Rozdział 27: Non omnis morial

74 5 6
                                    

Zerwałam się ze snu przerażona. Leżałam pod dobrze znaną mi kołdrą, w moim pokoju na posesji Mangary.

Nie było żadnej policji, nie wróciłam do Tarascon...

Ale dlaczego to mnie tak przerażało?

Czy to nie o to chodziło, czy od początku nie chciałam tam wrócić?

Tam był mój dom, tam były dziewczyny...

A mimo to, poczułam, że nie chce tam wracać.

Ja naprawdę nie chciałam tam wracać.

Nie byłam w stanie podnieść się z łóżka.

Jeden sen namieszał w mojej głowie, w moim zdrowiu i życiu.

Jeden koszmar...

Gapiłam się w sufit, wspominając wszystko, co było i co być miało.

...

-Pamiętaj jak cię wychowaliśmy, praca prowadzi do sukcesu. Przed tobą świetlana przyszłość, jeśli tylko zdołasz podołać wyzwaniu jakim jest życie wśród zbuntowanej młodzieży. Rozmawiałam z madame Depardieu, zadba o to, abyś kontynuowała naukę pływania, zaangażuje cię też w miejscowy wolontariat.

-Madame, dlaczego nie mogę tu zostać?

-Nie mam wpływu na system, Celio.

...

-Celia Fernandez, przyznaj się, gdzie ukryłaś ściągę!?

-Nie ściągałam, proszę pani.

-Mam uwierzyć, że uczciwie zdobyłaś maksymalny wynik?

-Tak proszę pani, uczyłam się.

-Przypomnij nam w takim razie datę rozpoczęcia rewolucji.

-14 lipiec 1789 rok, zdobycie Bastylii.

-Kiedy powstała Marsylianka?

-1792, był to rok kiedy rozpoczęliśmy wojnę z Austrią i Prusami, aresztowano też wtedy Ludwika XVI, zniesiono monarchię i ogłoszono republikę.

-Przywódcy Jakobinów.

-Danton, Marat i Robespierre.

-Za taką mądrą się masz!? Do dyrektora!

-Ale, ale, za co?

-Za bezczelność.

...


-Przyzwyczaisz się do tego wszystkiego, tu wcale nie jest tak źle jak mówią. Mamy prąd i Internet, kieszonkowe, tort w urodziny i prezenty na święta. Zobaczysz, jeszcze poczujesz się jak w domu.

-Siedź cicho Celia- uciszyła mnie Dolores obejmując dziewczynę o brązowych oczach i ślicznych, miedzianych włosach, która właśnie dołączyła do podopiecznych naszej placówki.

-Dlaczego?- zdziwiłam się.

-Nie zrozumiesz jak to jest, nigdy nie miałaś domu.

...

-Jak to jest mieć rodziców? -zapytałam pewnej nocy Valerię.

Dziewczynka odezwała się po dłuższej chwili zachrypniętym głosem.

-Kiedy przychodzili źli ludzie, tata kazał mi się chować w szafie, pewnego razu ci ludzie ją otworzyli, tata wyjął broń, zawsze trzymał ją pod stołem, jak zawsze trzęsły im się ręce, a mimo to o mnie walczyli. Od tego czasu, kiedy źli ludzie przychodzili rodzice wyganiali mnie na zewnątrz i kazali wrócić dopiero wieczorem, dostawałam wtedy drobne na czekoladę, to taka nasza tradycja, w każde urodziny i święta zamiast ciasta jedliśmy razem czekoladę.

Anagramy Celii MangaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz