Rozdział 10

25 4 0
                                    

Siedząc w mini busie od kilku minut czytałam na telefonie o konkursie, w którym moi przyjaciele mieli wziąć udział. Było mi trochę głupio, że dopiero teraz się z tym zaznajamiałam, chciałam wcześniej zapytać o to Atlasa, ale jak zwykle zapomniałam. Na szczęście istniał internet i mogłam sama o tym poczytać. Organizatorem tego konkursu była uczelnia Arizona State University Herberger Institute for Desing and the Arts. Był organizowany już parę dobrych lat i miał duże zainteresowanie. Najciekawsze w nim było to, że co kadencję były losowane trzy inne stany. Było to sprytne rozwiązanie, ponieważ nie musieli mieć na głowie bardzo dużej ilości grup. W tym roku wypadło właśnie na Arizonę, Navarę oraz Kalifornię. Fajnie się złożyło, gdyż te stany sąsiadowały ze sobą. Zawody składały się z trzech etapów, na początku chętne grupy musiały nagrać filmik z wybranym przez siebie utworem. Z tego co przeczytałam jury patrzyły oczywiście na wokal, choreografię i zgranie śpiewających. Mieli całe wakacje na wybranie dwudziestu najlepszych drużyn. W kolejnym etapie rywalizowały ze sobą szkoły z tego samego stanu. Po dwu dniowej przerwie do rywalizacji przystępowali wszyscy. Zwycięscy otrzymają atrakcyjne nagrody oraz pierwszeństwo do artystycznych uczelni. Podobno po tym konkursie kilka osób dostało się na Broadway. Mówiąc szczerze idea tego była naprawdę świetna, nic dziwnego, że było dużo zainteresowanych. Zastawiałam się, dlaczego o tym nigdy nie słyszałam. Kiedy jeszcze rozwijałam moją śpiewającą karierę czytałam o przeróżnych akcjach muzycznych. Do teraz wszystkie pamiętam, mimo że już nie angażuję się w to jak dawniej. Przynajmniej poszerzyłam moją wiedzę. Znalazłam też na internecie nagrania sprzed kilku lat. Obejrzałam raptem kilka występów, ponieważ dojechaliśmy na miejsce i musieliśmy wyjść z busa.

Podłączyłam telefon do power banka, po czym wraz z wszystkimi wyszłam na zewnątrz. Na parkingu stało już dużo autokarów. Z tego co mi się udało zaobserwować to było ich najwięcej z Kalifornii. Nawet jeden przyjechał w tym samym czasie co my, kątem oka zauważyłam kilka wychodzących osób. Nie miałam szansy im się dłużej przyjrzeć, ponieważ nasza nauczycielka kazała nam iść. Z tego co zostaliśmy poinformowani rozpoczęcie miał się odbyć w osobnym budynku obok uniwersytetu, który już było widać. Wyglądał dokładnie jak ze zdjęcia, jego jedna część miała kształt kopuły. Coś w stylu koloseum w Rzymie, ale bez zniszczeń. Po bokach jak i przed kopułą stały bardziej kwadratowe budynki, na pewno były ze sobą połączone. Cała architektura miała kolor pomarańczowy, który bardzo pasował do klimatu Arizony. Patrząc wizualnie to w sumie mogłabym tutaj studiować, gdybym posiadała umiejętności artystyczne. Przed wejściem stała dziewczyna o ciemnej karnacji z ładnie pokręconymi włosami, a obok niej chłopak o Azjatyckiej urodzie.

- Cześć, dzień dobry — powiedziała radośnie dziewczyna zapewne kierując pierwsze powitanie do nas — Jestem Tatiana, a to Makato, mamy za zadanie was zaprowadzić do punktu, a później was oprowadzić po naszej uczelni.

- Bardzo nam miło i dziękujemy Tatiano — nasza nauczycielka posłała studentom uśmiech. - Wiecie może, którzy przyjechaliśmy?

- Z tego co mi wiadomo jesteście przed ostatni — tym razem odezwał się Makato. - Jest to dość zabawne zjawisko, ponieważ od was jedzie się raptem dwadzieścia minut.

- Ja mieszkam dosłownie naprzeciwko szkoły, a i tak zasypiam na pierwsze lekcje — palną głupio Connor.

- Jakbyś nawet mieszkał w szkole to i tak byś się spóźnił — prychnęła Meredith, zarzucając do tyłu włosy.

- W przeciwieństwie do ciebie wolę się wyspać niż budzić całe marną operą — posłał jej kpiący uśmieszek.

Rudowłosa chciała mu coś odpowiedzieć, ale do akcji wkroczyła pani Reid, każąc im się uspokoić. Dziewczyna nie chętnie jej posłuchała i z nadąsaną miną poszła za naszymi przewodnikami. Za to ja i parę innych osób próbowałam nie parsknąć śmiechem. Kątem oka zauważyłam, że Elvis zbija piątkę z Connorem. Chłopaka poznałam dość niedawno, ponieważ niedawno przyjechał z obozu dla osób borykających się z dużą nadpobudliwością. Od razu było to po nim widać. W trakcie opowiadania  o jego pobycie co chwilę zaczynał inny temat oraz przemieszczał się w różne miejsca. Na początku nie umiałam za nim nadążyć i trochę mnie to irytowało, jednak przez jego pogodne podejście zyskał moją sympatię. Zresztą on też w dość nietypowy sposób poinformował, że mnie polubił. Po próbie zespołu i cytując go powiedział "Raczej nie wyglądasz  mi na sukę i w dodatku nosisz imię mojego ulubionego miesiąca, więc już cię lubię". Można i tak.

Więcej niż muzykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz