rozdział 3

14 6 0
                                    

Matteo przychodził codziennie, błagał, prosił. I chociaż moje serce wariowało, to tym razem wygrał rozum. Zbyt wiele złego się wydarzyło bym mogła mu spokojnie wybaczyć i zapomnieć o wszystkim. Nie miałam magicznej mocy. A życie było do dupy. Jednak siódmego dnia, coś we mnie pękło, kiedy Matteo padł przed mną na kolana i z łzami na policzkach wyszeptał:

-Nie chce i nie umiem bez ciebie żyć- zagotowała się we mnie krew, Matteo pogrywał na moim sumieniu, nienawidziłam kiedy tak robił. Wiedział, że będę bezsilna wobec takiego wyznania. Zranił mnie z resztą ponownie.

-Dlaczego mi to robisz?! - powiedziałam, kiedy tylko zdołałam przełknąć gulę, która wyrosła mi w gardle. - Dlaczego nie potrafisz dać mi spokoju i pozwolić dalej żyć?! - miałam ochotę go uderzyć, obiecałam sobie, że już nie będę tą naiwną idiotką. I zamierzałam się tego trzymać. Granie na moich uczuciach było zagraniem poniżej pasa. - Matteo. wyjdź! - serce waliło mi jak dzwon, miałam wrażenie, że tylko je słychać. Czas, żeby pożegnać się z przeszłością i zacząć planować przyszłość, musiał zrozumieć, że nas już nie ma i nigdy nie będzie. Wstał z kolan, w jego oczach widziałam cierpienie, ale nie poddałam się temu. Ja też cierpiałam, codziennie zastanawiałam się czy żyje, co się takiego stało, że odszedł bez słowa. Moja pewność siebie i radość z życia gdzieś zniknęły. Ale teraz chce to odzyskać i nie ma w tym miejsca dla Matteo. Musiałam być stanowcza w swoim postanowieniu, inaczej ponownie zostanę zniszczona.

-Ariana, nie rób nam tego, oboje wiemy, że nadal się kochamy, osobno nie istniejemy. - wiedziałam o tym aż za dobrze, ale nie mogłam już go więcej dopuścić do siebie, te trzy lata uświadomiły mi, że nasz związek przypominał trochę toksyczną relację. Byłam od niego uzależniona, a kiedy znikł, nie widziałam innego wyjścia jak śmierć.

-Matteo, wyjdź i uświadom sobie w końcu, że to koniec!! Zniknij i nie wracaj, w tym jesteś świetny! Ty zniszczyłeś to co było między nami. To koniec. Odejdź. - dodałam już spokojniej, chociaż miałam ochotę mu przywalić.

-Może dla ciebie, to koniec, ale ja nie odpuszczam i tym razem nie mam zamiaru. Dam ci spokój na jakiś czas, ale wrócę i w tedy sama będziesz mnie błagać bym do ciebie wrócił. - Matteo był dość ciężki w obyciu i strasznie uparty, miałam świadomość, że nie rzuca słów na wiatr i spełni swoją obietnicę, ale ja nie miałam zamiaru mu ulegać, już nie. Kiedy wyszedł, trzaśnięcie drzwi przywołało mnie do rzeczywistości. Westchnęłam, starłam z twarzy ostatnie łzy i od tej chwili miałam zamiar zacząć nowy rozdział w życiu.

Rozdział bez Matteo. Chciałam teraz szczególnie skupić się na Teo. Nie zostawię go z tym samego. A Matteo udowodnię, że już nie jest w stanie nic zrobić. Czasu nie cofnie. Nie jest w stanie naprawić przeszłości. I chociaż pokręcona część mnie tęskniła za nim to nie dawałam jej szans by mną zawładnęła. Byłam z siebie dumna i zaczynałam odzyskiwać chęci do życia. Tamtą Arianę postanowiłam zakopać gdzieś na dnie duszy, a uwolnić tą która zawsze we mnie dominowała. Upartą, zdeterminowaną i po części szaloną. Nie pamiętam kiedy ostatnio poczułam się tak beztrosko . Spojrzałam na godzinę było po dwunastej, postanowiłam skorzystać z siłowni, a potem odwiedzić Teo. Miał mieć na dziś przygotowaną dokumentację medyczną. Zamierzałam za wszelką cenę postawić go na nogi i im szybciej zaczniemy działać, tym szybciej będą tego efekty. 

. Nie mogłam przestać się uśmiechać, pogoda była piękna, aż chciało się tańczyć boso na łące. Ale to innym razem, teraz zamierzałam się spocić. A siłownia Stefano była do tego idealna. Tym bardziej, że w końcu mieliśmy zaległy trening. Weszłam tam z pozytywnym nastawieniem, ale ono pękło jak bańka mydlana, kiedy na mojej drodze stanął Matteo. Że też zachciało mu się akurat teraz trenować. Nie dałam mu poznać po sobie, że przeszkadza mi jego obecność.

Ariana w piekle uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz