Rozdział 2

330 5 3
                                    

Mimo tego, że na początku nie chciałam iść na tę imprezę, okazała się naprawdę fajna, a ja i moja przyjaciółka bawiłyśmy się w najlepsze do późnej nocy. Wracałyśmy do swoich domów główną drogą, śmiejąc się głośno i popijając swoje drinki, gdy zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po urządzenie do torebki i kiedy miałam go już w dłoni, przesunęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? - odezwałam się.

- Jaki jest twój ulubiony straszny film? - odezwał się niski, męski głos po drugiej stronie.

- Kto mówi?

- Twój największy koszmar, Madeline - w tym momencie usłyszałam pisk mojej przyjaciółki a kiedy się odwróciłam, zauważyłam Jessice z nożem przy gardle, który trzymał ten morderca, o którym huczy całe miasto.

- Jessica! - krzyknęłam - Proszę cię, nie rób jej krzywdy, błagam! - mężczyzna tylko się zaśmiał.

- Maddi, uciekaj! - krzyknęła przez płacz.

- Błagam, weź mnie zamiast jej, nikomu nic nie powiem, tylko nie rób jej krzywdy, błagam cię!

Ghostface rzucił moją przyjaciółkę na ziemię i zbliżył się do mnie. Bałam się jak cholera, z moich oczu płynęły łzy, kiedy widziałam, jak z ramienia Jess spływa krew. Tak cholernie się o nią bałam.

- Błagam cię, pozwól mi zobaczyć, co jej jest - łkałam - Proszę cię.

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, kim jestem - zaśmiał się.

- Proszę cię - wyszeptałam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, na co ten napiął mięśnie i odsunął się o krok, robiąc mi miejsce na podbiegnięcie do przyjaciółki, która nadal leżała na ziemi, tyle że, teraz była nieprzytomna.

Podbiegłam do niej i kucnęłam przy niej. Wyciągnęłam z torebki szmatkę, którą związałam jej ramię, tym samym, tamując krwawienie. Ułożyłam ją w bezpiecznej pozycji i wyjęłam telefon, który został wyrwany mi z ręki.

- Nigdzie nie zadzwonisz - powiedział stanowczym tonem.

- Proszę, ratownicy muszą ją opatrzeć, błagam cię - załkałam.

- I tak na dużo ci pozwoliłem, poradzisz sobie bez tego - rzucił moim telefonem o ziemię i odbiegł.

---------

Do szpitala przywiózł nas jakiś mężczyzna, który zatrzymał się aby nam pomóc. Stamtąd natychmiast zostali wezwani nasi rodzice, którzy migiem pojawili się na miejscu. Oczywiście nie obyło się bez gadki, jakie to my jesteśmy nieodpowiedzialne i co mogło się stać. Na szczęście, Jess nic nie było. Miała lekkie wstrząśnięcie mózgu po upadku i zszywaną ranę po nożu. Nie rozumiałam tylko jednego...

Dlaczego nic mi nie zrobił?

To jedno pytanie nie dawało mi spokoju i zamierzałam go o to zapytać, przy następnej okazji. O ile w ogóle taka będzie.

- Obudziła się - powiedziała rodzicielka Jess, przez co natychmiast zerwałam się z krzesła i weszłam do jej sali, mocno przytulając.

- Nawet nie wiesz, jak się martwiłam - powiedziałam.

- Co się stało? - zapytała. Usiadłam na krześle przy łóżku i spojrzałam na rodziców mojej przyjaciółki, dając im znak, aby wyszli, co uczynili.

- Pamiętasz coś?

- Tylko tyle, że się przewróciłam i straciłam przytomność.

- Jess... Ten psychol na nas napadł, rozciął ci ramię, a potem jakiś mężczyzna nas tutaj przywiózł.

Miłość do mordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz