Rozdział 25: Tous pour un, un pour tous

56 4 12
                                    

Deszczowy czwartek przeminął prędko, niczym senne widzenie, ustępując miejsca piątkowi, którego nie mogłam się doczekać

Obudziłam się przed szóstą, mając w sobie masę energii wywołanej ekscytacją związaną z wyjściem.

Otworzyłam okno wdychając cudowne, chłodne powietrze, zapowiadała się piękna pogoda.

-Dzień dobry moje skarby- przywitałam się z rybkami- Piękny mamy dzień.

Wsypałam do akwarium szczyptę karmy, po czym pościeliłam łóżko i zaczęłam przeglądać szafę w poszukiwaniu ubrań na wyjście, padło na kwiecistą sukienkę i białe conversy, odłożyłam komplet na biurko i przebrałam się w pierwsze lepsze leginsy, bluzę i podkoszulek, miałam wystarczająco czasu, żeby zacząć dzień porannym spacerem. Ogarnęłam się w łazience, zjadłam śniadanie i wyszłam na zewnątrz.

Nogi powiodły mnie na wzgórze tortur, usiadłam pod drzewem podziwiając otoczenie.

Czasami zdawało się, że posesja jest odcięta od świata. Szum liści, ćwierkanie ptaków, bzyczenie owadów, tego nie mogłam doświadczyć w Tarascon, zastanawiałam się, czy w ogóle kiedykolwiek przedtem tego doświadczyłam.

Zamknęłam oczy rozciągając się powoli, chłonęłam otoczenie, włączając w to pozycje z jogi.

Oddychałam, widziałam, słyszałam, jeszcze nigdy nie czułam się tak bardzo żywa jak w tamtym momencie.

-Nie odpuszczasz treningu- odezwał się głos, przez który cała moja bańka spokoju i harmonii prysła.

Otworzyłam oczy spoglądając na wchodzącego na wzniesienie Bodina, butelka, którą taszczył, wskazywała na to, że sam był w trakcie ćwiczeń.

-Właśnie skończyłam- wyznałam, wstając  aby jak najszybciej uciec z tego miejsca.

-Celia?- odwróciłam się patrząc na niego znudzona- To, że jako jedyny wyznaczam granice, nie znaczy, że jestem potworem. Gdybyś chciała wrócić do naszych ćwiczeń, wiesz, gdzie mnie znaleźć.

-Trening z monsieur Reginellim jest wystarczający.

-Skoro tak uważasz.

-Au revoir- pożegnałam się odchodząc, gdzieś tam, w głębi mnie wciąż tkwił, do niego respekt.

Wróciłam do dworku, miałam wystarczająco spaceru na dziś.

Zeszłam do piwnicy po sok, po czym rozsiadłam się w salonie, przeszukując Netflixa, w końcu natrafiłam na niejaką ,,Carmen Sandiego".

Kiedy wybiła dziewiąta przebrałam się w sukienkę, zabrałam torebkę, a następnie udałam się do posiadłości, z której po obiedzie mieli mnie odebrać Pascal i Timeo.

***

Potężnym królem będę, więc
Ostrzegam: bój się lwa.
Ejże! Kto to widział króla zwierząt
Z grzywą niczym pchła?
Poćwiczyć jeszcze muszę tylko
Mój królewski szyk,
Dostojny krok i władcze oko,
I ten złowieszczy ryk!!!
Na razie nie ma czym tu chwalić się.
Strasznie już być tym
Królem chcę!

Nikt nie powie "Zrób to!"
Nikt nie powie "Zmykaj!"
Nikt nie powie "Przestań!"
Nikt nie powie "Czekaj!"

Wreszcie mogę iść, gdzie chcę.
Wreszcie nikt nie wtrąca się!

Już czas, żebyśmy pogadali
Jak ze ssakiem ptak.
Rad płynących z dzioba
Król nie słucha - tak czy siak.
Oj, chyba antymonarchistą
Stanę się od dziś
Żegnaj, służbo! Żegnaj, Afryko!
Bo precz stąd czas mi iść.
Ten smarkacz bardzo szarogęsi się.
Strasznie już być tym królem chcę!
...

Anagramy Celii MangaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz