Rozsiadłam się na kanapie pomiędzy Bastą, a Hugo, łapiąc za jedno z wielu leżących na stole opakowań popcornu.
-Po co wam tego tyle?- zaciekawiłam się wrzucając do ust garść słonych przekąsek.
-Wygrałem zakład z Vincem- wyjaśnił Basta.
-O co?
-Mało ważne, ale mamy trzydzieści paczek popcornu, no teraz dwadzieścia pięć.
Skinęłam skupiając uwagę na telewizorze, na którym pojawiło się ,,Peaky Blinders". Uwielbiałam klimat tego serialu!
-Dzisiaj trzynasta walki- oznajmił Hugo w przerwie między odcinkami.
-Żartujesz!?- westchnęłam opadając ciężko na zagłówek- O trzynastej mam lekcje.
-Pogadamy z Enzo, żeby następnym razem zrobił ci godzinę wolnego- zadeklarował Pedro.
-Nie możecie teraz?- poprosiłam, patrząc na nich błagalnie.
-Kiepsko tak omijać pierwszą lekcję- stwierdził Bastien.
-Z resztą wiesz, teraz te walki to sama nuda, żadnego godnego przeciwnika- stwierdził Hugo.
-Jasne- westchnęłam kotłując całą swoją złość przez cały następny odcinek, w końcu jednak i ten się skończył.
-Idę się rozgrzać- oznajmił Basta ruszając w kierunku siłowni.
-No, wypadało by- skinął dołączając do niego Hugo.
-Idę do Liny- rzuciłam widząc jak wszyscy zaczęli się wykruszać- Do później.
-Wpół do szóstej będę czekał na placu- zatrzymał mnie Bastien.
-No tak, boks -skinęłam przypominając sobie o nowych ustaleniach Bodina- Dzięki.
Ruszyłam do wyjścia, a następnie ścieżką w kierunku posiadłości, nie miałam dziś ochoty na przedzieranie się przez chaszcze.
Przechodząc obok jeziora zwróciłam uwagę na jego drugi brzeg, miałam stąd idealny widok na korty, na których ćwiczyłam z Bodinem, zastanawiałam się, czy ktoś kiedyś wypatrzył nas z tego miejsca. Westchnęłam ruszając do przodu.
Całe to miejsce nieustannie się marnowało. Ani razu nie widziałam, żeby ktoś poza mną korzystał z tych udogodnień. Ogromny Pałac znajdujący się na ogromnej posesji, a to wszystko dla tylko jednego człowieka, który i tak nie wytyka poza nią nosa. Spojrzałam w kierunku budowli, która zawsze omamiała mnie swoją pięknością, czegoś takiego nie powinno się chować przed światem, a tym bardziej nie powinno być do użytku tylko jednego człowieka.
Nim bliżej niej się znajdowałam, tym bardziej utrzymywałam się w przekonaniu, że nie należę do tego miejsca, byłam tylko jedną z wielu pszczół krążących wokół wielkiego ula. Dali mi posmakować miodu, żebym była uległa i posłuszna, a potem zabrali go. I dobrze, nie potrzebowałam miodu. Miałam siebie i ciepły kąt do spania, więcej nie potrzebowałam, bo czego więcej głupia sierota mogłaby wymagać od życia?
-Dzień dobry- przywitałam się ponuro wchodząc do kuchni, po czym usiadłam przy stole.
-No pomogłaś ty mi to dzisiaj -rzuciła ironicznie Lina.
-Nie mam dzisiaj humoru- wyjaśniłam- A szczególnie to na wypieki.
-Już ja bym ci znalazła robotę, nie miałabyś miejsca na chimery.
-Właśnie dlatego nie przyszłam- westchnęłam.
-Nakryj do stołu.
Wstałam powoli wyciągając z szafek zastawę.
CZYTASZ
Anagramy Celii Mangara
Teen FictionCalia odkąd pamięta była wychowanką domu dziecka, mimo to uważała, że ma wszystko- dom, wspaniałe przyjaciółki, najlepsze oceny. W wyniku głupiego żartu zostaje zaatakowana w zaułku, gdzie na ratunek przybywa jej władcza Serafina. Kobieta utrzymuje...