- Mamo wszystko będzie dobrze — zaśmiałam się przez łzy obejmując zapłakaną kobietę. - Wyjeżdżam tylko na rok.
- Wiem, ale jak pomyślę, że nie będę cię widzieć przez tak długi czas — wychlipała — do tego będziesz sama wśród obcych ludzi na drugim końcu świata... - zaczęła bardziej szlochać. Ewidentnie wrażliwość odziedziczyłam po niej. Nie wiedząc, co robić spojrzałam błagalnie na tatę i brata.
- Margaret przestań robić wstyd — prychnął. - Z całej szkoły wybrali właśnie twoją córkę, powinnaś być z niej dumna. Dziewczyna w końcu opuści swoją norę i zwiedzi świat. Nie zamieszka u menelów lub kryminalistów, a u sprawdzonej rodziny. - Uspokój się i przestań się zachowywać, jakby leciała na zawsze.
- Jak możesz być tak nie czuły! - pisnęła przez łzy. - Twoje najstarsze dziecko wylatuje na okrągły rok do Ameryki.
- Wiem — machnął ręką. - I wiesz co? Najważniejsze jest to, że lot ma praktycznie za darmo, przy okazji mamy z głowy jednego dzieciaka mniej. - Zaśmiał się i puścił mi oczko.
- Wielkie dzięki — prychnęłam. - Też będę za tobą tęsknić. Mężczyzna posłał mi uśmiech i podszedł bliżej, żeby mnie objąć. Wtuliłam się w niego mocno, wdychając jego perfumy, które kupiłam mu na urodziny.
- Baw się dobrze. Ucz się nie najgorzej, wyjdź na jakieś imprezy, na których nigdy nie byłaś. Poznaj nowych znajomych. - Położył mi ręce na ramionach i spojrzał w moje oczy. - A przede wszystkim nie przynieś mi wstydu i nie płacz pierwszego dnia, że chcesz wracać. Taka szansa zdarza się raz w życiu, więc jej nie zmarnuj. Jasne?
Pokiwałam lekko głową powstrzymując łzy, które cisnęły mi się do oczu. Jego przemowa bardzo mi poruszyła, ponieważ bardzo rzadko rzucał tak mądrymi tekstami. Spojrzałam na Cola, który stał ze spuszczoną głową. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę westchnął i podszedł do mnie.
- No więc — zaczął niepewnie, na co parsknęłam śmiechem. - Trzymaj się w tej Ameryce, a i jeśli postanowisz zostać tam na zawsze, to nie będę narzekał.
- Specjalnie dla ciebie wrócę — odpowiedziałam i zbiłam z nim żółwika.
- No dzieciaku, czas ruszać. - Margaret przestań w końcu płakać! - zachichotałam, po czym przytuliłam płaczącą kobietę.
- Nim się obejrzymy, a znowu będziemy razem.
- Wiem, ale nie przejmujesz się tym, że będziesz sama w nowym środowisku?
- Oczywiście, ale od zawsze tego chciałam i w końcu mogę to wprowadzić w życie.
Mama ostatni raz mnie przytuliła, gdyż zabrzmiał komunikat, że mój samolot ma odlecieć za dziesięć minut. Chwyciłam podręczny bagaż, machając im na pożegnanie. Podeszłam do bramek i podałam bilet na pierwszy rzut oka miło wyglądającej kobiecie. Po przejściu przez bramki udałam się w stronę mojego środka transportu. W duchu dziękowałam, że nie musiałam odbywać dodatkowych rewizji. Wtedy zaczęłabym się stresować, czy aby na pewno nie miał przy sobie czegoś nielegalnego. Odłożyłam główny bagaż na taśmę, po czym poszłam w stronę mojego środka transportu.
Nigdy nie płynęłam statkiem. Nigdy nie leciałam nad ziemią. Nie robiłam wielu ekscytujących rzeczy w moim życiu, przyszła pora, żeby to zmienić.
Szybko znalazłam swoje miejsce i usadowiłam się przy oknie. Dopiero teraz dotarło do mnie, iż zaraz będę tysiąc kilometrów nad ziemią. Poczułam uderzenie gorąca, a to nie wróżyło nic dobrego. Wyciągnęłam z plecaka antystresową piłeczkę, żeby się trochę uspokoić. Obok mnie usiadło młode małżeństwo. Widząc moją minę młoda kobieta posłała mi ciepły uśmiech, prawdopodobnie chciała dodać mi otuchy. Gdy samolot w końcu ruszył okazało się, że to nie jest wcale takie straszne. Najgorsze były turbulencje, przez które dostałam prawie zawału. Po wszystkim wyciągnęłam z plecaka słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Odpaliłam media społecznościowe i zaczęłam szukać ludzi, u których miałam zamieszkać przez najbliższy rok.
Wiedziałam tylko tyle, że jest to małżeństwo z trójką dzieci. Dwóch chłopaków i dziewczyna mniej więcej w podobnym wieku. Zapamiętałam ich imiona, więc bez problemu wyszukałam dane jednego z braci. Na początek wybrałam Atlasa Granta, na pierwszy rzut oka wyglądał na miłego chłopaka. Był dość wysoki, szczupły, a po jego zdjęciach wywnioskowałam, że lubił zmieniać swój wygląd. A w szczególności kolor włosów. Jeśli zdjęcia mówiły prawdę, to preferował elegancki styl ubioru. Weszłam w jego zainteresowania i od razu spostrzegłam ikonkę pod tytułem „śpiewanie". Po szybkim obczajeniu wyszukałam drugiego. Max Grant, trochę niższy od swojego brata blondyn. Obstawiałam, że był typem sportowca, co zdradzała jego sylwetka. Chłopak ewidentnie był przystojny, co musiałam niestety przyznać. Obydwoje byli totalnym przeciwieństwem siebie.
Ciekawe, czy ze sobą dobry kontakt? A może przez różnicę, która ich dzieliła żyli w konflikcie? Tego miałam się dowiedzieć za kilka godzin.
Na końcu przyszła pora na Holly. Dziewczyna była bardziej anonimowa od chłopaków, ponieważ miała bardzo mało zdjęć, a do tego bez twarzy. Jedyne czego udało mi się dowiedzieć, to, że jeździ konno i lubi sztukę. Nie miałam pojęcia, dlaczego dopiero teraz obczaiłam rodzeństwo, chociaż, gdybym wcześniej to zrobiła zapewne przez resztę czasu zżerałaby mnie ciekawość. W tym momencie chciałam już być na miejscu.
CZYTASZ
Więcej niż muzyka
Teen Fiction„Muzyka wyraża, to co nie może być powiedziane i o czym nie można milczeć" - Victor Hugo. Decydując się na wymianę uczniowską do Stanów Zjednoczonych, Winter podjęła wielki krok w swoim dotychczasowym życiu. Dziewczyna nigdy nie robiła szalonych rze...