Rozdział 4

3.3K 99 20
                                    

- Jest i moja Lora! - krzyknął uradowany Gibbson.

Wywróciłam oczami na ten tekst i położyłam plecak na ladzie. Sporo osób kręciło się po korytarzu, co mnie tylko przytłoczyło.

- Gotowa na wycisk? - zapytał, zacierając ręce.

- Ogarnij się, to tylko próbna lekcja. Nie zdecydowałam jeszcze, czy zapiszę się na stałe treningi - burknęłam.

- Niedługo zmieni mnie Karen, to przyjdę popatrzeć.

- Nawet o tym nie myśl - syknęłam. - Dosyć mi działasz na nerwy.

- Przecież i tak wiem, że mnie kochasz - wywrócił oczami, jakby mówił coś oczywistego.

- Bradley, do roboty byś się wziął - odezwał się inny, męski głos.

Obróciłam głowę w tamtym kierunku i zobaczyłam nie kogo innego, jak pieprzonego Huntera. Jego wzrok spoczął na chwilę na mnie, a moje serce się zatrzymało.

Oby mnie nie pamiętał.

Ale przecież nie mógł. Miałam kask na głowie i było ciemno. Kurtka i rękawiczki zasłaniały części ciała, które aktualnie miałam odkryte. Zostałam w bluzce na długi rękaw, a strój na motocykl zostawiłam w szatni przy wejściu.

- Wydaj kluczyk i podejdź na salę. Szef wzywa - oznajmił oschle i zniknął tam, skąd się pojawił.

- Wyobrażasz sobie, że ten gówniarz, to pasierb szefa? - szepnął, podając mi kluczyk. - Wszystko okej? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła...

Ja pierdolę.

- Pójdę się przebrać - powiedziałam tylko i odeszłam, kierując się do szatni.

To nie mogła być prawda. Jakie było prawdopodobieństwo, że spotkam tego buca akurat tutaj? Zerowe. Więc co się właśnie wydarzyło? Nie miałam pojęcia.

Przebrana w strój do ćwiczeń z długim rękawem, przeszłam przez korytarz i otworzyłam drzwi, przez które jeszcze wczoraj prawie wybiegłam. W środku znajdowało się kilku mężczyzn, w tym szef całej siłowni, Hunter i Brad. Pozostali zajmowali maszyny do ćwiczeń.

- Jest i moja uczennica - odezwał się zadowolony Ed. - Gotowa na nasz dzisiejszy trening?

- Powiedzmy.

- Chodź, pokaże Ci ćwiczenia na rozgrzewkę, a potem kilka ciosów na zachętę.

Podszedł do mnie i złapał w talii, na co się odsunęłam. Nienawidziłam dotyku. Zwłaszcza od takich obleśnych typów. Nie zraziło go to i zostawił rękę na moich plecach.

Edward Lee był dobrze zbudowany i jak na około czterdziestolatka trzymał formę. Na głowie nie miał za to za grosz włosa, a gdy nosił koszulkę bez rękawów, można było dostrzec tatuaż węża na lewym ramieniu.

Generalnie nie przepadałam za nim, bo przypominał mi Trevora. Często zachowywał się nawet podobnie do niego, co mnie jeszcze bardziej wkurzało.

- Szefie, te butle z wodą to od razu zamontować? - zapytał Brad, nieświadomie ratując mnie z opresji. Ed zabrał rękę, żeby się obrócić, a ja przyspieszyłam kroku.

My heart belongs to you. Dylogia belong #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz