja dużo nie potrzebowałem, żeby tak było.

Zamierzałem wyjść na dwór i zapalić, ale moją uwagę przykuła ruda czupryna, którą znałem zbyt dobrze. Zmarszczyłem brwi, widząc ją w towarzystwie tego popierdoleńca. Wewnętrznie się nawet uśmiechnąłem, kiedy zobaczyłem, że nadal miał ślad po naszym ostatnim spotkaniu.

Mój humor zjebał się ponownie chwilę później, kiedy zauważyłem, że dziewczyna jest nieobecna, a on wyjątkowo podejrzany. Pierdolony kretyn. Od razu było widać, że coś tu nie grało. Zacisnąłem szczękę, bijąc się z myślami. Nie wyglądało, jakby chciała tu być, a na pewno nie z nim.

My heart belongs to you. Dylogia belong #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz