Rozdział 2 "Coś cię boli?"

45 4 1
                                    

Wyszłam z sypialni i poszłam w stronę salonu. Obeszłam cały dom z wyjątkiem korytarza który prowadził do "biura" chłopaków. Ruszyłam w stronę drzwi przy których stał ochroniarz.

Nie przejęłam się tym i nacisnęłam na klamkę. Drzwi lekko się uchyliły a ja poczułam jak ktoś szarpie mnie gwałtownie w tył. Poleciałam w tamtą stronę, głową zderzając się z płytkami.

Spojrzałam na sprawcę tego zdarzenia. No tak, ochroniarz.

Poszedł do mnie i pociągnął do góry. Zaczął prowadzić w jakąś stronę do czasu aż nie usłyszeliśmy huku.

Najpierw strzał.

Później ból.

Zamknęłam oczy widząc przed sobą zakrwawionego człowieka.

Ale chwila...

Dlaczego to ja czułam ból...?

W końcu zdobyłam się na otwarcie oczu.

Leżałam na podłodze a nade mną nachylał się Michael.

- Coś cię boli?

- Mhm - mruknęłam twierdząco.

- Co? Głowa, brzuch, noga? Zostałaś postrzelona?

Nie odpowiedziałam. Za dużo siły mnie to kosztowało a w dodatku nie wiedziałam czy coś mi jest.

- Lizzy, musisz ze mną współpracować. Sprawdzę czy nic ci nie jest, okej?

Poczułam jego chłodne opuszki palców pod materiałem mojej cienkiej piżamki. Przeszedł mnie dreszcz gdy zorientowałam się że zbliża się do stanika.

Czułam, że to jest czas aby wziąć się w garść. Podniosłam się lekko do pozycji siedzącej i oparłam ciężar ciała na chłopaku.

- Pomożesz mi dojść do sypialni?

- Tak.

Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają więc spojrzeliśmy w tamtą stronę. Na korytarz z gabinetu wyszedł Ethan. Gdy rozejrzał się po pomieszczeniu od razu do mnie podszedł nie przejmując się ochroniarzem.

- Wszystko w porządku Lizzy?

- Tak, tylko potrzebuję odpocząć.

Chłopacy pomogli mi wstać i dojść do sypialni. Chcieli ze mną do niej wejść ale skutecznie ich odgoniłam.

Wzięłam kolejny prysznic, chcąc zmyć wszystkie te zdarzenia. Gdy wyszłam ubrana w satynową, czarną z różowymi przeszyciami piżamę od razu położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

***

Pov. Michael.

Obudził mnie czyiś krzyk. Szybko wstałem z łóżka i wyszedłem na korytarz. Słyszałem że ktoś coś mówi. Wiedziałem że Lilith śpi dzisiaj z Ethanem więc to na pewno nie ona.

Ostatnią opcją była szatynka. Zapukałem delikatnie do drzwi jej sypialni i gdy nie usłyszałem odpowiedzi wszedłem.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to płacząca Lizzy. Powoli do niej podszedłem bojąc się żeby się nie wystraszyła.

- Eli? - powiedziałem imię dziewczyny ale nie zareagowała.

Usiadłem na brzegu łóżka i objąłem dziewczynę ramionami. Od razu odwzajemniła mój gest i oparła głowę na moim ramieniu. Delikatnie ją podniosłem i posadziłem na moich kolanach.

- Co się stało Eli?

- On t-tu był...

- Kto? Coś ci zrobił? Jak wszedł? - zasypałem ją toną pytań przez co zmarszczyła nos.

Can love be written? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz