***

135 27 14
                                    

Myślałam, że po tylu latach udało mi się odejść od urodzinowego stołu. Oderwać się od krzesła, do którego przypierała mnie rozpacz. Uporać się wreszcie z tą cholerną mentalnością kraba i czmychnąć z mojego smutnego wiaderka.

Ale się myliłam. Szczęście buforowało się tak długo, że aż wywaliło system. Nie zmieniłam nic sama z siebie.

Wstałam, bo Ferro mi ten stół wywrócił. Rozkręcił krzesło. Kopnął wiaderko. Zostawił za sobą bałagan i zniknął.

Gdybym tamtego dnia go nie poznała. Gdyby mnie nie uratował. Gdyby nie on, żadna z tych rzeczy nigdy by się nie wydarzyła. Paweł nie miałby zarzutów. Oliwia nie trafiłaby do szpitala. Wiktoria nie zdemolowałaby swojego pokoju.

A ja dalej byłabym niewidzialna. Nie wchodziłabym nikomu w drogę. Pozostałabym szarym tłem, na którym najlepiej wyróżnia się szczęście.

Ale to wszystko się stało.

Obydwoje z Karolem dodaliśmy sobie wiary i odwagi. By na koniec wzajemnie się zniszczyć.

JuliannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz