-Celia.
Przetarłam twarz próbując uporać się z ciążącymi mi powiekami.
-Celia- powtórzył męski głos.
Męski głos!?
Zamarłam widząc stojącego w drzwiach Bodina.
Zerwałam się do siadu i spojrzałam na zegar, była 6:28!
Budzik... przecież wyczerpały się baterie!
-Witaj w świecie żywych -rzucił chłodno- Za dziesięć minut widzę cię w kuchni- wyszedł zamykając drzwi.
Jak mogłam zaspać!? Zapomniałam o tych głupich bateriach! Przeklęty budzik!
Wstałam prędko z łóżka i rzuciłam się po leżące na krześle ubrania, następnie wpadłam do łazienki, ochlapałam twarz lodowatą wodą, po czym zbiegłam na piętro związując włosy w kucyka.
Mężczyzna stał oparty o blat w kuchni odmierzając czas na zegarku.
-5 minut 56 sekund. Tym razem zdążyłaś
-Budzik nie zadzwonił, baterie wysiadły. Przepraszam.
-Zjedz śniadanie.
Podeszłam do lodówki, z której wyjęłam croque monsieur.
-Zjem po drodze -zadeklarowałam gotowa, trzymając kanapkę w ręce.
-Zjedz tutaj, kilka minut nas nie zbawi.
Usiadłam przy wyspie i zajęłam się śniadaniem.
Z całej siły hamowałam się przed delektowaniem się, kuchnia Liny zasługiwała na oddanie szacunku każdemu gryzowi, ale przecież nie było na to czasu. Musiałam pozostać poważna i grać skruchę.
Na szczęście Bodin nie obserwował mnie podczas jedzenia, stał oparty o blat spoglądając na zegarek.
Wstałam, aby odłożyć pusty talerz do zmywarki, po czym stanęłam obok niego.
-Gotowa?
-Tak.
-Wieczorem odrobimy 45 minut, które straciłaś.
-Idę dzisiaj do kina -przypomniałam.
-Film nie będzie trwał wiecznie.
-Później idę na zakupy.
-Musisz nauczyć się traktować obowiązki, tak samo poważnie jak przyjemności. O osiemnastej masz być na wzgórzu.
-Ale... - przejęłam się, to nie tak miało być! Nie może!
-Mam skrócić ten czas o godzinę?
-Pierwszy raz wychodzę sama.
-Tym bardziej nie powinnaś mieć się na baczności.
Spojrzałam w jego chłodne oczy, nie było w nich litości, wyrozumiałości, czy choćby odrobiny skruchy. Nie było szans, żeby zmienił zdanie.
Przegrałam... straciłam, to na co tak bardzo wyczekiwałam i to przez taką głupotę!?
-Biegiem nad jezioro!
***
Usiadłam przy stole, w kuchni Liny, nalewając do szklanki lemoniady.
-Enzo każe mi wrócić przed osiemnastą- westchnęłam zła.
-Niby dlaczego?- zdziwiła się kobieta siadając obok mnie.
-Zaspałam na trening, bo baterie w budziku się wyczerpały.
-Przecież to nie twoja wina.
-Wiem, ale powiedział, że musze traktować obowiązki, tak samo poważnie jak przyjemności.
CZYTASZ
Anagramy Celii Mangara
Teen FictionCalia odkąd pamięta była wychowanką domu dziecka, mimo to uważała, że ma wszystko- dom, wspaniałe przyjaciółki, najlepsze oceny. W wyniku głupiego żartu zostaje zaatakowana w zaułku, gdzie na ratunek przybywa jej władcza Serafina. Kobieta utrzymuje...