Rozdział 7 "Pójdę po Michaela"

18 1 0
                                    

Pieprzony idiota! Nie będzie mi rozkazywać. To moje życie, nie jego.

Zeszłam ze schodów i założyłam buty. Wyszłam z budynku, trzaskając drzwiami i udałam się na taras.

On jest jakiś pojebany, a moja przyjaciółka jeszcze bardziej. Lilith w ogóle nie chce wracać, czego nie rozumiem.

Ona powinna się leczyć na głowę! Kto normalny po porwaniu nie próbuje uciec? Chyba, że... Nie, to nie może być prawda.

Zerwałam się z miejsca i pobiegłam na górę do pokoju dziewczyny. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Lil nigdzie nie było ale na jej łóżku leżał Ethan, uważnie mi się przyglądając.

- Gdzie jest Lili?

- Coś się stało?

- Powiedziałam. Gdzie. Jest. Moja. Przyjaciółka?! - podzieliłam każdy wyraz aby mógł go powoli przyswoić. Jak na jego iloraz inteligencji to szybko zrozumiał.

- Jest w łazience, kąpie się.

Gdy wypowiedział te słowa czułam, że ciśnienie mi się podwyższa. Co tak właściwie chciałam tym zdziałać? Przecież jeżeli jeszcze mi się do tego nie przyznała to teraz tego magicznie nie zrobi.

Okłamie mnie.

Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie zamka gdy dziewczyna wychodziła z łazienki. Uśmiechnęła się gdy ujrzała chłopaka ale jej twarz przybrała inny wyraz gdy spojrzała na mnie.

- Coś się stało?

- Może to ty, mi to wytłumaczysz?

- Nie rozumiem.

- Co my tu robimy?

- No... Wiesz... Ja, my po prostu...

- Lili, bądź ze mną szczera. Czy oni ci grożą?

- Nie!

- W takim razie o co chodzi?!

Popatrzyła na Ethana z paniką w oczach.

- Czego do cholery mi nie mówicie?!

- Lizzy... To było zaplanowane.

Chyba się przesłyszałam. To przecież nie możliwe, że moja przyjaciółka zaplanowała nasze porwanie. Wiem, że nie ma po kolei w głowie i czasem trzeba ją odciągnąć od głupich pomysłów ale nie sądziłam że posunęła by się do czegoś takiego.

Cofnęłam się uderzając plecami o ścianę. To przecież nie możliwe.

- Kochanie, ja...

- Przestań! Nie chcę cię słuchać!

- Liz, uspokój się.

Nie chciałam jej słuchać. Moja Lili by mnie nie okłamała.

Wybiegłam z jej sypialni wpadając po drodze na kogoś.

- Spokojnie, oddychaj- usłyszałam delikatny głos Rory nad uchem. Chwilę później zostałam przyciągnięta do uścisku. Wtuliłam się w jej ciało i starałam się opanować cichy szloch, wydobywający się z moich ust.

Po dłuższej chwili, stania w takiej pozycji, Aurora się odezwała:

- Pójdę po Michaela.

Nie protestowałam, po prostu nie widziałam w tym sensu. Nie czułam się dobrze sama ze sobą i było mi przykro, że ostatnio zawiodłam mojego tatę, tnąc się, ale nie miałam na to dużego wpływu.

Dobra, co ja pierdolę. To tylko moja wina i teraz próbuje sobie samej wmówić inną wersję.

- Eli? Co się stało?

Can love be written? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz