Rozdział 1 "Musisz sprecyzować pytanie"

64 3 3
                                    

Siedziałam z przyjaciółką na ławce cały czas rozmawiając. Byłyśmy nieźle wstawione ale i tak dobrze się trzymałyśmy.

Zauważyłam że niedaleko nas zatrzymały się trzy samochody. Niby nic takiego ale jednak coś podpowiedziało mi by zwrócić na to uwagę.

- Lil?

- Co?

- Widzisz tamte auta? - wskazałam palcem na samochody z których chwilę później wyszli ubrani cali na czarno mężczyźni.

Ja pierdole Liz czy ty czasem myślisz?!

- Co robimy? - zapytała.

- Spierdalamy - krzyknęłam chwytając ją za rękę i ciągnąc w losowym kierunku.

Po chwili poczułam na swojej talii silne dłonie, które pociągnęły mnie w swoją stronę. Z paniką spojrzałam na przyjaciółkę która także była niesiona przez jakiegoś debila.

Szarpałam się ile wlezie więc nie zdziwiło mnie to że facet coraz bardziej zaciskał palce na moim ciele. Bolało.

Gdy doszliśmy do jednego z pojazdów - z tego co widziałam środkowego - zostałam do niego wciśnięta siłą. Koło mnie usiadła Lili skupiając uwagę na fotelach przed nami.

Naprzeciwko nas siedzieli dwaj mężczyźni. Wpatrywali się w nas z uwagą nie odzywając się ani słowem.

- Williamie zawieź nas do rezydencji - powiedział jeden z chłopaków.

- Oczywiście - odpowiedział mu kierowca.

Oparłam się o ramię przyjaciółki i westchnęłam cicho.

Zawsze chciałam być porwana ale to nie tak miało wyglądać. Teraz zaczynałam się bać.

Przymknęłam powieki bo męczyło mnie światło, które świeciło prosto w moje oczy jak na przesłuchaniach w filmach akcji. Japierdole trzeba było nie pić.

...

Otworzyłam oczy tym samym wybudzając się z pięknego snu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu którego wcale nie kojarzyłam.

Ściany tego pomieszczenia były białe tak samo jak meble. Dodatki takie jak poduszki pufa przy toaletce czy zasłony były szare i pudrowo różowe.

Ten pokój był prześliczny. Jakby był stworzony specjalnie dla mnie.

Usłyszałam że drzwi się otwierają więc automatycznie podniosłam się wzrokiem szukając jakiejś broni.

Lampka.

Idealnie.

Do sypialni wszedł wysoki brunet. Miał czarne w dużym nieładzie loki. Wyglądał jak typowy chłopak z Pinteresta. Poza jednym szczegółem.

Chłopak miał kamienną twarz a z jego postawy nie dało się nic wyczytać. Był strasznie poważny jak na człowieka żyjącego w dwudziestym pierwszym wieku.

Mężczyzna powoli do mnie podszedł a kiedy ja wyczułam dobry moment zamachnęłam się i uderzyłam go w głowę. Pierdoloną lampką.

Ja pierdole uderzyłam człowieka.

Brunet niewiele sobię z tego zrobił więc wykorzystując jego chwilową dezorientację wybiegłam z pomieszczenia.

Zbiegłam na dół rozglądając się za przyjaciółką. Bo co jak co ale bez niej nie wyjdę. Usłyszałam jakiś nie zidentyfikowany głos więc pobiegłam w tamtą stronę.

Na kanapie ujrzałam moją przyjaciółkę słodko śpiącą. Serio Lil?! To nie czas na sen.

Podbiegłam do dziewczyny starając się ją obudzić.

Can love be written? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz