Rozdział 4 "Bo jesteś głupi!"

31 3 3
                                    

Zamknęłam oczy i poczułam jak biały proszek ląduje na mojej twarzy.

- Michael! Ja cię kiedyś zabiję!

- Spokojnie Lizzy, to tylko mąka.

- Tak? To co powiesz na to? - chwyciłam za paczkę z mąką i wysypałam całą zawartość na jego głowę.

I właśnie tak zaczęła się bitwa.

- Co tu się dzieję?! - po piętnastu minutach do kuchni weszli Lil i Ethan.

Ups...

- My tylko... w sumie to nie wiem co robiliśmy.

- Dobra idźcie się przebrać a my tu posprzątamy.

Ruszyliśmy na górę gdzie poszliśmy do swoich łazienek. Ja się wykąpałam, pomalowałam, przebrałam w strój kąpielowy i stanęłam przed szafą przeglądając po kolei każdą sukienkę. W końcu wybrałam białą, przylegająca w różową kratkę.

Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Usłyszałam rozmowy dochodzące z tarasu więc tam też się udałam.

Tak jak przypuszczałam przy basenie rozmawiali Ethan z Michaelem a Lilith leżała na jednym z leżaków. Nawiązałam kontakt wzrokowy z brunetem i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Laska wyglądasz cudownie! - usłyszałam pisk blondynki nad uchem.

...

Po godzinie wszyscy byli już w wodzie (no prawie wszyscy). Ja dalej miałam pełno wymówek aby nie wchodzić do basenu.

Graliśmy od kilku minut w butelkę i można powiedzieć że było dosyć spokojnie.

- Dobra czas na naszą Lizzunie - powiedział Ethan. - Prawda czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Skocz z balkonu do basenu - powiedział bez większego zawahania.

- Ciebie pojebało?!

- Spokojnie to nie jest wysoko.

- No tak bo pieprzony Ethan Wilson, ma miarę w oku.

- Może nie miarę ale nie raz stamtąd skakałem.

- Bo jesteś głupi!

- Nie prawda!

- Prawda!

- Nie!

- Tak!

- Przestańcie! Przykro mi Liz ale wiesz, że musisz zrobić - powiedziała Lilith a ja pożałowałam, że zgodziłam się na tę głupią grę.

Wstałam z leżaka i ruszyłam w stronę domu. Żeby wejść na balkon muszę przejść przez korytarz i mój pokój.

Czułam z każdą sekundą że jest mi coraz bardziej niedobrze. Nogi miałam jak z waty i ledwie utrzymywałam się na nogach.

Ja pierdolę, co ja robię ze swoim życiem?!

Poczułam na swojej talii czyjąś dłoń. Spojrzałam w górę i natrafiłam spojrzenie Michaela. Chyba pierwszy raz cieszyłam się, że jest ze mną.

I nie ostatni, ale o tym miałam się dopiero przekonać.

- Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci samej skoczyć. Wiem że nie jestem twoim ojcem ale chwilowo pełnię jego funkcję.

- Przy okazji... - zaczęłam niepewnie. - możemy porozmawiać o moim...

- Nie teraz. Ale skoro chcesz to jutro to zrobimy - przerwał mi.

Na odpowiedź tylko pokiwałam twierdząco głową.

- Dobra, musisz przełożyć jedną nogę przez barierkę - powiedział Michael gdy doszliśmy na balkon.

Can love be written? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz