Rozdział 5: Mendax

904 107 8
                                    

Po raz kolejny Harry obudził się w świecie, w którym nie mógł wezwać Zgredka i poprosić o śniadanie i eliksir na kaca. To był okrutny, okrutny świat, a Harry mógł winić tylko siebie. Lily, James i Syriusz dołączyli do niego w Kryjówce po rozmowie z Voldemortem, a noc była długa i wino płynęło prawie w takim tempie, w jakim Voldemort mógł rozlewać krew. Pomimo tego, że był najmłodszy ze wszystkich, Harry nie najlepiej czuł się po ogromnej ilości alkoholu jaki wczoraj spożyli.

Jęknął w poduszkę, zirytowany, że Voldemorta nie było obok, by się z niego ponabijać.

Cholera, naprawdę musiał pozbyć się Czarnego Pana tego świata i wrócić do męża.

Hermiona może twierdzić, że nikt nie umarł od kilkudniowego celibatu, ale Harry był raczej wyjątkowym czarodziejem. Nie chciał być pierwszy. (Możliwe też, że bardziej od celibatu bolało go serce, ale to nie była niczyja sprawa).

Ziewając, Harry wyszedł z sypialni w parze spodni do spania, które znalazł z tyłu szafy. Nie pamiętał, czy jego rodzice i Syriusz byli wystarczająco trzeźwi, by aportować się do domu, ale nawet jeśli nie, jego półnagość nie była niczym, czego nie widzieli wcześniej na kimś innym. Czarna Różdżka, jego nieustanny prześladowca, spoczywała w kieszeniach spodni, choć Harry jej tam nie włożył.

- Wiesz, że zamierzam zabrać moją różdżkę z ostrokrzewu z portalu, razem z innymi zapasami. - Harry powiedział jej. - Wygrałaś bitwę, ale nie wygrałaś wojny.

Różdżka stała się zimna na jego udzie.

- Obrażanie mnie nie pomoże twojej sytuacji.

Pokonał schody po dwa, docierając na dół w samą porę, by zobaczyć, jak Lily zamyka za sobą frontowe drzwi i wsuwa klucz na haczyk przy drzwiach. Harry zastanawiał się, ile osób miało dostęp do tego domu, ale nieszczególnie go to martwiło.

- Przychodzę z jedzeniem. - Powiedziała Lily, trzymając dwie duże płócienne torby. - Nie jestem pewna, co lubisz na śniadanie, więc mam wszystkiego po trochu. Plus trochę eliksirów na kaca.

- Jesteś wysłannicą boską. - Harry powiedział jej całkiem poważnie. - Daj mi znać, jeśli chciałabyś mieć kapliczkę.

Lily cmoknęła go w policzek, po czym weszła do kuchni, lewitując zakupy na blat.

- Czy James i Syriusz już się obudzili? Wydawało mi się, że słyszałam, jak z kimś rozmawiasz.

- Tylko z moją różdżką. - Harry odpowiedział.

Lily spojrzała na niego, jakby próbowała zdecydować, czy Harry mówi poważnie.

- Naprawdę boli mnie twój brak zaufania. - Harry powiedział, choć nie mógł ukryć radości w swoim głosie. Ostatnia noc była w połowie rodzinnym spotkaniem, a w połowie lekkim przesłuchaniem. Harry nie mógł nie wyrazić aprobaty. Wreszcie jakieś podejrzenia ze strony Zakonu. Nie mogli wiedzieć, że nie zdradzi więcej informacji, niż zdradziłby, będąc trzeźwym, i że Harry miał już do czynienia ze znacznie bardziej intensywnymi przesłuchaniami. Gobliny mogłyby podszkolić w sadyzmie nawet Fenrira Greybacka. - Powinienem obudzić pozostałych?

- Nie, pozwól im spać. Będą nastrojowi jak nastolatki, jeśli wyciągniesz ich z łóżka. - Lily zajęła się krojeniem papryki i szynki na placki, zanim się odezwała. - Martwisz się, że ci nie ufamy?

Wyglądała na zaniepokojoną, zmartwioną, tak inną od Lily z zeszłej nocy. Harry nie rozumiał chęci pocieszenia jej, ale ugiął się.

- Oczywiście, że nie. Gdybym był na twoim miejscu i musielibyśmy wezwać kogoś, by zajął się naszą sprawą, najpierw poddalibyśmy go dokładnemu śledztwu. O ile bylibyśmy w stanie tego kogoś poskromić. - Śledztwo to lepsze słowo niż przesłuchanie, prawda? - Jeśli nie bylibyśmy wystarczająco potężni, by go ujarzmić, znaleźlibyśmy inne sposoby na wyciągnięcie od niego informacji. Otaczając go przyjaznymi ludźmi, tego typu rzeczy. - Chyba źle to tłumaczył, bo Lily wyglądała gorzej, a nie lepiej. - Bardziej bym się martwił, gdybyś od razu mi zaufała. Nie jestem jakimś bezinteresownym bohaterem, ale nie wycofam się ze swoich obietnic. Twój Voldemort to chodzący trup.

Hell Is Your Son From Another Dimension || Tłumaczenie HarrymortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz