Rozdział 29

2.9K 144 68
                                    

Hunter

Otrząsając się z szoku podbiegłem do niej i uklęknąłem obok. Obróciłem ją delikatnie, a kiedy zobaczyłem, jak blada była, przeraziłem się, a moje serce momentalnie przyspieszyło. Miała rozwaloną głowę i poobijaną twarz, a usta zakneblowane kawałkiem materiału, który od razu zdjąłem. Sprawdziłem jej puls. Był ledwo wyczuwalny. Poklepałem ją lekko po policzku, próbując ocucić, ale nie reagowała.

- Lisku, błagam Cię...

Wyjąłem z kieszeni telefon i trzęsącą się ręką wybrałem numer alarmowy. Przyłożyłem telefon do ucha, czekając na połączenie. Trzymałem ją na zgiętych kolanach, obejmując jedną ręką. Jej ciało osuwało się, ale próbowałem ją utrzymać.

- Dalej, kurwa, szybciej... - mówiłem do siebie, jakby to miało jakoś pomóc.

Wtedy też uświadomiłem sobie, że nie bez powodu się ukrywała ze swoimi siniakami. Gdyby mogła, już dawno byłaby w szpitalu, albo na policji. Rozłączyłem się i wybrałem inny numer czekając, aż usłyszę znajomy głos.

- Wyprułeś ja...

- Przyjedźcie do domu Loren, musimy ją zabrać do Francisa - przerwałem mu. - Pospieszcie się. - Nacisnąłem czerwoną słuchawkę.

Wróciłem wzrokiem do dziewczyny. Odgarnąłem jej z twarzy włosy, które lepiły się od krwi. Co tu się, kurwa, stało? Rozejrzałem się wokół, zauważając czerwone plamy na lustrze od szafy i na ścianie. Połączyłem fakty i się wściekłem. Ktokolwiek jej to zrobił, zapłaci mi za to. W tamtej chwili jednak, liczyło się to, żeby przeżyła. Straciła dużo krwi i bałem się, że całkiem się wykrwawi.

Wtedy sobie o czymś przypomniałem, ale musiałem z tym poczekać. Nie chciałem jej zostawiać samej, nawet jeśli mnie nie widziała.

Położyłem ją z powrotem na podłodze i podszedłem do szafy, żeby wyjąć jakieś spodnie. Nie mogłem jej przecież zabrać rozebranej...

Założyłem jej też moją bluzę, która leżała na podłodze, ściągając wcześniej resztki postrzępionej sukienki. Starałem się to robić delikatnie, ale drżące dłonie mi to utrudniały. Nie potrafiłem tego pojąć. Jeszcze niedawno całowałem jej malinowe usta, które teraz były prawie sine. Miałem jej ciepłe ciało w objęciach, a teraz patrzyłem, jak powoli uchodzi z niej życie.

Przełknąłem rosnącą gulę w moim gardle akurat w momencie, w którym do pokoju wtargnęli chłopaki, a ich twarze wyglądały zupełnie jak moja.

- Co się stało? - zapytał zdławionym głosem Colin.

Kendall rozszerzył oczy na widok plamy krwi, ale nic nie powiedział.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Jedziemy do Francisa, po drodze go uprzedzimy - oznajmiłem. - Colin, usiądziesz z tyłu i weźmiesz Loren, ja muszę zabrać coś z samochodu. Kendall poprowadzi. - Wydawałem rozkazy, jakbym był w jakimś amoku.

Obaj kiwnęli głowami i chwilę później wychodziliśmy głównym wyjściem z jej domu. Nikogo nie zauważyłem w środku, co mnie trochę zdziwiło, bo wydawało mi się, że mówiła mi, że jej kurtka jest w samochodzie, a on w domu. Powinni tu być wszyscy, a nie było żywej duszy. Ten, kto jej to zrobił, wiedział o tym. I albo specjalnie się ich pozbył, albo miał jebanego farta.

Którego mu zabraknie, kiedy go spotkam.

Przekazałem Loren Colinowi i pobiegłem do samochodu. Wyjąłem ze schowka małe pudełko i wróciłem do reszty.

My heart belongs to you. Dylogia belong #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz