Rozdział 3

317 6 2
                                    

Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zaczęłam kręcić się po pokoju, nie mogąc pojąć, dlaczego Jessica mi nie powiedziała. Było to dla mnie trochę dziwne, ale postanowiłam, że uszanuję jej decyzję i zapytam jej o to po tym, gdy wróci do miasta.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam do kieszeni po urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz.

Numer nieznany.

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na biurko, a obok niego, plecak. Zmęczona tym wszystkim klepnęłam na łóżko i pewnie bym zasnęła, gdybym nie usłyszała dzwonka mojego telefonu. Wstałam z wygodnego łoża i złapałam w dłonie telefon, na którym widniał ten sam napis: numer nieznany. Rozejrzałam się po pokoju, jakby ktoś miał w nim być i przeciągnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? - odezwałam się przestraszona.

- Haloo? - znowu ten przerażający głos.

- To znowu ty?..

- Zgadłaś. Zagrajmy w grę, Madeline.

- Jaką grę?

- Trzy zadania, inaczej, możesz pożegnać się ze swoją przyjaciółką - słyszałam krzyk bólu, który należał do Jess i przerażona aż wyszczerzyłam oczy.

- Zostaw ją, proszę cię, nie rób jej krzywdy! - błagałam.

- Pierwsze zadanie, kup nóż kuchenny i przyjdź z nim do parku o dwudziestej trzeciej. Nóż ma być ostry, do zobaczenia, Madeline - zanim zdążyłam coś powiedzieć, mężczyzna się rozłączył.

Czego on może chcieć? Po co jestem mu ja i Jessica?

Nie czekając na rozwój wydarzeń wybiegłam z domu i skierowałam się do najbliższego sklepu z przyrządami kuchennymi. Kiedy znalazłam się na miejscu, wybrałam najostrzejszy nóż i kupiłam go. Skierowałam się z powrotem do domu i schowałam ostrze do szuflady w swoim biurku. Nie mogłam czekać i poszłam do szpitala. Musiałam wiedzieć, że ten psychol mnie nie okłamał.

Kiedy znalazłam się na miejscu, weszłam do sali i zauważyłam, że mojej przyjaciółki faktycznie nie ma w łóżku. Poszłam więc do recepcji, aby zapytać, czy nie wypuścili jej do domu. Właśnie dzisiaj miała do niego wrócić i wyjechać z rana.

- Dzień dobry. Mogłaby pani sprawdzić, czy wypuszczono dzisiaj do domu dziewczyny pod nazwiskiem Star?

- Przepraszam, ale kim pani jest?

- Jej siostrą - skłamałam - Byłam w jej sali, ale nikogo tam nie ma.

- Dobrze, już sprawdzam - kobieta wpisała coś w komputerze i po chwili, znowu na mnie spojrzała - Nie, jej rodzice mieli ją dzisiaj zabrać, ale stwierdzili, że zrobią to wieczorem. Czy coś się stało?

- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję za informację - wyszłam z budynku i podążyłam do domu.

Czyli naprawdę ją porwał? Ale po co? Czego on ode mnie chce? W głowie miałam totalny mętlik, nie wiedziałam co mam zrobić i jak jej pomóc, nie wiedziałam nic. Miałam komuś o tym powiedzieć? A co, jeśli on mnie obserwuje? Co, jeśli coś mi zrobi, albo co gorsza, zabije Jessice?

Nagle zostałam wciągnięta do jednego z ciemnych zaułków. Upadłam na ziemię, a nad sobą zauważyłam jakiegoś, nieznanego mi mężczyznę. Na oko miał może z czterdzieści lat. Był ubrany w czarne jeansy i luźną koszulkę tego samego koloru. Jego broda była zapleciona w warkoczyk, a głowa była łysa.

- Cześć, ślicznotko - powiedział i przyciągnął mnie do siebie, tym samym, podnosząc z zimnego betonu - Zabawimy się trochę - przyparł mnie do ściany i zaczął dotykać.

Miłość do mordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz